Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce

Nowa, śmiała i świetna odsłona Kamila Janickiego

Rok 2015. Co my tam mamy na tapecie, jakie tematy przewijają się w debacie publicznej? Gender zagrażające polskiej tradycji i kulturze. Zalegalizować, (ale raczej) nie zalegalizować związki homoseksualne? Edukacja seksualna - jaka, ale przede wszystkim czy w ogóle i od kiedy?

Gdyby przed ludźmi żyjącymi w epoce dwudziestolecia międzywojennego dało się uchylić drzwi czasu i historii, i jakimś cudem dano by im możliwość zajrzenia w XXI wiek, pewnie przyszłoby im do głowy tylko jedno pytanie: a ci nadal o tym? Skoro my się tym zajmowaliśmy, to co oni robili przez tyle lat?! Ano właśnie, nie wiadomo. Nam, współczesnym, wydaje się, że dopiero wszystko odkrywamy i próbujemy nadać pewnym kwestiom normatywny wymiar, a to guzik prawda. Po lekturze najnowszej książki Kamila Janickiego można dojść do wniosku, że te 76 lat, które upłynęły od drastycznego końca międzywojnia, zdarzyło się tylko w sensie dosłownym, bo pod względem dyskutowanej problematyki nadal, jako społeczeństwo, jesteśmy w tym samym miejscu. I mimo pewnego postępu, ciągle kręcimy się w kółko.
Nie od rzeczy będzie chyba także refleksja, że odradzający się po odzyskaniu niepodległości naród polski, był w pewnym stopniu dużo odważniejszy, niż obecne pokolenia, a niektórzy jego przedstawiciele stawali się pionierami w dziedzinie ludzkiej seksualności, wyprzedzającym tym samym świat. Ale jest jeszcze jedno podobieństwo naszych czasów do tych przedwojennych: i wtedy, i dziś, możemy mówić o epoce hipokryzji. Teraz, mimo że prawie każdy produkt próbuje nam się sprzedać za pomocą seksu, to jednocześnie nadal jest on swoistym tabu. A dlaczego w odniesieniu do lat między dwiema wojnami światowymi mówimy o hipokryzji? Za Janickim spieszę z wyjaśnieniem.

„W 1918 roku narodziła się nie jedna Polska, ale przynajmniej dwie. Ta pruderyjna, a często także zakłamana. Polska, która zdelegalizowała domy publiczne i sutenerstwo, pozostawiając prostytucję i udając, że problemu nie ma. Ta, w której życie płciowe funkcjonowało wyłącznie w kategoriach grzechu, zboczenia lub przykrej konieczności. Oraz druga Polska - domagająca się, w ślad za Zofią Nałkowską, „całego życia" (czyli „równouprawnienia w pracy, na ulicy, przy urnie - i w łóżku", str. 34). Ale domagająca się go w wielu przypadkach bezładnie, roszczeniowo i bez żadnej kontroli. Dla idei wolnej miłości gotowa akceptować rozpad rodzin, krzywdę kobiet, a nawet przypadki pedofilii" (str. 39).

„Seks w przedwojennej Warszawie czy Krakowie był wszędzie. Małżeńskie wielokąty, orgie, stosunek na ławce w parku i w wagonie pociągu. Do tego postulaty zupełnego zniesienia monogamii i tradycyjnej instytucji małżeństwa. Ale też: poważnego potraktowania potrzeb i oczekiwań kobiet. Postęp w skrajnej formie (...). Dla obywateli drugiej - tylko tej drugiej - Polski to była codzienność. Na tle sytuacji w dużych miastach w latach trzydziestych to raczej III Rzeczpospolitą należałoby uznać za pruderyjną i wyzutą z seksu" (str. 39-40). Myślę, że nawet wielki miłośnik dwudziestolecia międzywojennego nie ma większego pojęcia o tym światopoglądowym sporze i o tym, że przez nasz kraj przetoczyła się rewolucja seksualna. Tym większe więc należą się autorowi wyrazy uznania - z mojej strony ma je zapewnione - za podjęcie tego tematu.

