Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Przetrwać Belize. Opowieść GROM-owca o morderczym treningu w dżungli

Brązowe piekło belizeńskiej dżungli

Przetrwać Belize to opowieść byłego żołnierza GROM-u, który ukrywa się pod pseudonimem Naval, o morderczym treningu w dżungli. Biorąc książkę do ręki miałam obawy, że zostanę zasypana wojskową terminologią, która skutecznie zniechęci mnie do lektury. Bałam się również o sam styl, w którym będzie napisana książka. Przysiadłam więc na kanapie, żeby krytycznym okiem zajrzeć na pierwsze strony i wsiąknęłam na resztę dnia...


Do jednostki GROM-u przysłano propozycję uczestnictwa wybranych żołnierzy w kursie Basic Jungle training, dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z poznawaniem dżungli (nie chcę zatem wiedzieć jak wygląda taki trening dla zaawansowanych). W taki właśnie sposób trafił do Belize Naval - doświadczony żołnierz, który brał udział w niejednej zagranicznej misji (Irak, Afganistan, Zatoka Perska), a jego osobę wykorzystano do stworzenia jednej z postaci znanej gry komputerowej Medal of Honor. Do swojej pierwszej podróży do dżungli przygotował się doskonale, jednak nawet ta skrupulatność nie była w stanie przygotować go na to, co zastał w zielonym piekle, które okazało się raczej piekłem brązowym, pełnym cuchnącego błota...


Belize to państwo w Ameryce Środkowej leżące między Meksykiem a Gwatemalą. Teren o tyle ciekawy, że niegdyś stanowiący część starożytnej cywilizacji Majów, po których zostało tu wiele pamiątek już odkrytych i tych, które kryje w sobie gęsta dżungla. W XVII wieku Belize stało się brytyjską kolonią i dopiero w 1981 roku uzyskało niepodległość. Przewodniki turystyczne podają, iż nazwa państwa może pochodzić od słowa Majów „beliz", które oznacza mokre błoto. Nijak się to ma do wręcz rajskich krajobrazów czystych plaż i błękitnej wody... O co mogło chodzić Majom? O tym na własnej skórze przekonał się autor książki, kiedy wraz z innymi uczestnikami szkolenia trafił do belizeńskiej dżungli, w której wszechogarniające błoto grało pierwsze skrzypce. Pierwsze wrażenie daje złudzenie pobytu w gigantycznym ogrodzie botanicznym, którego widoki zapierają dech w piersiach. Autor ostrzega już jednak na wstępie, że nie można dać się całkowicie zauroczyć, bo wtedy łatwo zapomnieć o niebezpieczeństwach czyhających praktycznie wszędzie, poczynając od dotkliwie kłujących palm po jadowite węże, skorpiony, pająki, zwierzęta drapieżne i wszelkiego rodzaju insekty. Wbrew pozorom to nie te obrzydliwe „potwory" stanowią największe zagrożenie, gdyż korzystając z rad doświadczonych instruktorów (potomkowie Majów) można się ich wystrzec. Autor wspomina, że najgorsze były dotkliwie gryzące mrówki i komary.


Pomysł na to, by napisać książkę, przyszedł autorowi do głowy, kiedy skrupulatnie spisywał na gorąco swoje wrażenia z pobytu w dżungli, chociaż już wcześniej myślał o własnej książce czytając Sergiusza Piaseckiego. „Przetrwać Belize" jest czymś na kształt dziennika z podróży, pełnego cennych rad, które daje doświadczony komandos. Czytelnik dowie się zatem, co zabrać ze sobą w podroż do dżungli, jak umiejętnie i praktycznie spakować plecak itd. Mimo że wyprawa do Belize nie jest wycieczką turystyczną a wycieńczającym treningiem, to nie można odmówić Navalowi umiejętności zainteresowania czytelnika. Jego styl jest nieco gawędziarski, a wiedzę wojskową, ćwiczenia i szczegóły zaplanowanego treningu dawkuje w taki sposób, aby nie znudzić czytelnika, który nic wspólnego z armią nie ma. Specjalistycznego słownictwa używa tylko wtedy, kiedy musi (tutaj chyba należą się ukłony w stronę redaktorów, gdyż w tej kwestii mieli ponoć najwięcej pracy przy książce Navala). Zresztą nawet te momenty są bardzo interesujące i całość czyta się z zapartym tchem. Wszystkie przygody towarzyszące żołnierzom podczas zaplanowanych akcji sprawiają, że „Przetrwać Belize" czyta się jak dobrą powieść sensacyjną. Obserwacje autora buszującego w dżungli, których nie zapomina czynić nawet, kiedy siecze maczetą nieustępliwą roślinność, jego zafascynowanie fauną i florą, są dużym atutem lektury. Naval każdego dnia, leżąc już w hamaku, na nowo odtwarza w pamięci cały przebyty dzień i stara się wszystko dokładnie zapisać. Dzięki temu my, czytelnicy, siedząc wygodnie w fotelu, możemy poczuć namiastkę belizeńskiej dżungli.


