Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Matt Hidalf i Błyskawica Widmo

Książka dla młodszych Czytelników, jednak idealna również dla starszych

Matt Hidalf od zawsze sprawiał problemy. Jeśli ktoś coś zbroił, można było w ciemno zakładać, że to on. Mimo swojego młodego wieku, zdążył nagrabić sobie u samego króla i gościć na pierwszych stronach Proroka Królewskiego. Chłopiec jest znany z kombinowania, oszukiwania, kłamania, et cetera, et cetera. Tym razem chce się dostać do Akademii Elity. Z tym, że nie uczył się w ogóle. A nawet uczniowie, którzy pół życia spędzają nad książkami, mają kłopoty z dostaniem się do Akademii. Jak więc Matt chce się tam dostać, skoro nie ma szans na oszukiwanie podczas egzaminu? Cóż, on potraktował to jako wyzwanie...

Dobra, zacznę od tego, że mimo że mam 15 lat, ciągle lubię czytać książki dla dzieci. Nie żebym uważała się za nie wiadomo jak dorosłą, ale w każdym z nas siedzi dzieciak, prawda? Sięgając po tę pozycję, nie spodziewałam się, że będę czerpała z czytania jej taką przyjemność. Ponieważ ostatnio mam wrażenie, że leży na mnie spora odpowiedzialność za wszystko, co robię, wyjątkowo spodobał mi się ten powrót do beztroskich czasów. Z tą książką potrafiłam zapomnieć o swoich obowiązkach, o tym, że czeka mnie wybór liceum, o nauce, o wszystkim. Za każdym razem potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy, nieważne w jak złym humorze byłam. Główny bohater, tytułowy Matt Hidalf, zdaje się nie mieć problemów. Przez pryzmat tego, jak on je postrzega, nie wydają się być tak istotne. I to polubiłam najbardziej. Wiadomo, taka ma być właśnie książka dla dzieci, jednak nie we wszystkich można to znaleźć, czyni to w moich oczach lekturę wyjątkową.

Matt jest wyjątkowo bystrym chłopakiem. Na każdej stronie powieści zadziwiał mnie jego spryt, byłam pod wrażeniem jego pozornie błahych pomysłów. Był najzabawniejszą postacią, z jaką ostatnio miałam styczność, za co należy się ogromny plus.

Książka jest napisana w łatwy sposób, czyta się ją szybko, wiec jest świetna dla młodszych czytelników. Literki są dość spore, więc choć książka ma około czterystu stron, nie dłuży się.

Sama historia też należy do plusów. Choć okładka może mylić, nie chodzi o błyskawicę jako taką, akcja nie będzie utrzymana też w jakimś mrocznym klimacie (bo to jedyne, co skojarzyło mi się, po zobaczeniu błyskawic na okładce). Nie jest też podobna do Harry'ego Pottera w takim stopniu, jak można było przypuszczać - jeden jedyny raz, kiedy pomyślałam, że może przypominać tę historię, to ten, kiedy czytałam opis z okładki. I moim zdaniem to dobrze, bo Harry Potter jest jeden i wszystkie powieści, które mają go zastąpić, są zazwyczaj kiepskie, a ta do kiepskich na pewno nie należy.

Minusów znaleźć nie potrafiłam. Z każdą stroną utwierdzałam się w przekonaniu, że ta książka jest niesamowita. Z niecierpliwością czekam na część kolejną - po prostu muszę ją przeczytać. Kiedy skończyłam "Błyskawicę Widmo", czułam ogromny niedosyt, mam więc nadzieję, że kontynuacja będzie na takim samym poziomie.

Uważam tę książkę za idealny prezent dla chłopców w wieku 8-12 lat, choć dziewczyny też nie powinny narzekać. Ja sama planuję podłożyć tę książkę kuzynowi, kiedy podrośnie, i mam ogromną nadzieję, że spodoba mu się tak samo, jak mi.


Recenzent: Magdalena Olszówka

Christophe Mauri

Matt Hidalf i Błyskawica Widmo

Tłumaczenie: Magdalena Talar

Kto tym razem dostanie się do szkoły czarów?

Obok Matta Hidalfa nie można przejść obojętnie. Ożenił króla z bezzębną wiedźmą, postanowił oszukać nieomylne biuro wykrywania oszustw, bo marzył o tym, żeby wstąpić do Akademii Elity, a do tego bardzo często gości na pierwszej stronie „Proroka Królewskiego”.

Jedni nazywają go osobistym wrogiem (król), drudzy leniwym i zarozumiałym pierwszoroczniakiem (dyrektorka Akademii), a jeszcze inni rozwydrzonym śpiochem (dyspozytorka łóżek). Tylko jeden człowiek, Luis Serra, kapitan wojowników, wierzy, że Matt to ktoś wyjątkowy, kto może uratować królestwo.

Czy Matt wam kogoś nie przypomina?

Kim tak naprawdę jest?