Ballada o prawdziwej miłości
Ninka i Michał. Para młodych ludzi. Nie wiemy o nich zbyt wiele. Jakieś drobne szczegóły rozsiane po całej książce sugerują, gdzie i w jakich czasach żyją, kim są oni i ich rodziny. Najważniejsze są uczucia, którymi bohaterowie się obdarzyli. Jesteśmy od początku po ich stronie, natychmiast nabieramy zaufania, że te uczucia są szczere, silne i prawdziwe. Zakochani, chociaż ich młode serca są niecierpliwe, niczego nie przyspieszają, nie wymuszają na sobie i rzeczywistości.
Ninka jest delikatna, subtelna, łagodna... Mimo 18 lat, zadziwiająco dojrzała, wiele rozumie. Michał jest może dojrzały mniej, ale jego obietnice i zapewnienia o "wiecznej miłości" brzmią wiarygodnie. Wypływają z gorącego, zapalczywego serca, bez chłodnych, egoistycznych kalkulacji... Wierzymy im.
Czujemy jednak, właściwie odpierwszych stron, że ta historia nie będzie miała dobrego zakończenia, nawet gdyby Ninka tak często nie wyrażała swoich lęków i złych przeczuć i tak spodziewamy się, że wydarzy się coś, co przerwie łańcuch dobrych i pięknych zdarzeń...
Przyroda to wspaniałe, rozległe tło tej historii. Widzimy kolory, słyszymy jej odgłosy, czujemy pod stopami mech, miękkie, opadłe liście. Stojąc na brzegu rzeki, słyszymy jej szum... To dzięki opisom przyrody, opowieść o Nince i Michale staje się, prawdziwą "romantyczną" balladą. Wszak dzieje się na Kresach... Atmosfera ich jest wyraźna, działa sugestywnie i kojąco. Przez chwilę myślałam, że czytam powieść z XIX albo początków XX wieku. Jestem wdzięczna autorowi, że na siłę jej nie uwspółcześnił. Dziękuję za subtelny, pełen wrażliwości sposób opowiadania. Bez przekleństw i dosadnych określeń. Pomyślałam, że gdyby autor zechciał, naciągnął trochę fakty, powstałaby kolejna opowieść o mrocznych zakątkach ludzkiej duszy, zbrodni w afekcie, kolejny "świetny" kryminał...
A tu proszę, powstała ballada, coś w rodzaju staroświeckiego, sentymentalnego "romansidła"...
Tyle, że autor o "epigońskich" zapędach, wybrał taką formę świadomie, za co również jestem mu bardzo wdzięczna.
Odkładając książkę, po jej przeczytaniu, lekko się "zawieszamy", jesteśmy autentycznie wzruszeni, z naciskiem na "autentycznie". Zostajemy z nadzieją, że miłość, nawet nieszczęśliwa jest piękna i... prawdziwa.
Możemy mieć też nadzieję, że współcześni młodzi ludzie, nieco zagubieni, rozkrzyczani, roszczeniowi etc... odnaleźliby w Nince i Michale lustro, przewartościowali własne wyobrażenia o "prawdziwej" miłości...
Recenzent: Justyna Kubiak
Akcja powieści toczy się w pierwszych latach po wojnie na terenach, na których władzę obejmują przedstawiciele „przodującego ustroju” – co ukazane jest bardzo dyskretnie, acz nie pozostaje bez konsekwencji dla perypetii fabularnych. Jurewicz za pomocą obserwacji realiów obyczajowych, stylizowanych dialogów, opisów przyrody i przede wszystkim konsekwentnego panowania nad językiem narracji w mistrzowski sposób kreuje atmosferę świata Kresów, przepełnionego prawdziwymi, nierzadko dramatycznymi uczuciami, zanurzonego w przeszłości i – w polskiej literaturze – przeobrażonego w legendę i mit. Nad powieścią unosi się duch Ballad i romansów, Nad Niemnem i Bohini, ale wypełnia ją dramat na miarę Romea i Julii, którego nieoczekiwany finał odsłania osobisty wymiar dzieła. Głównym przedmiotem Prawdziwej ballady o miłości jest świat uczuć – uczuć silnych, namiętnych i czystych. Choć sentymentalno-romantyczna tonacja powieści robi na pierwszy rzut oka wrażenie czegoś staroświeckiego, zanurzenie się w niej dzisiaj, w dobie erotycznej dosadności jest doświadczeniem prawdziwie oczyszczającym.