W treningu wzięli udział żołnierze z różnych stron świata: Austrii, Norwegii, Kenii, Bangladeszu, Wielkiej Brytanii (to stąd pochodzą instruktorzy, których wiedzę i doświadczenie Naval ceni) oraz oczywiście ekipa GROM-u: „Śniady" - dowódca, któremu autor nie szczędzi słów krytyki za brak partnerstwa w podejmowaniu decyzji, Maniek, Karol, Bazyl i Shagy. Mimo ciężkich warunków w zielonym buszu, zdążyli nawiązać nowe przyjaźnie i widać było, że ludzi nauczeni są pomagać sobie nawzajem (rannym zabiera się bagaże i przydziela mało forsujące zadania, a kiedy podczas akcji odbijania zakładniczki zaczyna brakować wody, Naval nie waha się oddać swojej ostatniej porcji).


Kiedy niedawno Naval był gościem jednej z telewizji śniadaniowych, wspomniał, że po takiej wyprawie człowiek docenia wszystko to, co w normalnym świecie ma na co dzień. Żeby w dżungli zdobyć wodę zdatną do picia trzeba się mocno natrudzić, a w domu, człowiek odkręca kurek i już... W książce zresztą Naval podkreśla często jak ważne jest regularne picie wody w tak wilgotnym klimacie lasów równikowych. Człowiek ciągle się poci, a w powietrzu panuje taka wilgoć, że wręcz nie odczuwa się potrzeby picia. Nic bardziej zdradliwego, bo w takiej sytuacji bardzo łatwo się odwodnić.


„Przetrwać Belize" jest doskonałym pamiętnikiem podróży, który napisany z lekkością, werwą i pasją nie może nie wciągnąć w czeluści błotnistej dżungli. Myślę, że jest również doskonałym dowodem na to, że niemożliwe może stać się możliwe. Sam autor podkreśla w jednym z wywiadów, że ma nadzieję, iż jego książka poruszy młodych, którzy odejdą od komputerów i zamienią wirtualny świat na ten prawdziwy, pełen wyzwań i niespodzianek. Ekstremalne przeżycia są doskonałym sposobem na sprawdzenie samego siebie. Taki trening bowiem oprócz masy fizycznego bólu przynosi satysfakcję, której nie da się opisać.


„... Z każdym krokiem wydaje ci się, że gorzej być nie może, i za każdym razem jednak jest. Ale ty nie masz wcale zamiaru się poddać i każdy krok jest twoim kolejnym sukcesem. Za każdym razem zapisujesz na swoim koncie wielkie zwycięstwo, a satysfakcja, która z niego wynika, nie da się z niczym porównać."
Polecam gorąco!

 

 


Recenzent: Marta Rajchel

Ta książka zabierze was w podróż w miejsce, z którego trudno jest wrócić żywym

Prawdziwa opowieść GROM-owca o sztuce przetrwania w dżungli – środowisku, gdzie człowiek ma najmniejsze szanse na przeżycie.

Na tych stronach znajdziecie krew, pot i humor. Poczujecie niesamowite zmęczenie i niewiarygodną satysfakcję, jakich można doznać tylko wtedy, gdy w zielonym piekle uda się wyciąć maczetą drogę dla siebie i swojego oddziału.

Jako operator GROM-u Naval brał udział w wielu misjach. Kiedy nocami patrolował ulice Bagdadu, bezustannie czyhało na niego niebezpieczeństwo. Jednak nawet te doświadczenia nie mogły go przygotować na to, co zobaczył w położonym na krańcu świata Belize. Południowoamerykańska dżungla to miejsce, gdzie dla człowieka niebezpieczne jest niemal wszystko – jadowite węże i pająki, boleśnie kłujące rośliny i błoto, które może pochłonąć każdego.

Tylko ta książka zabierze was w podróż w miejsce, z którego trudno jest wrócić żywym.
Oprowadzi po nim człowiek, który poznał sekrety sztuki przetrwania w ekstremalnych warunkach. Podzieli się też praktycznymi radami, jak... dać sobie radę w każdej sytuacji. Mało tego, Naval zainspiruje was, żeby ruszyć się z kanapy i stanąć do walki z własnymi słabościami.