Ciepło, chłodno, zimno, mroźno... lodowato
Chodziliście kiedyś po górach latem? Jeśli tak, dobrze wiecie, ile to wymaga wysiłku. A próbowaliście tego zimą, bądź wczesną wiosną, gdy trzeba torować sobie drogę w zaspach śniegu? Podziwiam tych, którzy się na to decydują. A jakbyście dodali do tego grasującego w pobliżu mordercę. I warunki, w których toczysz walkę o przeżycie. Co wtedy?Osiemnastoletnia Britt od wielu miesięcy planowała 60 kilometrową wyprawę wzdłuż łańcucha górskiego Tenton w Wyoming, podczas przerwy wiosennej, wraz z swoją najlepszą przyjaciółką Korbie. Gdy w końcu nadchodzi wymarzony dzień, okazuje się, iż dziewczynom w górach towarzyszyć musi starszy brat Korbie i były chłopak Britt, Calvin, który kilka miesięcy wcześniej złamał jej serce. Przyjaciółki same wybierają się w podróż samochodem do domku letniskowego Idlewilde, gdzie czekać ma na nie Calvin. Niestety tam nie docierają. Nieoczekiwana śnieżyca zmusza obie do pozostawienia samochodu i szukania schronienia w górskich lasach. Po pewnym czasie udaje im się znaleźć mały domek, gdzie gospodarzami są dwaj młodzi mężczyźni, którzy udzielają im gościnności i pomocy. Gdy wydaje się, że dziewczynom uda się przetrwać, nagle okazuje się, że mężczyźni są zbiegami. Stając się zakładniczką, Britt zgadza się zostać przewodnikiem i wyprowadzić ich z gór. Całą trójką wyruszają prosto w burzę śnieżną.
„Jeśli umrę, to na pewno nie z powodu wyziębienia."
Britt dobrze wie, iż nie może liczyć na dobre serce czy empatię mężczyzn. Rozumie, iż jedyną jej szansą na przeżycie jest albo ucieczka albo czekanie na próbującego ją uratować Calvina. Ale to zadanie wcale nie jest takie proste, jakie mogłoby się wydawać. Tym bardziej, gdy Britt odkrywa przerażający dowód na to, iż w okolicy doszło do morderstwa, wie, że jej życiu zagraża prawdziwe niebezpieczeństwo. A morderca jest blisko, a może i bliżej.
„Mimo strachu, jaki mnie napełniał, spojrzałam mu prosto w oczy. Na myśl o tym, że jeszcze nie tak dawno chciałam go pocałować, poczułam skurcz w żołądku. Nigdy w życiu tak bardzo nie pomyliłam się w czyjejś ocenie. Mdły, kwaśny posmak narastał mi w gardle. Byłam tak spragniona uwagi, tak bardzo chciałam coś udowodnić Korbie, że dosłownie wpadłam w sidła zastawione przez tego potwora."
"Black Ice" to thriller młodzieżowy pełen mrocznych sekretów z przeszłości, które z każdym kolejnym odkryciem wpływają na działania bohaterów i stają się motorem napędowym niezwykle intrygującej akcji. Mamy w niej morderstwa (nie jedno), porwanie, walkę o przeżycie, próby zabójstw, ucieczki, tajemnice, mroczne odkrycia, romans i wiele emocji. A wszystko to na tle ośnieżonych i groźnych gór.
„Upadając, obtarłam sobie do krwi dłonie. Wpatrywałam się w nie teraz w osłupieniu, myśląc, że to nie mogą być moje ręce. To nie mogło mi się przytrafić. (...) Zacisnęłam powieki i rozwarłam je na nowo, chcąc rozproszyć mgłę otaczającą mój umysł i wrócić do rzeczywistości. Bo to, co się teraz działo, nie mogło być prawdą."
O „Black Ice" usłyszałam 2 lata temu, gdy Becca Fitzpatrick zapowiedziała kolejną swoją książkę. Od tamtej pory, gdy tylko przeczytałam opis, chciałam poznać całą historię. W końcu miałam okazję i jestem oczarowana i niezawiedziona. Dostałam to czego chciałam. Już sam prolog wprowadził atmosferę grozy, która panowała niemalże do samego końca, podgrzewaną coraz to mroczniejszymi sekretami z przeszłości bohaterów. Wciągnęła mnie od samego początku. Jeśli niewiele Wam to mówi, wiedzcie, że czytałam ebooka na swoim laptopie, czyli przesiedziałam całą książkę przed komputerem, czytając niemalże bez przerwy, oprócz snu oczywiście, czego nie robiłam nigdy. Tak się wciągnęłam, że nawet niewygoda i bolący kręgosłup nie sprawiły, że się od niej oderwałam, gdy miałam na to szanse. Po prostu nie chciałam. Tak dobrze mi się ją czytało. Co prawda, krótkie rozdziały sprawiły, że niemalże przepłynęło się przez treść, ale nie tylko to miało na to wpływ. Po prostu kończąc jeden rozdział, leciałam z następnym, a później z kolejnym - tak pochłonęła mnie ta opowieść umieszczona akcją w śnieżnych górach z grasującym w nich mordercą.
