Między pamiętnikiem a reportażem
„Pozdrowienia z Korei" to kronika rocznego pobytu autorki Suki Kim w Korei Północnej. Uczyła tam języka angielskiego studentów pochodzących z tamtejszej elity. To że żyła tam na co dzień dało jej możliwość nie tylko poznania młodzieży, ale też poznania ich życia i sposobu na życie.Niestety, to co wyłania się z tej publikacji, nie odbiega od tego, co piszą o tym kraju. Wyłania się obraz kraju zamkniętego (nie chce użyć tu słowa „więzienie" ale bardzo pasuje...).
Autorka trafiła do kampusu dla studentów. Życie tam wyglądało jak w więzieniu i tak można się było czuć. Wszystkie czynności odbywały się pod czujnymi oczami strażników. Bez kontaktu ze światem zewnętrznym. W tym zamkniętym świecie trzeba się kontrolować, aby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego, niestosownego, zabronionego przez rządzących... Suki Kim przekraczając próg uniwersytetu dla mężczyzn dostaje listę, czego robić jej nie wolno. Długa lista zakazów zawiera np. niemożność rozmawiania o świecie zewnętrznym (wszystkim, począwszy od literatury na polityce skończywszy) czy niemożność opuszczania terenu kampusu (wyjątkiem są wycieczki z opiekunami do miejsc kultu Wielkich Wodzów i zakupy spożywcze). Program zajęć musi być wcześniej zaakceptowany, a każda lekcja i rozmowa jest nagrywana.
Dla mnie z racji jednych ze skończonych studiów (socjologia) ciekawy jest opis mentalności studentów koreańskich. Nie myślą w systemie „JA". Dla nich istnieje tylko „MY". Wszystko robią razem. Jednak trzeba docenić, że wszystko, co robią, robią z wielkim entuzjazmem. Są nauczeni, że ojczyzna jest najważniejsza. Za to bardzo mało wiedzą o otaczającym ich świecie. Ale wcale nie może nas to dziwić - nie mają dostępu do internetu, a to, czego mogli się uczyć, jest ściśle kontrolowane. Ale jest też druga strona - młodzi ludzie są mili i pracowici, chłoną wiedzę i chcą wiedzieć więcej...
Mieszkanie w Pjonjgangu jest jak życie w akwarium. Cokolwiek powiesz i cokolwiek zrobisz, zostanie usłyszane i dostrzeżone.
Takie wskazówki otrzymała Suki Kim przed swoim wyjazdem do stolicy Korei Północnej, gdzie uczyła angielskiego dzieci wysoko postawionych dygnitarzy partyjnych. Żyjąc w absurdalnym i przerażającym świecie komunistycznego terroru miała okazję poznać mentalność młodych Koreańczyków i ich sposób rozumienia świata, wykrzywiony przez propagandę państwową. Przekonała się, jak wygląda codzienność ludzi mieszkających w kraju, w którym ziścił się najgorszy Orwellowski koszmar.
Na końcu książki autorka określił swoje „dzieło" jako coś między pamiętnikiem a reportażem. Umieściła w nim dużo prywatnych myśli. Dzięki temu książkę czytało się bardzo dobrze.
„Pozdrowienia z Korei" to przerażający dokument o państwie, które prowadzi niezwykle skuteczną propagandę, skazując tym samym swoim obywateli na bycie niewolnikami.
Autorka jest z pochodzenia Koreanką. Jednak wyemigrowała wraz z rodzicami do Stanów. Dzięki temu bardzo dobrze orientuje się w kulturze i wyraźnie zaznacza to, co widziała w Korei Północnej, a to co zna z Korei Południowej. Opowieści dotyczące jej rodziny udowadniają, że podział to była jedna z największych tragedii tego narodu.
Polecam wszystkim którzy zastanawiają się, czy takie totalitarne państwa jak Korea w XXI wieku to przeżytek, czy raczej dążenie do całkowitego podporządkowania sobie obywateli.
Recenzent: Marta Wróbel
Suki Kim
Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit
Tłumaczenie: Agnieszka Sobolewska
Codzienność ludzi mieszkających w kraju, w którym ziścił się najgorszy Orwellowski koszmar
Gdy będziesz wychodziła na zajęcia, załóż marynarkę i spódniczkę. Dżinsy są zabronione! Unikaj biżuterii. Nie wolno ci posiadać zagranicznych magazynów ani książek, chyba że wcześniej zostały zaakceptowane. Uważaj na to, co mówisz. Jeśli ktoś zapyta cię o polityczną sprawę, odpowiedz tylko: „Nie wiem” i zakończ szybko rozmowę. Nie porównuj otaczającej rzeczywistości do tej z twojego rodzinnego kraju – może to zostać uznane za krytykę. Podczas wyjazdów zabronione jest rozmawianie i wspólne jedzenie posiłków z miejscowymi.
Mieszkanie w Pjonjgangu jest jak życie w akwarium. Cokolwiek powiesz i cokolwiek zrobisz, zostanie usłyszane i dostrzeżone.
Takie wskazówki otrzymała Suki Kim przed swoim wyjazdem do stolicy Korei Północnej, gdzie uczyła angielskiego dzieci wysoko postawionych dygnitarzy partyjnych. Żyjąc w absurdalnym i przerażającym świecie komunistycznego terroru miała okazję poznać mentalność młodych Koreańczyków i ich sposób rozumienia świata, wykrzywiony przez propagandę państwową. Przekonała się, jak wygląda codzienność ludzi mieszkających w kraju, w którym ziścił się najgorszy Orwellowski koszmar.