Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora

Fotograf snów

Trudno wyobrazić sobie dzieło sztuki, które będzie podobało się każdemu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie tylko stwierdzi, że nie jest ono w jego guście, ale będzie potrafił przedstawić kilka cech deprecjonujących je, dowodzących w jego mniemaniu, że nie tylko nie jest ono dziełem sztuki, ale wręcz zwykłą podróbką, tandetą, „piece of shit". Artysta, jeśli chce nie tylko odnieść sukces, ale też zachować swój niepowtarzalny styl, bez uszczerbku na zdrowiu, zwłaszcza emocjonalnym, powinien potrafić zachować zdrowy dystans do percepcji swojej sztuki. Słowem powinien wierzyć, że to, co robi, jest dobre, bo autentyczne. Powinien zwyczajnie zaufać sobie i tylko sobie wierzyć. Krytyka go nie dotknie, a zachwyty tych, do których wrażliwości uda mu się swoją twórczością dotrzeć, utwierdzą go tylko w słuszności obranej drogi.

Taką właśnie lekcję odebrał Horowitz od swoich nauczycieli podczas trudnych początków swojej artystycznej drogi za oceanem. Wyjechał w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, jako jeden z pierwszych z grona swoich krakowskich przyjaciół. Od młodości spędzonej w Krakowie zaczyna powiem Horowitz swoją barwną i hipnotyzującą opowieść. Widzimy, jak rodzi się w nim artysta, miłośnik jazzu i poszukujący eksperymentator, rezydent Piwnicy pod Baranami, przyjaciel Polańskiego, Grzywacza, Karolaka czy samego Skrzyneckiego. Nie bez kozery od tego epizodu zaczyna autor swoją historię. To bowiem wtedy kształtowała się w nim ta szczególna wrażliwość i perfekcyjne dążenie do pracy nad warsztatem, które pozwoli mu się wyróżnić w amerykańskiej rzeczywistości. Oczywiście na początku nie będzie różowo. Zanim spełni się klasyczny amerykański sen, przyjdzie młodemu Horowitzowi przejść wszystkie etapy wiodące od ciasnych pokoików w plugawych dzielnicach, do własnego studia i mieszkania w najlepszych dzielnicach Nowego Jorku.

Oczywiście nie zabraknie też wspomnień z najwcześniejszych lat. Wspomnień najgorszych z możliwych, zapisków z samego dna piekła, czyli z obozu w podkrakowskim Płaszowie, a następnie epizodu w Oświęcimiu. Horowitz urodził się na kilka miesięcy przed wybuchem wojny, wychowywał się w krakowskim getcie, przeżył konfrontacje z Amonem Goethem i był jednym z ocalonych przez Schindlera. Jeden z rozdziałów „Wspomnień fotokompozytora" poświęcony jest realizacji filmu Spielberga, podczas której wróciły demony przeszłości. Horowitz nigdy szczególnie nie obnosił się z informacjami o przeżyciach z Holokaustu, jakby nie chciał, by serwowano mu taryfę ulgową. Opowieści o tym wplata więc umiejętnie w historię swego życia, która - a należy to silnie podkreślić - opowiedziana jest w sposób tak brawurowo plastyczny i wciągający, że od lektury nie łatwo się oderwać. Przyczyniła się do tego też świetna robota edytorska. Wydawnictwo Znak dopieściło każdy element, dając nam dzieło kompletne. Świetnie opowiedziane, mistrzowsko zilustrowane, słowem komplementarne. Podczas obcowania z historią życia Fotokompozytora i jego pracami odczuć można fizyczne niemal zadowolenie, z którym szans nie mają żadne, najlepsze nawet wydawnictwa elektroniczne. Potwierdziłby to także pewnie sam Horowitz, który mimo iż chętnie wziął udział w rewolucji cyfrowej w sztuce, to jednak zawsze pozostanie twórcą analogowym. Tę „analogowość" zresztą często podkreśla, kiedy mówi o swojej pracy, tę wyniesioną z młodzieńczych siermiężnych czasów konieczność twórczego niemal rękodzielnictwa, która nauczyła go nie tylko tak cenionej za oceanem kreatywności, ale przed wszystkim cierpliwości i uważności w kontakcie ze światem. Światem rozumianym także jako ludzie, których spotyka na swojej drodze, jakimi się otacza. Od nazwisk, z jakimi przyszło się zetknąć Horowitzowi, może czasem zakręcić się w głowie, on sam jednak nigdy nie robi z tego wielkiej sprawy, przeciwnie nawet, nierzadko ironizuje, odbrązawia postaci z artystycznego piedestału, zwłaszcza tych, których szczególnie nie ceni, jak chociażby Andy Warhol.
Wspomnienia te zadowolą więc nie tylko wymagającego czytelnika, który chciałby poszerzyć swoją wiedzę o życiu i twórczości jednego z mistrzów fotografii, Salvadora Dalego taśmy światłoczułej, ale także każdego, kto ciekaw jest fantastycznej opowieści, tak wydawałoby się nieprawdopodobnej, a jednak po ludzku zwyczajnej o życiu niezwyczajnego człowieka.


Recenzent: Bartek Grochulski

Wciągająca opowieść o pokonaniu fatum, marzeniu o wolności i spełnionym amerykańskim śnie

Powojenny Kraków, artystyczne kręgi, początki legendarnej Piwnicy pod Baranami. Nowy Jork niczym z serialu „Mad Men” – miasto jazzu, wielkich marzeń i nieograniczonych możliwości. Wszystko to poprzedzone przejściem przez piekło getta i obozów koncentracyjnych.

W swojej autobiografii Ryszard Horowitz, najsłynniejszy polski fotograf i jeden z pionierów współczesnej reklamy, opowiada o przypadku i przeznaczeniu, o trudnej drodze do sukcesu i sile wielkiej miłości. Odkrywa przed nami kulisy bezwzględnego świata show-businessu, mówi o wieloletniej przyjaźni z Romanem Polańskim, o spotkaniach z Mickiem Jaggerem, Andym Warholem, Davidem Brubeckiem czy Richardem Avedonem. Nie tylko kreśli barwny portret epoki, odsłania też tajemnice swojego warsztatu fotograficznego.

„ŻYCIE NIEBYWAŁE” ZAWIERA FOTOGRAFIE Z ARCHIWUM RODZINNEGO I ZNAKOMITE PRACE AUTORA.