Kinga Stępień
Tak naprawdę to "Marzycielka z Ostendy" jest uznawana za najważniejszą, ale pragnę zwrócić uwagę na drugie z opowiadań w tej książce, czyli na "Zbrodnię doskonałą". Najpierw poznajemy szczegóły tytułowej zbrodni, następnie autor wprowadza nas do motywów zabójczyni, a na samym końcu pokazuje, jaka była prawda. A była zaskakująca.
Zaczynając czytać to opowiadanie, nie byłam nastawiona przychylnie. Do głowy przyszedł mi tani kryminał. Gdy jednak zaczęłam "wchodzić" w treść opowiadania, odkryłam, że nie jest to coś, obok czego można przejść obojętnie. Dlatego "Zbrodnia doskonała" została moim ulubionym opowiadanie Schmitta. Za co? W "Zbrodni..." cenię najbardziej to, że prawdy dowiadujemy się stopniowo, nie od razu. Zresztą pierwsza prawda jest tylko pozorna. Dopiero końcowe wydarzenia pokazują, co główna bohaterka tak naprawdę zrobiła.
Polecam tę książkę wszystkim czytelnikom, którzy chcą pogłówkować się, co będzie na końcu, którzy przeczytają opowiadanie jednym tchem, byle szybko dowiedzieć się, jak było naprawdę.
Recenzent: Zbrodnia doskonała
Opowieść o pięknie, które jest w każdej z nas.
Takiej miłości i namiętności nie przeżyła ani nigdy wcześniej, ani nigdy później. Pamięta wszystko. Jego smak, zapach, miękki dotyk jego dłoni. I nie miało znaczenia, kim był. Wystarczyło, że pozostawał władcą jej serca.
Ale czy ta historia wydarzyła się naprawdę? Czy to wspomnienia, wciąż powracające ze zdwojoną siłą, czy tylko fantazje schorowanej kobiety?
W "Marzycielce z Ostendy" Éric-Emmanuel Schmitt z właściwą sobie czułością bada kruchą naturę wspomnień, impresji, wyobrażeń. Bo to dzięki nim odbywamy najpiękniejsze podróże do krainy zmysłowości. Dzięki nim uczymy się kochać siebie.