Dominuje pikanteria
Phoebe odziedziczyła po ciotce i wujku restaurację w małym miasteczku, ale jej prowadzenie nie stanowi dla kobiety wymarzonego zajęcia. Swoje serce oddała farmie, na której uprawia organiczne warzywa. To one stanowią podstawę menu jej knajpki. Pracuje w niej siostrzenica Phoebe, ale sama nie daje sobie rady, potrzebny jest nowy szef kuchni. Wybór pada na Nicka, gwiazdę wielkich kuchni wielkich miast. Mężczyzna pobyt w Redbolt traktuje jako chwilowy przystanek, teraz powinęła mu się noga, ale wkrótce znów wróci na szczyt. Nie przypuszcza tylko, że jego nowa szefowa, oprócz skrajnej irytacji, wzbudzi w nim takie pożądanie...
„Wszystkie smaki namiętności" reklamowano jako „zmysłową powieść z odrobiną pikanterii". Nie powiedziałabym, że „z odrobiną", ponieważ ta pikanteria dominuje. Myślałam, że biorę do ręki powieść obyczajową, i w pewnym stopniu tak było, ale jednak na pierwszy plan wysuwa się erotyka. Oceniając tylko tę warstwę, przyznaję, że autorka dobrze wykonała swoje zadanie. Namiętność, pasja, pożądanie, podniecenie są ukazane realistycznie i wiarygodnie (może do jednej sceny miałabym wątpliwości, ale dobra, niech już będzie). Pod względem językowym, poza zbyt częstymi powtórzeniami niektórych słów, też nie za bardzo mam się do czego przyczepić. Nasunęły mi się również porównania ze „Słonymi ciasteczkami" Katarzyny Miller, które miały być opowiadaniami erotycznymi, a ja ich tak nie odebrałam.
Mogę powiedzieć, że pozycja autorstwa Lilli Feisty zaspokoiła mój apetyt, jeśli chodzi o erotyki. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie miała zastrzeżeń. Tych scen jest zwyczajnie za dużo, właściwie cała treść tylko do nich się sprowadza, a jak wspomniałam wcześniej, nastawiona byłam na obyczajówkę z domieszką erotyku, nie odwrotnie.
Inna sprawa, że powieść bazuje na schematach. Ona, on, nie znoszą się na początku znajomości, ale przyciąganie seksualne jest tak silne, że nie są w stanie mu się oprzeć. Brzmi znajomo? Coś takiego już było? Ano było. Autorka nie pokusiła się przy tym o rozbudowanie swoich postaci, wzbogacenie ich o rys psychologiczny. Postać Phoebe oparta jest na ciągłej potrzebie sprawowania kontroli nad wszystkim, ale to właściwie wszystko, co o niej wiemy. Nick wykreowany jest jako zarozumiały egoista, myślący tylko o imprezach i kobietach, zbyt doskonały, by pracować w takim zaścianku. Jest tylko jedna wzmianka o tym, jak wyglądało jego dzieciństwo i szkoda, że nie rozwinięto tego wątku. Wyrazistość bohaterów, przeniesienie środka ciężkości na nich samych zamiast na ich ciągłe podniecenie, mogłoby stać się atutem tej książki, a otrzymaliśmy tylko rzecz o uprawianiu seksu, myśleniu o seksie, nawet jedzenie jest sprowadzone do seksu, wszak to powieść o restauracji, tyle że jej też jak na lekarstwo.
Tej książki nie czyta się źle; moja ocena wynika głównie z nastawienia. Gdybym chciała przeczytać erotyk, pewnie byłabym zadowolona. Ale liczyłam na więcej. Bo tak naprawdę, czy „Wszystkie smaki namiętności" wniosły coś do mojego życia? Nie. Od literatury, także tej obyczajowej, którą uwielbiam, wymagam jednak czegoś innego. Książka Lilli Feisty tego czegoś mi nie dała.
Recenzent: Paulina Klich
Zmysłowa i pikantna powieść, niczym czekolada ze szczyptą chilli
Phoebe Mayle miała życie pod kontrolą. Nie zamierzała tracić czasu na romanse. Przyświecał jej jasno wytyczony cel: zrobić ze swojej restauracji najlepiej prosperującą knajpę w mieście.
Wszystko zmienia się, kiedy do Redbolt przyjeżdża jej nowy szef kuchni, Nick. Temperatura na zapleczu restauracji rośnie, a Phoebe zaczyna marzyć o przyjemnościach innych niż tylko rozkosze podniebienia. Seks i jedzenie to odurzająca mieszanka, ale w miarę jak coraz trudniej oprzeć się pokusie, Phoebe uświadamia sobie, że namiętny i dominujący Nick coś przed nią ukrywa…