Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

04.07.2016

H jak Herbata w słoiku

Rozpoczęły się Światowe Dni Młodzieży. Z tej okazji w Znaku ukazuje się książka „Zróbmy raban". To niezbędnik, który odpowiada na wiele pytań związanych z ŚDM oraz pomoże praktycznie i duchowo przygotować się do przeżycia tej imprezy. Przeczytajcie fragmenty Alfabetu, czyli mieszanki zdarzeń, wspomnień, wrażeń i wskazówek niezbędnych do wprawnego surfowania po falach ŚDM.


H jak Herbata w słoiku

Świeżo wyświęcony ksiądz jedzie na ŚDM do Rio. Jest dumny, pyszny i czuje się wyjątkowo. Jest już przecież księdzem, wszystko mu się należy. Na miejscu czeka go jednak całkowity dramat: mają tam brudno, zimno i podają herbatę w słoikach, bo na kubki ich nie stać.
Początkowo jest całkiem przyjemnie i wesoło. Świeci słońce, ksiądz Grabka stoi przed katedrą w Rio i czeka na przydzielenie do odpowiedniej parafii.
- Niestety, kiedy do niej pojechaliśmy, zrozumiałem dopiero, że to już koniec. Wszyscy dookoła mówią tylko po portugalsku, a ja nie rozumiem ani słowa. Usiadłem więc sobie na chodniczku, położyłem tę moją walizeczkę i śpiwór koło siebie i miałem nadzieję, że jakoś to będzie. Co prawda dookoła kręcili się sami wolontariusze, ale nie poznałem wśród nich żadnych Polaków, nikogo, kto mógłby mi pomóc. Podszedł w końcu do mnie jakiś chłopak i chyba po hiszpańsku powiedział, że jest klerykiem i że będę u niego mieszkał. Mój hiszpański wyglądał wtedy tak, że więcej rozumiałem, niż
umiałem wydukać, więc tylko kiwnąłem głową, żeby powiedzieć: „Aha, no dobrze...". Chwilę później przyszła jego mama, przywitała mnie czule i razem zabrali mnie do siebie. Gdy ruszyliśmy, powiedziałem sobie: dobra, idę do domku, będzie fajnie. Ale zamiast dochodzić do domku, my ciągle szliśmy przed siebie. W mojej głowie coraz częściej pojawiała się myśl, że coś jest nie tak. Gdy zaczęliśmy wchodzić w fawelę*, moje serce zaczęło wyć „wyłaź stamtąd!", a ja musiałem iść. O matko, co to wtedy było...
Wolontariusze uprzedzali Grabkę, że na fawele trzeba uważać, więc zagłębiając się w nie, z każdym kolejnym krokiem czuł, że strach coraz odważniej mości sobie gniazdko w jego sercu.
- Ciągle szliśmy. Ciągnąłem za sobą tę moją walizeczkę. Byłem elegancko ubrany, walizeczka też była jakaś taka... ładna. Wszyscy ludzie dookoła na mnie patrzyli, a ja zastanawiałem się, czy rzucą się na mnie już teraz, czy poczekają, aż dotrę do centrum faweli, gdzie nawet służby mundurowe boją się zapuszczać. Moi przewodnicy prowadzili mnie dalej, a ja nie potrafiłem się do nich nawet odezwać... W końcu dotarliśmy, weszliśmy do domu, a tam... tragedia. Do dziś nie wiem, jak ludzie mogą mieszkać w takich warunkach.
- W mojej głowie wszystko krzyczało „nie!". Nawet nie ma opcji, ja tu nocy nie przeżyję. Dopiero po chwili zacząłem sensownie myśleć: No nie wiem. Ta mama taka ucieszona, ten kleryk też. Pi razy drzwi rozmawiamy. Poczęstowali mnie tym, co mieli w domu, zaparzyli herbatę w słoiku. Naprawdę, w słoiku! Pomyślałem sobie: Auuu... Co tam wcześniej było? Czy to w ogóle ktoś umył? To był koszmar. Bardzo dużo kosztowało mnie, żeby się przemóc i pociągnąć z tego naczynia choć łyk. Matko, co to było! Taka walka toczyła się we mnie, że po prostu masakra - z jednej strony obrzydzenie, z drugiej usiłowanie, by nie sprawić gospodarzom przykrości. Ale ta herbata w słoiku była dla mnie taką konferencją - rekolekcjami kapłańskimi, wygłoszonymi przez Pana Jezusa. Herbata w słoiku, wyraz tej gościnności, dla której jakoś tam się przemogłem, uświadomiła mi, do kogo tak naprawdę jestem posłany.
- Prysznica co prawda wtedy nie wziąłem, bo do łazienki wszedłem i tak samo szybko z niej wyszedłem, ale za to gdy przyszedł wieczór, czekała mnie następna niespodzianka. Mama zaczęła rozwieszać hamak. Pomyślałem sobie: No fajnie, Miami Beach będzie!
W hamaku jeszcze młody ksiądz nie spał, tym bardziej w hamaku w brazylijskiej faweli, ale niestety i tym razem nie było mu dane zakosztować tego rodzaju odpoczynku.
- Okazało się po chwili, że mama oddaje mi swój pokój, a hamak rozkłada po to, żeby w nim spać. Takimi gestami powoli zaczęli mnie zmiękczać. Najpierw ta herbata, później hamak, oddany pokój, ale dopiero potem, na zakończenie dnia totalnie mnie powalili. Ten kleryk przyszedł, ta mama przyszła i poprosili o błogosławieństwo na noc. Pobłogosławiłem im, a oni wzięli moje ręce i mnie ucałowali, ten kleryk i ta mama. Gdy poszedłem do pokoju, popłakałem sobie trochę i już u nich zostałem. To rzeczywiście był piękny czas. Zrozumiałem tę konferencję. Najważniejsze jest serce, a nie jakieś tam dodatki, bo herbata w słoiku też bardzo dobrze smakuje...

Na zdjęciu: ks. Jarek Grabka z brazylijską rodziną, która go gościła w Rio. Archiwum prywatne ks. Grabki

 

ŚDM zmieniają życie! Zmienią także Twoje!

Papież Franciszek w czasie ŚDM w Rio de Janeiro powiedział: Człowiek młody, który się nie uśmiecha, który nie robi choć trochę rabanu, za wcześnie się zestarzał. Poznaj historie ludzi, którzy trochę tego Bożego zamieszania zrobili, a dzięki temu ich życie zupełnie się zmieniło. Niektórzy spotkali na ŚDM swoją drugą połówkę, inni odnaleźli tam Boga lub poznali swojego Anioła Stróża. Wszyscy wrócili szczęśliwi!

Wiesz na czym polega fenomen Światowych Dni Młodzieży? Dlaczego przyjeżdża na nie więcej młodych ludzi niż na koncerty Justina Biebera i The Rolling Stones razem wziętych? Książka, którą trzymasz w rękach to niezbędnik, który pozwoli Ci odpowiedzieć na wszystkie pytania, jakie przychodzą Ci do głowy, a także praktycznie i duchowo przygotować się do przeżycia Światowych Dni Młodzieży. Pozwól Bogu zrobić raban w Twoim życiu!