Niespieszne przypominanie Polesia
Historie zebrane przez Małgorzatę Szejnert snują się łagodnie i melancholijnie. Tempo opowieści jest niespieszne, podobnie jak podróż autorki przez Polesie. Ten literacki reportaż jest próbą odtworzenia przeszłości na podstawie dopasowywania opowieści ostatnich mieszkańców do pozostałych artefaktów i utrwalenia jej za pomocą słowa pisanego. Kiedyś odwiedzili Polesie Lousie Arner Boyd (1934 r.), współpracująca z Amerykańskim Towarzystwem Geograficznym czy sir Adrian Paul Ghislain Carton de Wiart (połowa lat 20. XX wieku) - brytyjski żołnierz i arystokrata, którego oficerem łącznikowym był Karol Radziwiłł. Gdy zawarli bliższą znajomość, został zaproszony do Mankiewicz - książęcych włości, wielkiego obszaru polowań. Swoje miejsce znalazł w Prostyniu nad Lwą - wyspie otoczonej puszczą, gdzie żył odcięty od świata, polując, kompletując bibliotekę i sprowadzając obrazy Fałata oraz Kossaka. Po kilkudziesięciu latach fascynacji Polesiem uległa także i sama autorka.Z nostalgią i życzliwą ciekawością, szukająca śladów reporterka, przemierza kolejne poleskie miejscowości. Z żalem za przemijaniem i niszczeniem łączy się zaskoczenie możliwością nagłego wymazania z przestrzeni, znikania z przyrody całych budynków, dworów, cmentarzy, a także przemieszczenia podczas drugiej wojny połowy ludności Białorusi. Autorka szuka dawnych zabudowań pińskiej Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej, która początkowo była we włościach Polaków (pierwszy okręt „Kraków" przemianowany został później na „Smoleńsk"). Powstała z tęsknoty do morza, do którego nie mieliśmy wtedy dostępu. Została zatopiona, w obawie przed tym, że może dostać się w ręce Niemców w czasie II wojny światowej. Opisuje niszczenie cerkwi prawosławnych, którego dopuściły się władze polskie w 1938 w okolicach Chełmna. Szuka świadków wysadzenia w powietrze kościoła Jezuitów w Pińsku w 1954 r. i odkrywa zaskakującą logikę: „Władza sowiecka, chętnie likwidująca dawne historyczne nekropolie, potrzebowała argumentów społecznych, takich właśnie jak szkoła lub przedszkole". Z tych powodów obecnie w Pińsku, na miejscu dawnego cmentarza, chasydzi modlą się za tych, którzy zostali zamordowani w haniebnej egzekucji, z zazdrości o sukcesy handlowe i przemysłowe.
Polesie było tyglem narodowym, w którym sąsiadowali ze sobą Polacy, Białorusini i Rosjanie. Jak wygląda okolica? Esencją polskiej wsi są Kudrycze z rozlanymi wodami i typowo poleskim budownictwem (płoty z łozy, łodzie) - miejsce kiedyś rozśpiewane, dziś - milczące i zawstydzone pytaniami o dawne pieśni. Dla Poleszczuków rozumienie ojczyzny ma z tego względu charakter bardziej lokalny, to raczej mała ojczyzna, która jest im bliska; starsi żyją w tradycyjnej, mitologicznej kulturze. Na jarmarkach handlowali z Żydami i Cyganami. W Motolu ludność chrześcijańska i żydowska żyła zgodnie; bez Żydów organizacja życia na wsi byłaby niemożliwa. To stamtąd pochodził pierwszy izraelski prezydent Chaim Ariel Weizmann i tam znajduje się centrum jego pamięci.
Polesie ma też swojego Napoleona, który nazywał się Orda. Trudno rozsądzić, kim był - Polakiem czy Białorusinem? „ Ano, co zrobić, że historia tak plącze: to nasze, to wasze. Ale u was w Polsce więcej się zachowało, tu prawie pustynia" - tłumaczy jeden z rozmówców. Orda malował akwarelami pejzaże utrwalające historię jego kraju, pamiątki przeszłości, zanim zniszczy je czas albo ludzka ignorancja i złość.