„On wcale nie chciał robić jej zdjęć. Chciał ją zabić. (...) nie mogła pozwolić, by to straszliwe miejsce było ostatnią rzeczą, jaką zobaczy w życiu. Zamknęła więc oczy i zapadła się w ciemność".
Becca Fitzpatrick dobrze wykreowała bohaterów „Black Ice". Britt na początku była dziewczyną dosyć słabą psychicznie, nastawioną na to, iż to inni mają jej pomagać, czyli jej ojciec, starszy brat, były chłopak, nawet porywacz. W trakcie czytania ewoluowała i zmieniła się kompletnie. Co do męskich bohaterów, to do samego końca nie wiedziałam, czego od nich oczekiwać, bo mogli zrobić wszystko i okazać się kimś zupełnie innym. Do prawie samego końca lekko mnie przerażali, ale i zarazem intrygowali. Do końca nie wiedziałam, czego się po nich spodziewać. Nie wiedziałam, co w nich siedzi, co ich pcha do pewnych czynów. Niezwykle fascynująco jest nie znać do końca męskich bohaterów, nie wiedzieć, kim są i kim byli i kim się staną. Britt wzbudziła moją sympatię, lecz w tej powieści znacznie ważniejsi są męscy bohaterowie i to na nich skupiłam największą uwagę, próbując ich odczytać i zrozumieć. Co prawda, można już na samym początku zacząć zgadywać, kto kim jest. I może akurat się trafi w dziesiątkę. Lecz ja nie trafiłam. Wytypowałam źle i dzięki temu miałam później intrygujące rozwiązanie. Ale nie skupiałam się tylko na rozwiązaniu zagadki. Po prostu dałam się porwać i nie żałuję, że poświęciłam trochę czasu tejże powieści. Emocje były. Co niektórzy mogą ponarzekać na zakończenie, ale dla mnie właśnie takie powinno być. Ale już nic więcej nie zdradzę. Sami musicie stwierdzić czy epilog został właściwie napisany.
Przez prawie większość powieści akcja skupiona jest w górach. Co dla mnie jest genialnym miejscem akcji, bo kocham góry. Kocham, ale i niezmiernie mocno się obawiam i kompletnie im nie ufam, szczególnie, gdy idzie się w burzy, a huk piorunów niesie się na wiele kilometrów. Kocham chodzić po górach, kocham te widoki, to uczucie, gdy wejdzie się na szczyt, który z dołu przeraża kompletnie. Ale chodzę tylko latem i tylko po wyznaczonych szlakach i nigdy sama. Nigdy nie odważyłabym się pójść na wędrówkę zimą czy wczesną wiosną, gdy jeszcze leży śnieg, bądź może spaść. Nigdy nie poszłabym po zmroku. Czemu? Bo do gór trzeba mieć szacunek i mierzyć swoje siły na zamiary. A poza tym góry nie wybaczają błędów. Ale nie da się ich nie kochać. Dlatego też mocno przeżywałam niezwykle ciężką wędrówkę bohaterów „Black Ice" przez pasma górskie. W śniegu, zimnie i ciemności (kompletnie przerażające warunki, z którymi musieli si ę zmierzyć). W „Black Ice" bohaterowie porwali się na naprawdę trudne i niemalże niewykonalne zadanie. I między innymi, dlatego ta książka jest tak intrygująca. Bo chcesz wiedzieć czy przeżyli czy nie.
Recenzent: Martyna Głuchowska
Nie daj się zwieść pozorom
Britt długo przygotowywała się do wymarzonej wyprawy wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Niespodziewanie dołącza do niej jej były chłopak, o którym dziewczyna wciąż nie może zapomnieć. Zanim Britt odkryje, co tak naprawdę czuje do Calvina, burza śnieżna zmusza ją do szukania schronienia w stojącym na odludziu domku i skorzystania z gościnności dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Jak się okazuje, obaj są zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie zgadza się wyprowadzić ich z gór.
Gdy dziewczyna odkrywa mrożący krew w żyłach dowód na to, że w okolicy grasuje seryjny morderca a ona może stać się jego kolejną ofiarą, sprawy przybierają dramatyczny obrót...