Bitwa o Normandię: cena zwycięstwa
Brytyjski historyk precyzyjnie przedstawia militarne i polityczne aspekty lądowania w Normandii 6 czerwca 1944 r.
„Do przedbitewnych rytuałów należało golenie włosów, żeby sanitariuszom łatwiej było opatrywać rany głowy, jednak wielu żołnierzy zostawiało pasek na środku na wzór Mohikanów. Utwierdziło to Niemców w przekonaniu, podtrzymywanym przez propagandę Wehrmachtu, że amerykańscy rangersi rekrutowali się z najgorszych więzień Stanów Zjednoczonych" - na takie m.in. niuanse inwazji na Normandię zwraca uwagę Antony Beevor w swojej monumentalnej historii tej drugiej pod względem ważności - obok bitwy stalingradzkiej - operacji II wojny światowej. Sukces aliantów zachodnich na plażach Francji (w sumie przerzucono wtedy przez kanał La Manche ok. 3 mln żołnierzy!) przyczynił się wszakże nie tylko do końca wojny - ukształtował także powojenną mapę kontynentu oraz wpłynął na przynajmniej następne pół wieku historii Europy i świata.
Brytyjski historyk (autor głośnych monografii o walkach o Stalingrad właśnie i o Berlin) precyzyjnie przedstawia militarne i polityczne aspekty lądowania w Normandii 6 czerwca 1944 r. Najmocniejszą jednak stroną jego relacji jest właśnie opis zachowań zwykłych żołnierzy: ich odwagi i strachu, siły i wycieńczenia, szafowania życiem i prób jego za wszelką cenę uratowania, poczucia triumfu i klęski - związanej zwłaszcza ze śmiercią najbliższych frontowych przyjaciół czy najmłodszych podkomendnych.
Sporo miejsca Beevor poświęca również niezauważanej dotąd zwykle cenie sukcesu. Otóż wyzwolenie Normandii przyniosło ofiary śmiertelne wśród tamtejszej ludności cywilnej: w sumie zginęło wtedy prawie 35 tys. zamieszkujących tę prowincję Francuzów, a ok. 50 tys. odniosło rany. Ponadto wskutek związanych z inwazją bombardowań i ostrzału artyleryjskiego zrównanych zostało z ziemią wiele normandzkich miasteczek i wsi (tylko w regionie Calvados dach nad głową i całe mienie straciło blisko 80 tys. mieszkańców). Zniszczone - i to na lata - zostały także stada hodowlane i sady.
Mimo to mieszkańcy regionu wykazali zdumiewającą „solidarność w cierpieniu". I choć niektórzy twierdzili, że „za Niemców było lepiej: byliśmy pod okupacją, ale mieliśmy wszystko, co było nam potrzebne", a żołnierze alianccy żalili się na chłodne przyjęcie, to większość Normandczyków płakała z radości, mogąc znów śpiewać na ulicach Marsyliankę.
Codziennie o książkach nowych i dobrych na
Recenzent: Krzysztof Burnetko
6 czerwca 1944 brytyjscy i amerykańscy żołnierze rozpoczęli inwazję na Normandię. Ten dzień przeszedł do historii jako D-Day. Przeprowadzona na gigantyczną i bezprecedensową skalę operacja, w której wzięło udział niemal trzy miliony żołnierzy, stała się początkiem końca III Rzeszy.
Antony Beevor – brytyjski historyk, który zdobył sobie fanów na całym świecie książkami takimi jak Berlin 1945 czy Walka o Hiszpanię – dotarł do wielu nie znanych wcześniej materiałów. Autor kreśli fascynujący obraz inwazji, której rozmiary wywołały podziw Stalina. Dowodzone przez Eisenhowera wojska zaskoczyły Niemców, ale ci nie kapitulowali – dywizje Wehrmachtu i Waffen-SS podjęły rozpaczliwą próbę zaciekłej obrony. Efekt brutalnych walk wkrótce dotknął ludność cywilną, a północna Francja zamieniła się w krwawe piekło. Zwycięstwo okupione zostało ofiarą tak wielką, że nie pozwalało na beztroską radość i miało wpływ na późniejsze relacje pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi.
Beevor przedstawił te dramatyczne wydarzenia z rozmachem, którego nie powstydziłaby się niejedna hollywoodzka superprodukcja. W stylu, który czytelnicy znają z jego Stalingradu, pokazuje prawdziwe doświadczenie wojny.