Kto się boi dzikiej bestii, nie powinien wchodzić do lasu
„Kto się boi dzikiej bestii" autorstwa Karin Fossum, zwanej norweską królową kryminału, to trzecia książka z serii o inspektorze Konradzie Sejerze. Po opisie spodziewałam się arcydzieła. Sama raczej nie określiłabym powieści tym mianem, ale uważam, iż jest naprawdę dobra.
Dwaj mężczyźni. Jeden - nieustannie wpychający swoje jelita z powrotem do brzucha i zwijający się z bólu, czekając aż wielka rana cięta, ciągnąca się od pępka po gardło, znów się zasklepi, tworząc nieestetyczną szramę. Drugi - bandyta, któremu napad na bank nie wyszedł tak dobrze, jak to sobie wcześniej zaplanował. Co tu dużo mówić, poszło mu wręcz fatalnie. Akcja dzieje się w Norwegii. Szkoda tylko, że latem. Oczywiście, wiem, że występuje tam i ta pora roku, ale zima jest charakterystyczna dla skandynawskich kryminałów. Autorka chyba chciała pokazać swój kraj od innej strony, ale uważam, że było to całkiem zbędne. Upał w Norwegii jest czymś niewyobrażalnym, wręcz nie mieści się w głowie.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny, muszę przyznać, że mocno mnie zaskoczył. Od samego początku mamy tylko jednego podejrzanego o zabójstwo, jednak po jakimś czasie wszystko się komplikuje - morderca staje się ofiarą. Policja jest skołowana, czytelnik zresztą też. A zakończenie jest zarówno zaskakujące, jak i banalne. Więcej nie zdradzę, by nie zabrać wam przyjemności czytania.
Karin Fossum przez wiele lat pracowała w szpitalu psychiatrycznym, dzięki czemu w jej powieściach na pierwszy plan nie wysuwa się zbrodnia, a to, co dzieje się w głowach bohaterów. Perfekcyjnie nakreśla ich portrety psychologiczne. Bardzo mi się to podoba, gdyż nie we wszystkich kryminałach autor naprawdę wie, jak opisać przeżycia postaci.
Niestety, rozczarował mnie wątek inspektora Sejera. Skoro jest o nim cały cykl, powinniśmy go bliżej poznać. Tymczasem dowiadujemy się tylko, że ma za sobą związek z niejaką Elise. Autorka nie zdradza, co stało się z tą kobietą. Odeszła od policjanta? A może nie żyje? Chciałabym się tego dowiedzieć.
Jeżeli chcecie zapoznać się z tą książką, to dobrze radzę - nie przyglądajcie się zbytnio okładce. Można z niej wyczytać za wiele. Graficy się niestety nie popisali - podali czytelnikom odpowiedzi na nurtujące ich pytania na tacy. Szkoda, bo po dokładnym przeanalizowaniu okładki wiedziałam już, jak książka się skończy.
Recenzent: Natalia Skorupa
Halldis Horn zamordowano na progu jej domu. Na miejscu zbrodni widziano lokalnego „świra” Errkiego, uciekiniera z zakładu dla obłąkanych. Wątpliwości co do jego winy ma tylko Sara, psycholog chłopca. Śledztwo prowadzi Konrad Sejer, znany nam już z Nie oglądaj się. Następnego ranka napada na bank niejaki Morgan, jego zakładnikiem zostanie Errki. Uciekają w góry, ale szybko okaże się, że to nie porwany, ale porywacz stanie się ofiarą..., a także jedynym przyjacielem. W tle rozgrywa się lekko i subtelnie zarysowana historia uczucia budzącego się we wdowcu Sejerze do przenikliwej i przekornej pani psycholog. Kto zabił Halldis Horn? Sejer znajdzie winnego, ale co stało za tą zbrodnią? Jak to bywa u Fossum, sprawa morderstw czy napadu jest mniej zajmująca od tego, co dzieje się w głowach bohaterów. Wrażliwość autorki na odmieńców, doświadczenie z pracy w szpitalach psychiatrycznych oraz umiejętność tworzenia zgrabnych konstrukcji kryminalnych sprawiają, że książka wciąga, choć śledztwo autorki dotyczy nie zbrodni, a logiki poczynań morderców, ich traum oraz interakcji z innymi ludźmi. Karin Fossum, zwana „norweską królową kryminału”, jest często porównywana do Henninga Mankella. Jej znak rozpoznawczy to mistrzowskie portrety psychologiczne postaci i tajemniczy skandynawski klimat. Sławę przyniosła autorce seria powieści o śledztwach prowadzonych przez Konrada Sejera - samotnego wdowca ze specyficznym poczuciem humoru, nie umiejącego nawiązywać kontaktu z ludźmi.