Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Cudowny lek. Robert Koch, Ludwik Pasteur i prątki gruźlicy

Trzej Panowie lekarze w służbie ludzkości (nie licząc sławy pieniędzy i honoru)

„W naturze pojawia się wiele ślepych uliczek, a rozwój nie musi wcale oznaczać zmiany na lepsze". Darwin

Fascynująca lektura. Opowieść o trzech lekarzach, ich walce o sławę, ambicjach, odkryciach, które całkowicie zmieniły świat. Najmniej znany z tej trójki lekarz Artur Conan Doyle jest dzisiaj najbardziej znany, wszak jest autorem opowiadań o Sherlocku Holmesie. Najsłynniejszego Roberta Kocha kryje patyna czasu i znają go tylko nieliczni. O Ludwiku Pasteurze uczą dzieci w szkołach, a przy tym codziennie korzystamy z jego odkryć, pijąc pasteryzowane mleko z kartonu czy szczepiąc naszych braci mniejszych przeciwko wściekliźnie.

Książka opowiada o czasie, w którym nie dawało się zapomnieć o śmierci. Działo się to zaledwie 150 lat temu. Był to czas mroku, nie światła. A jednocześnie był to wyjątkowy moment w naszej ludzkiej historii. Niebywałe przemiany społeczne, kompletna zmiana obowiązującego paradygmatu. Dotknęło to także lekarzy. Ta profesja przestawała być przekazywanym z ojca na syna fachem, a stawała się podlegającą określonym procedurom zawodem (Wielka Brytania od 1858 r. wprowadziła regulacje zawodu lekarza).

Łatwo zapominamy bądź nie wiemy, że ówczesne społeczeństwo uważało, że choroby biorą się z zepsutego powietrza (tzw. miazmatów). Nie istniały antybiotyki, była tylko jedna szczepionka (na ospę). I najważniejsze, nie istniało w potocznej świadomości pojęcie bakterii, prątka.
Te rewolucyjne odkrycia zawdzięczamy R. Kochowi i L. Pasteurowi, ale oczywiście nie tylko. Ta książka opowiada historię tych odkryć, nieuchronną rywalizację naukowców, ich ego rosnące z każdym nowym odkryciem i będące powodem zguby najsłynniejszego lekarza i odkrywcy Roberta Kocha. Przy czym do tej zguby, paradoksalnie, przyczynił się również najmniej znany ówcześnie lekarz Conan Doyle.

Zanim te odkrycia zmieniły świat medyczny, warto pamiętać, że ówczesna epoka (a mówimy o latach 70. XIX w.) była epoką chorób zbierających ogromne żniwa wśród ludzi. Śmierć byłą wszechobecna. Średnia długość życia w Europie wynosiła około 36 lat, dzisiaj 80. 20 procent noworodków umierało po porodzie. Każdy skok temperatury wywoływał wśród potencjalnie chorego człowieka przerażenie i obawy o jego skutek. Powodem był bardzo mały arsenał skutecznych leków wśród ówczesnych lekarzy. Ówcześni lekarze nie dysponowali prawie niczym z tego, co dzisiaj uważamy za standard leczenia. Nad wszystkim zaś chorobami dominowała jedna - gruźlica, której sposobów leczenia poszukiwano od wieków i nikt nie potrafił jej okiełznać. Tym bardziej, że standard lekarski był inny niż nasza dzisiejsza wiedza. Nie było obowiązku mycia rąk, sterylizacji narzędzi, pacjenci otrzymywali maści z tych samych słoików, brak było procedur higienicznych etc.

W tej atmosferze wydarzyło się jednak coś niebywałego! W ciągu 25 lat (1875-1900) nastąpiła niesłychana erupcja wynalazków, jak nigdy w historii! Wynaleziono wtedy m.in. telefon, żarówkę, fonogram, wieczne pióro, kasę sklepową, zmywarkę, odkurzacz, schody ruchome, rower, radio, silnik spalinowy, aparat fotograficzny, lampę błyskową, aparat rentgenowski, magnetofon, zamek błyskawiczny, czy słomkę do napojów. Uff! Większością rzeczy posługujemy się do dzisiaj.

