Inna Marilyn Monroe
Stwierdzić, że Marilyn Monroe była gwiazdą, to banał. Napisać, że Colin Clark jest pisarzem, to w moim odczuciu spore nadużycie, ale "Mój tydzień z Marilyn" ma coś w sobie. Osobowość najpiękniejszej blondynki, jaką poznał świat. Choć warsztat nie pozwolił Clarkowi na portret doskonale odzwierciedlający charakter aktorki, to nawet te strzępki, które możemy poznać dzięki dynamicznym dialogom, zrobiły na mnie wrażenie.
Colin Clark jest trzecim asystentem reżysera, pracującym przy filmie "Książę i aktoreczka". Kręcenie okazuje się farsą dla całej ekipy, ponieważ główna gwiazda ma problemy emocjonalne, których nikt, od reżysera aż po instruktorkę teatralną, nie potrafi zrozumieć. Jak wiadomo, asystenta ma się od wszystkiego. Dwudziestotrzyletni chłopaczek zapewne nigdy nie śmiał nawet marzyć o tym, żeby w zakresie swoich zawodowych obowiązków mieć wspieranie Marilyn Monroe. A jednak, niemożliwe stało się możliwe. Chłopiec na posyłki stał się dla Normy Jean Mortenson odskocznią od ogromnej presji, którą była wtedy otoczona. Z jednej strony, sfrustrowana ekipa filmowa, z drugiej strony świeżo poślubiony Arthur Miller, którego przerastały ciemne strony osobowości Marilyn. Balansowała na granicy załamania nerwowego, trzymając wszystkich w napięciu - przyjdzie dziś na plan, czy nie przyjdzie. Clark przez to, jak bardzo był w nią zapatrzony, mógł się pochylić nad jej problemami.
Marilyn wydaje się być dzieckiem umieszczonym w ciele zniewalająco pięknej kobiety, od której wszyscy czegoś wymagają. Bez brania poprawki na to, jak wielką wrażliwością została obdarzona. Choć tytułowy tydzień był dla Clarka niewątpliwie najbardziej emocjonującym, ja odbierałam go momentami jako bardzo smutne wydarzenie. Gdzieś między wierszami czytelnik przeżywa dramat kobiety, która powolutku, małymi krokami, spada na same dno. A najbardziej bolesne upadki to te, gdy zaczyna się je od samego szczytu.
Brakowało mi w tej książce opisów. Składa się głównie z dialogów, w których zabrakło miejsca na jakieś głębsze przemyślenia autora. Dlatego właśnie zaryzykowałam tezę, że Collin Clark dobrym pisarzem nie jest, ta książka wydaje mi się szansą, która została nie do końca wykorzystana. Zabrakło talentu i warsztatu. Co nie zmienia faktu, że aż prosi się o ekranizację, której oczywiście, mogliśmy się spodziewać. Nie nazwałabym "Mojego tygodnia z Marilyn" arcydziełem. To ciekawa historia chłopaka, któremu los postanowił ofiarować dość wyjątkowy prezent. Dla współczesnego czytelnika jest możliwością spojrzenia na osobę Marilyn w inny sposób niż dotychczasowy. Warto to uczynić, bo zapoznanie się z tak wielką osobistością, nawet na zasadzie ciastka widzianego przez szybkę w cukierni, to pouczające doświadczenie.
Recenzent: Dominika Krawczak
Rozmawiając w łóżku z Marilyn Monroe
W 1956 roku Marilyn Monroe przyjeżdża do Anglii kręcić nowy film. To jej miesiąc miodowy - dwa tygodnie wcześniej wyszła za mąż za znanego dramaturga Arthura Millera. Wszystko wygląda jednak zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażała. Członkowie ekipy filmowej uważają ją za rozkapryszoną gwiazdkę z Hollywood, brytyjski partner filmowy poniża ją przy każdej okazji, a z zapisków swojego męża dowiaduje się, jak wielkim jest dla niego rozczarowaniem.
Nieoczekiwanie Marilyn odkrywa bratnią duszę w Colinie Clarku - filmowym chłopcu na posyłki, z którym zaczyna spędzać każdą wolną chwilę. Opuszczona przez męża, właśnie jemu opowiada w łóżku o swoim dzieciństwie, karierze i o mężczyznach, którzy zrobią wszystko, aby do tego łóżka ją zaciągnąć...
Ta historia wydarzyła się naprawdę. Dopiero po wielu latach Colin Clark zdecydował się opowiedzieć o tym, co przez krótki tydzień połączyło go z amerykańską boginią kina. O czymś bardziej intensywnym i intymnym niż seks. O czymś, co na zawsze pozostało w ich sercach. O czymś, co mówi o Marilyn Monroe więcej niż setki jej biografii.
Złoty Glob i nominacja do Oscara dla Michelle Williams - odtwórczyni roli Marilyn Monroe w filmowej adaptacji książki!