Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Zielona sukienka. Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej historii

Historia i teraźniejszość

Wreszcie znalazłam czas na „Zieloną sukienkę". Do czytana zasiadłam wczoraj i nie odeszłam dopóki nie skończyłam! Wspaniała książka! Dwa razy się popłakałam. Raz, gdy babcia bohaterki spotkała się ze Staszkiem w Gułagu, a drugi raz, gdy Janka po wielu latach odbyła rozmowę telefoniczną z koleżanką z zesłania Szurą.

Jak można określić, o czym jest ta z pozoru cieniutka książka? Jest o historii rodzinnej, o rozpadzie polskiego domu na Kresach, konkretnie na Wileńszczyźnie, o zesłaniu, o pacyfikacji polskości na Wileńszczyźnie po wkroczeniu Sowietów w 1945 roku, o miłości, która okazała się silniejsza niż zesłanie, o wielkim przywiązaniu wnuczki, autorki książki, do swoich dziadków, ale i o całkiem współczesnym podróżowaniu autorki z pomocą internetu, „końca języka za przewodnika" i dobrych ludzi. Nie jest to więc typowa książka wspomnieniowa, taka o czasie minionym. Jest to bardzo dobrze napisane połączenie relacji z podróży i bardzo plastycznych obrazków z przeszłości rodziny autorki.

I te dwa plany czasowe się przeplatają w trakcie podróży autorki. Najpierw na Wileńszczyznę, potem do Moskwy, do Kańska, następnie do Kazachstanu. Czyli śladami zesłań dziadka i babci. Obrazki z przeszłości przypominają mi stylem napisania jakiś film, który kiedyś oglądałam. Był tam obraz i nagle ta scena z obrazu ożywała, napełniając się ludźmi, życiem, uczuciami, emocjami. I tak tutaj jest. Autorka wybierała kluczowe momenty z danego okresu życia dziadków. Opisała to bardzo plastycznie: miejsca, odgłosy, zapachy, ludzie, ich emocje. Każda scena zawiera jakiś kluczowy przedmiot, bardzo istotny, będący nośnikiem silnych emocji. Takim „przedmiotem" był warkocz koleżanki Janki, który jako jedyny nie spalił się podczas pacyfikacji wioski (cała koleżanka, dziecko jeszcze, spłonęło żywcem przywiązane do płotu). Podczas zesłania był spleśniały chleb, ale i zielona sukienka. Materiał na tę sukienkę dał Jance w prezencie Staszek za pierwsze pieniądze, jakie otrzymał w zapłacie za katorżniczą pracę w gułagu, po śmierci Stalina. Dla mnie była to chwila bardzo wzruszająca, dowód tego, że miłość istnieje, że mężczyzna może kochać kobietę całym sercem.

Rozdziały współczesne są dynamiczne, ale i pełne pamięci o przeszłości. Autorka spotyka ludzi, rozmawia z nimi, dyskutuje, chodzi do ich domów, pije samogon, je, ale i próbuje dowiedzieć się, co Rosjanie myślą o Polakach teraz. Autorka zwiedza Moskwę i Muzeum Gułagu, idzie pod dom Bułhakowa, jedzie koleją transsyberyjską i odwiedza Bajkał. Spotyka się z szamanem i odwiedza współczesny Kazachstan.

Książka pomimo swojej zwięzłości, jest bardzo pojemna, jest dynamiczna, wzruszająca i zapada w pamięć.


Recenzent: Izabela Łęcka

Opowieść o miłości i pamięci oraz o współczesnej wyprawie w głąb Rosji śladami rodzinnej historii

Od dziecka wiedziałam, że kiedyś pojadę na Syberię. Nie musiałam planować tej wyprawy, nie uczyłam się języka, nie kupowałam map. Wszystkie miejsca, które chciałam odwiedzić, znałam z rodzinnych opowieści, widziałam je oczami wyobraźni. Trasę podróży zaplanował dla mnie Stalin, w 1951 roku. Wtedy właśnie mój dziadek, Staszek, został zesłany do gułagu w Kazachstanie, a babcię Jankę przesiedlono z rodziną w głąb Syberii. Byli krótko po ślubie, mieli maleńkiego synka. Ich miłość została wystawiona na najtrudniejszą próbę.

***

„Zielona sukienka” to opowieść o miłości i pamięci oraz o współczesnej wyprawie w głąb Rosji śladami rodzinnej historii. Przeszłość miesza się tu z teraźniejszością, a dzisiejsza Rosja przegląda się w złowrogim obliczu ZSRR. Jest w tej opowieści i kolej transsyberyjska i buriacki szaman i morze samogonu, a także młodzi Rosjanie nieznający historii i kazachska bohema, której marzy się Zachód.