Ten skok sprawił, że również medycyna otrzymała nowe instrumenty pozwalające jej skutecznie walczyć z chorobami. Na czele z udoskonalonym mikroskopem.
R. Koch i L. Pasteur. Dwaj tytani. Niemiec i Francuz. Działali w interesie ludzkości, ale osobiste animozje doprowadziły ich do tego, że nawzajem próbowali wykluczyć przeciwnika z historii. Ich dokonania były zbyt fantastyczne, sprzeczne z dotychczasowymi sądami ludzi. Stąd obaj mieli ogromne problemy z zaakceptowaniem swoich odkryć przez społeczeństwa ich krajów.
R. Koch, wykazał istnienie związku między drobnoustrojami a chorobą, faktem, że określone gatunki bakterii wywołują konkretne zakażenia. Dodatkowo zaproponował zbiór protokołów, warunków wstępnych, których spełnienia było konieczne do wykazania istnienia związków przyczynowych. Teoria zarazków wywindowała R. Kocha na szczyt naukowców ówczesnej epoki. Dołączył do niego L. Pasteur. Stworzył pierwszą szczepionkę od stulecia. W swoich bardzo konkretnych działaniach, kierował się przede wszystkim praktyczną stroną działań. Zapoczątkował przemiany higieniczne, przekonany, że nawet uścisk dłoni zalicza się do czynności podwyższonego ryzyka. Ówczesna higiena była na rozpaczliwym poziomie. Wszędobylskie pluskwy, wszy, brak mydła, duże zasiedlenie w poszczególnych izbach, brak kanalizacji i nade wszystko powszechnie akceptowany zwyczaj spluwania. Dodatkowo musimy pamiętać o tysiącach koni, świń, kur, psów, kotów, owiec żyjących razem z ludźmi w dużych i mniejszych miastach. Problem ich odchodów nie był bynajmniej banalny.

To m.in. Koch i Pasteur swoimi działaniami doprowadzili do tego, że dzisiaj żyjemy jakby na drugim biegunie higieny. Patologicznie wręcz lękamy się zarazków. Jesteśmy zbyt czyści i nie mamy już prawie kontaktu z niezbędnymi przyjaznymi bakteriami. Stąd mamy coraz słabsze układy odpornościowe. Dodatkowo swoimi działaniami prowadzili i prowadzą (ich następcy) do ograniczania swobód obywatelskich! Po raz pierwszy w historii ludzie zmuszeni byli do zmiany stylu życia, burzone zostały dawne przyzwyczajenia i przekładano zdrowie publiczne nad prawa jednostki. Ten konflikt tli się do dzisiaj. W naszych czasach coraz więcej państw znosi obowiązek szczepień ochronnych, stąd pojawiać się zaczynają ponownie choroby wydawałoby się już nie istniejące i wymarłe. Bogaci zawsze będą twierdzili, że mogą sobie pozwolić na nie szczepienie. Tyle tylko, że zapominają, lub nie wiedzą jak łatwo mogą w ten sposób zarazić kogoś innego.

Autor książki podkreśla ciekawą rzecz, i warto o tym pamiętać. 17 lat trwa przedarcie się do powszechnego i regularnego stosowania najlepszej praktyki klinicznej w danej dziedzinie! Tyle czasu trwa tzw. postęp w medycynie. Inną ciekawostką, którą wychwyciłem na stronach tej książki jest fakt, że prawdziwy tran (olej) otrzymywany był z wątroby dorsza, a ten znany nam wszystkim tran wielorybi to zwyczajna podróbka!

