Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Moje Ewangelie

„Wątpić i wierzyć - to jedno i to samo"

„Moich ewangelii" Erica-Emmanuela Schmitta nie należy traktować jako odpowiedzi na pytanie: kim naprawdę był Jezus Chrystus? Podkreśla to już sam zaimek „moje", który z początku może wywołać u czytelnika lekką konsternację. Co to znaczy „moja ewangelia"? Jak to potraktować w kontekście coraz wyraźniejszego zainteresowania apokryfami, tekstami, które nie weszły w skład kanonu? Odpowiedzi autor udzielił już we wstępie. „Wolę gmatwać tajemnice, niż je wyjaśniać." Pisarz nie chce przekazać czytelnikowi prawdy, której nie zna i znać nie może, lecz dzieli się wątpliwościami.


Wiara E.-E. Schmitta nie jest bowiem prosta, dziecinna i wynikająca z tradycji rodzinnych. Wiąże się z mistycznymi doświadczeniami w jego życiu. Poszukiwał prawdy także w religiach innych niż chrześcijaństwo. Wychował się w ateistycznej rodzinie i niespecjalnie interesował dziwną historią cieśli, który zmarł na krzyżu.


Utwór jest podzielony na dwie części. „Noc w Ogrodzie Oliwnym" to przemyślenia Jeszui, oczekującego na nadejście żołnierzy, którzy mają go aresztować. Cieśla z Nazaretu wspomina swoje dzieciństwo i młodość. Rozczarowania dziecka, które czuło, że może wszystko, potrafi latać, a gorzka rzeczywistość wyleczyła je z tego sposobu myślenia. Nie mniej ważne są dwa inne doświadczenia młodości, które ukształtowały osobowość Jeszui. Śmierć ojca oraz miłość do Rebeki. To dzięki ukochanej Jeszua zrozumiał, że nie odnajdzie szczęścia tam, gdzie znajdują go inni ludzie. Nigdy nie założy rodziny. Osobiste szczęście jest zbyt egoistyczne. Jeszua nie wie, kim jest. Ma wątpliwości, czy to, czego doświadcza, pochodzi od Boga, czy od szatana. W końcu zakłada się sam ze sobą, że jednak jest Synem Bożym, że przyszedł na świat, by czynić dobro. Do końca nie wie, czy jest to prawdą. Okaże się to dopiero po jego śmierci. Pozostaje więc tylko wiara, jak każdemu innemu człowiekowi. Jeszua odmalowany przez E.-E. Schmitta jest przede wszystkim osobą targaną wątpliwościami. Poświęcił swoje życie dla wyższego celu, nie mając wcale pewności, czy czyni dobrze.


Druga część: „Ewangelia według Piłata" została napisana w konwencji dramatu. Prokurator Judei odsłania swe myśli w listach do brata. Piłat nie chciał śmierci Jeszui. Oczywiście nie wierzył, że ubogi cieśla z Nazaretu jest Mesjaszem i powstał z martwych. Dlatego za wszelką cenę próbował dociec, kto manipuluje śmiercią Jeszui, wykorzystuje ją dla własnych celów i podburza Żydów. Jego przypuszczenia są logiczne z ludzkiego punktu widzenia. Tyle że tutaj w grę wchodzi przede wszystkim wiara, a nie to, co prawdopodobne i możliwe. „Moje ewangelie" E.-E. Schmitta nie rozwiązują zagadki Jezusa Chrystusa, dotykają tylko tajemnicy z nim związanej. Są wyrazem niepewności i poszukiwania prawdy. Przez autora, przez Piłata, także przez samego Jeszuę. Nie jest to dowód braku wiary, gdyż jak stwierdziła Klaudia, żona Piłata: „Wątpić i wierzyć - to jedno i to samo. Tylko obojętność prowadzi do ateizmu".


Recenzent: Barbara Augustyn

"Moje Ewangelie", podobnie jak poprzednie książki Schmitta, nie schodzą z francuskich list bestsellerów

Eric-Emmanuel Schmitt powraca do wątków poruszonych w "Ewangelii według Piłata". Przedstawia swoją wizję dramatu dwóch bohaterów: Chrystusa i Poncjusza Piłata. Pierwszy na kilka dni przed śmiercią przeżywa moment zwątpienia. Drugi szuka racjonalnych wyjaśnień cudu. Obaj stają wobec tajemnicy. W swojej nowej książce Schmitt zadaje pytanie o sens i celowość ludzkiego życia. Czy są nam one dane z góry, czy też powinniśmy je odnaleźć sami?