Istota medycyny
Po lekturze "Cięcia..." zastanawiam się, dla kogo Weston napisała tę książkę. Dla pacjentów, żeby poczuli, że w morzu anonimowych rejestracji zdarza się lekarz myśląco-czujący? Dla kolegów po fachu: ku delikatnej przestrodze, żeby nie skupiali się tak bardzo na zaciskaniu kitli, a pamiętali o istocie medycyny? Czy może książka ta jest po prostu rozmową lekarki z samą sobą, zatrzymaniem się pomiędzy cięciami, które przecież dotyczą ludzi, nie narządów. Czy nie są to przypadkiem "pytania zadawane sobie": czy jestem chirurgiem, bo chcę należeć do elity i być nietykalna, czy chcę nim być, bo nie wszyscy lekarze, których spotkałam to czujący ludzie, czy może jestem lekarzem, by próbować zrealizować misję, tak, misję, kompetentnego lekarza mówiącego ludzkim głosem?Dla mnie zdecydowanie wariant ostatni. Podoba mi się w tej książce rzadka umiejętność przyznawania się do porażek: że się niedostatecznie słuchało małego Bena z rakiem głowy, że się go nie przytuliło, kiedy oczekiwał nie na diagnozę czy morfinę, ale na dotyk człowieka. Podoba mi się przyznawanie do strachu: przed śmiercią, przed nietrafną diagnozą; świadomość, że jest się omylną; podoba mi się dojrzewanie studentki medycyny do bycia lekarzem, tzn. wiedzy, że wiem niewiele i że należy rozmawiać. I że najbardziej tnie skalpel obojętności, systemu. Podoba mi się wstyd Autorki: że stchórzyła przed szefem i nie zareagowała, jak jej dyktował instynkt; że uległa presji chichotu, w czasie porannych odpraw, gdy besztano jej kolegów za zbyt dużą liczbę przyjęć do szpitala, i odesłała do domu tych, którzy powinni zostać. Podoba mi się niemy żal Weston, że system medyczny to system bezdusznej biurokracji, która nie przewiduje opieki nad 16-latką, która właśnie poroniła, rodzicami, którzy się boją. Że wszystko ogranicza się go pospiesznego, wyuczonego wzruszenia lekarza, gdy mówi, że ktoś umarł, posługując się przy tym szyfrem medycznego języka-pająka. Podoba mi się stawanie po stronie pacjenta, choć niejednokrotnie za późno...
Ale myślę sobie - skoro lekarz, gdzieś potem, potrafi wrócić myślami nie do przypadku, ale człowieka, konkretnej twarzy, wart jest szacunku. Może należy do tego rodzaju ludzi, których musi trzepnąć porządnie, żeby w ogóle coś się w nim zaczęło dziać? Godna szacunku jest pokora, ale i determinacja, podobna Kępińskiemu, z jaką Weston pisze o potrzebie komunikacji między pacjentem i lekarzem, ale nade wszystko między lekarzami, którzy dość szybko zapominają, po co są, skupiając się na uwielbieniu własnym, klanach, wygórowanej ambicji wąskich specjalizacji, do których idzie się "po trupach", zakleszczając w wąskim, wybiórczym zagadnieniu, tracąc czujność, instynkt i pasję. „Cięcie..." jest potrzebne dla tych, którzy powinni pomyśleć o cięciu - swego ego, odrzucania bliskości, partnerstwa. Cięciu póz, władzy i awansów na rzecz ciszy, skupienia i pacjenta. Lekarze, którzy zaczynają "być zakochani w sobie z wzajemnością", mianują siebie bogami; kpią tych, dla których ważny jest dom, jako azyl i dystans, często należą do kalek emocji, robotów w medycznych koralikach symptomów. Są karykaturami siebie, samotni, odizolowani, popadają w alkoholizm. Lekarze, którzy nie umieją mówić „nie wiem" czy „proszę o pomoc", czy zwyczajnie słyszeć... Czytając tę książkę pomyślałam, że chętnie oddałabym się lekturze podobnej, ale o polskich szpitalach. Ale... Kto odważy się naruszyć medyczną poprawność? Zaryzykować kontrowersje? Spowodować dyskusję? Lepiej siedzieć na znanym zydelku etatu i narzekać albo się śmiać, albo kpić. I nic nie robić. Choćby, jak Gabriel Weston, zmusić do myślenia: siebie i tych, co „zostali z tymi, co zostali".
Recenzent: Katarzyna Golanowska
Co czuje chirurg, gdy wykonuje cięcie, które może zdecydować o ludzkim życiu?
Jakie rozterki przeżywa lekarz, który zakochał się w pacjencie i otrzymuje zaproszenie do (szpitalnego!) łóżka?
Jak się zachować, gdy niekompetencja przełożonego może doprowadzić do śmierci pacjenta?
Ile sił trzeba, aby powiedzieć dwudziestolatkowi, że zostało mu kilka dni życia? W Cięciu brytyjska chirurg Gabriel Weston przedstawia zarówno mrożące krew w żyłach opowieści z sali operacyjnej, jak i codzienne życie lekarza. Podobnie jak Komplikacje Atula Gawande czy serial Chirurdzy książka Weston pozwala spojrzeć na szpital i to, co się w nim dzieje, z perspektywy personelu. Cięcie w szczery sposób opisuje blaski i cienie życia chirurga. Opowiada o dramatycznych operacjach, które przeprowadziła autorka, i o jej drodze do zawodu - od pierwszych wizyt w prosektorium do walki o pozycję, którą kobieta musi stoczyć w zdominowanej przez machos medycznej hierarchii.
„Eleganckie i rewelacyjne spojrzenie w świat chirurgów [...] Nie pamiętam, kiedy czytałam książkę, która tak mocno by mnie pochłonęła” Elizabeth Day, „The Observer” „Weston przetrwała w męskim świecie sali operacyjnej. I jeszcze napisała o tym książkę!” „The Guardian”