Ciekawym wątkiem, prawie kryminalnym, tej książki jest historia niby odkrycia leku na gruźlicę dokonana przez R. Kocha, który wskazał, że zarazek gruźlicy jest bakterią i poinformował świat, że ma na tę chorobę antidotum. Do Berlina ruszyły pielgrzymki chorych w celu otrzymania leku Kocha, który był najbardziej poszukiwanym lekiem na świecie. Dodatkowo nikt nie miał wiedzy, co tak naprawdę kryje się w tym leku, w jaki sposób pomaga chorym.
Do obalenia skuteczności tego leku, jak również strącenia z piedestału R. Kocha przyczynił się właśnie m.in. Artur Conan Doyle kwestionując jego skuteczność w artykule prasowym, co przyczyniło się do zwiększonego sceptycyzmu lekarzy i powolnego zburzenia mitu wielkiego odkrywcy, jakim przedstawiał się R. Koch.

R. Kocha zgubiła jego własna ambicja, brak przestrzegania własnych procedur i chęć unieśmiertelnienia swojej osoby, czyli jak prawie zawsze nadmierne ego. Nawet u schyłku życia nie potrafił zrozumieć, że sam sobie zafundował rozczarowania.

Przedostatnia część książki poświęcona jest autorowi Sherlocka Holmesa i jego życiu.

W ostatniej zaś, króciutkiej części autor książki przedstawia dokonania nauk medycznych w temacie leczenia gruźlicy, ukazując jednocześnie niebezpieczeństwo zaniku skutecznego działania antybiotyków wskutek karygodnej niedbałości ludzkości i właśnie braku przestrzegania metod ich stosowania.

Być może staniemy wkrótce przed nowymi wyzwaniami medycznymi, wynikającymi z faktu, że nasze organizmy uodpornią się na działanie antybiotyków całkowicie.

I wtedy koło historii zatoczy swój krąg. Nasi lekarze będą równie ubodzy w arsenał medycznych środków pomocy pacjentom, jak ich protoplaści sprzed 150 lat. A ludzkość po chwilowym upojeniu i zapomnieniu, ponownie pogrąży się w mroku wszędobylskiej śmierci, która znów stanie się naszym codziennym Towarzyszem. Na dobre i na złe.

Polecam. Nie tylko na długie jesienno/zimowe wieczory, ale do debaty o tym, czym jest medycyna.


Recenzent: Adam Sikorski

DOSKONAŁA KSIĄŻKA DLA WIELBICIELI „STULECIA CHIRURGÓW”

Opowieść o wielkim przełomie w medycynie i walce z najgroźniejszą chorobą świata
RYWALIZACJA DWÓCH WIELKICH NAUKOWCÓW O SŁAWĘ, PIENIĄDZE i PRESTIŻ

„Napływali do Berlina całymi dniami, tygodniami i miesiącami (…). Berlińczyków musiała zdumiewać ta istna pielgrzymka zombie: tłumy żywych trupów z całej Europy przybywały do ich miasta w poszukiwaniu czegoś, co oficjalnie jeszcze nie istniało”.

Pierwsze pogłoski o tym, że Robert Koch wynalazł cudowny lek na gruźlicę, ściągnęły na niemiecką stolicę prawdziwą inwazję chorych. Nieuleczalna choroba była w XIX wieku powodem jednej trzeciej wszystkich zgonów, więc zdesperowani ludzie pokonywali tysiące kilometrów w nadziei na ratunek. Jednak czy rzeczywiście lekarstwo Kocha było skuteczne?

Poszukiwaniom leku od lat towarzyszył wyścig między dwoma największymi naukowcami tamtych czasów. Robert Koch i Ludwik Pasteur, Niemiec i Francuz, skromny doktor z prowincji i zamożny badacz. Ich starciu przyglądał się inny lekarz – Arthur Conan Doyle, przyszły autor legendarnych powieści o Sherlocku Holmesie, który rozpaczliwie liczył na ocalenie życia swojej ciężko chorej żony.

Książka Thomasa Goetza to opowieść o wielkiej XIX-wiecznej rewolucji, dzięki której medycyna, dotychczas prymitywna, oparta w dużej mierze na zabobonach i półprawdach, zmieniła się w prawdziwą naukę.