Jednym z ciekawszych zestawień, które obrazuje relacje między panami i chłopami, jest porównanie - w obliczu rewolucji („zabić pana, żeby zostać panem") - dwóch poleskich dworów: w Porzeczu i Mołodowie. Panem pierwszego z nich był Roman Skirmunt, opiekun wsi, który sprawiedliwie traktował poddanych. Był przekonany, że nie musi się ich bać, jednak i on został zamordowany w lesie. Właściciel Mołodowy - Henryk Skirmunt, był arystokratą wyniosłym, kształcił się u wybitnych muzyków, m.in. Antoniego Rubinsteina, pisał dramaty i przyjaźnił się z Elizą Orzeszkową. Zabity przez chłopów na rozkaz ich komunistycznych przywódców 20 września 1939 r. Do ważnych postaci Małgorzata Szejnert zalicza również prof. Klimczuka, urodzony na Polesiu „za Polski", który tłumaczy Biblię na język swojej wsi. Wśród postaci tragicznych jest Piotr Połchowski - zielonoświątkowiec oskarżony o propagowanie sekty wbrew ateistycznemu światopoglądowi komunistycznemu.
Postacie z opowieści Małgorzaty Szejnert spotykają się ze sobą w kolejnych tekstach - historia, która powstaje ze zlepków wspomnień, obrazów i ruin, zatacza krąg. Czas na Polesiu jest kolisty, a nie linearny. Zafascynowani tym odludnym miejscem, w którym można się zaszyć i schować przed światem, zatrzymują czas, i choć są to jedynie nieliczni, pojawiają się regularnie w kolejnych pokoleniach, niekoniecznie poleskich. Pod wpływem uroku Polesia pozostaje obecnie Maria Söderberg. Szwedka, zainteresowana Białorusią - szczególnie po przeczytaniu „Imperium" Ryszarda Kapuścińskiego, który nie zdążył napisać o swojej małej ojczyźnie. By uratować język, organizuje spotkania literackie i warsztaty dla młodzieży. Tytuł książki, zawierający sugestię usypania gór, nawiązuje do ludzkiej potrzeby przestrzeni, która miałaby wartość oraz artefaktów, które potwierdzałyby tożsamość (stąd odbudowa pałacu Sapiehów w Różanie, dworku Kościuszki w Mereczowszczyźnie, obok niego pałac Pusłowskich, a także pałac Juliana Ursyna Niemcewicza w Skokach). To cytat z pięknego wiersza Uładzimira Lankiewicza Ffynnon Garw; zamiast rozległych bagien - potrzeba wysokiej góry, bo upadek z niej to co innego, niż wciągnięcie przez mokradło.
Recenzent: Joanna Maj
Porywająca podróż do najbliższej z mitycznych krain
"Usypać góry. Historie z Polesia" to fenomen polskich Kresów w pigułce. Wciągająca opowieść o krainie, w której żyli obok siebie Polacy, Litwini, Białorusini i Żydzi. Ale też „tutejsi” – Poleszucy, dla których ojczyzna to nie historia czy polityka, ale miejsce człowieka w kosmosie. To zatrzymany w czasie świat królewiąt, panów i chłopów, przemysłowców, kupców i cadyków oraz jego dramatyczny koniec.
Co o Polesiu wiedzieli w latach 30. XX wieku Amerykanka Louise Boyd, niestrudzona badaczka Arktyki, oraz generał Carton de Wiart, weteran brytyjskich wojen w Afryce? Dlaczego na miejsce kolejnych eskapad wybierają właśnie polskie mokradła? Czy przeczytali u Herodota, że żyje tam lud czarnoksiężników, którzy raz w roku zamieniają się w wilki? Może słyszeli o legendarnym grobie Owidiusza? Na początku wieku XXI Małgorzata Szejnert wyrusza ich tropem.
Reporterka niestrudzenie szuka śladów zatopionej Flotylli Pińskiej. Przybliża małą ojczyznę Ryszarda Kapuścińskiego, której on sam nie zdążył opisać. I oddaje głos mieszkającym tam ludziom, żyjącym z dala od wielkiej polityki, chroniącym swoje wyznania i języki, wierzącym, że ciągle można uratować to, co zniszczyła władza sowiecka.