„Epoka hipokryzji" ukazała się w nowej serii Wydawnictwa Znak i spokojnie można o niej powiedzieć, że jest jedną wielką ciekawostką historyczną. Dlatego też to nieco banalne stwierdzenie, iż czyta się ją z wielkim zainteresowaniem, będzie tu jak najbardziej na miejscu. Ułożony naprędce slogan „Tak o dwudziestoleciu jeszcze nikt nie pisał" będzie mieć wymiar nie tylko zachęcający, ale przede wszystkim dosłowny, gdyż jak podkreśla sam Janicki, „odsłonięcie erotycznego oblicza dawno minionej epoki stanowi zadanie karkołomne, tym bardziej w sytuacji, gdy jest to temat niemal nieobecny w badaniach naukowych" (str. 417). Dlatego też to popularnonaukowe opracowanie ma bez wątpienia walor wyjątkowo poznawczy. Na podkreślenie zasługuje także bogata bibliografia z epoki, na jakiej opierał się pisarz i naprawdę można się zdziwić, ile książek i artykułów dotyczących życia intymnego wówczas powstało, choć będzie to pewnie świadczyć o tym, że sami ulegamy stereotypowi i zakładamy, że w międzywojniu o seksie nie mówiono głośno.

A mówiono, oj mówiono. Czasem niekoniecznie z sensem. Część z opinii głoszonych w Drugiej Rzeczpospolitej, z dzisiejszego punktu widzenia i wiedzy może śmieszyć. Przykład? Proszę bardzo. Sperma powstaje nie w jądrach, a w mózgu. Tak więc masturbacja, czyli „sztuczne pobudzanie narządów płciowych miało prowadzić do jego nadwyrężania" (str. 110). Onanizm wiódł do „ostrych schorzeń układu pokarmowego, epilepsji, astmy, halucynacji, zapalenia płuc, przewlekłych migren, zaników pamięci, chorób układu krążenia, podrażnień skóry i kataru macicy (...). Potem była już tylko śmierć" (tamże). I jeszcze jeden cytat, ale tym razem bardziej dla ukazania, jakim świetnym, lekkim i zabawnym, stylem posługuje się Kamil Janicki: „Żyjący sto lat temu Polacy nie potrzebowali filmów i seriali o umarłych wstających z grobu. Zombie to była dla nich rzeczywistość dnia codziennego. Powłócząca nogami, gnijąca od środka i charcząca na w pół zrozumiałe słowa skorupa człowieka? Każdy wiedział co to. Rzecz jasna, onanista" (str. 107). Zapytać by można: skoro masturbacja była samym złem, to dlaczego „normalny" seks już nie? I na to pytanie ówcześni „specjaliści" mieli odpowiedź, ale po nią odsyłam do książki. A Janicki przedstawia dalej drogę od przekonania o „zgubnej pladze samogwałtu" do odkrywania przez Polaków autoerotyzmu.

Wspomniałam, że część opinii może śmieszyć, ale czasem jest dokładnie odwrotnie, gdy człowiek uświadomi sobie, że ludzie stosowali w praktyce to, co wyczytali. A zgrozę budzą na przykład niektóre proponowane metody „antykoncepcyjne".

Było już śmiesznie, było dramatycznie, teraz czas na to, czym Polacy mogą się pochwalić. Na długo przed Amerykanami, „krakowski położnik Henryk Jordan w 1881 roku sporządził dokładny, biologiczny opis stosunku płciowego, także z perspektywy kobiety (...). Dociekliwy krakus odkrył kobiecy orgazm", więc wiemy już, dlaczego Jordan „ma park swojego imienia w samym środku Krakowa. Zasłużył" (str. 31). Z kolei „nowoczesną, lateksową prezerwatywę" wynalazł „prosty chłopak z Konina, Izrael From" - „w 1916 roku złożył w niemieckim urzędzie patentowym wniosek, który miał odmienić oblicze seksu" (str. 341). No cóż, nie bez powodu Irena Krzywicka, „jedna z osób najbardziej zasłużonych dla polskiego wyzwolenia obyczajowego" (str. 416), pod koniec swego długiego życia stwierdziła, że „myśmy przecież byli pierwsi..." (str. 416).

„Epoka hipokryzji" jest publikacją absolutnie fenomenalną, a przesłanki ku takiemu stwierdzeniu są następujące. Po pierwsze, a co już nadmieniłam, jest wciągająca i interesująca, ponieważ zagląda do sypialni przedwojennych Polaków, czyli podejmuje temat dotąd niespotykany, a przecież także będący częścią naszej historii. Po drugie, jest napisana arcyciekawie - wdzięcznie, z humorem, czasem z ironią; i tak naprawdę z jednej strony czytelnik chłonie nowe dla niego informacje, a z drugiej delektuje się stylem i ma z niego wielką uciechę. I wreszcie po trzecie, a wynikające z powyższych rozważań, ja książki Kamila Janickiego biorę całkowicie w ciemno, mając przy tym pewność, że czeka mnie literacka uczta. Tak było z „Pierwszymi damami..." i „Upadłymi damami Drugiej Rzeczpospolitej"; tak było z „Damami Złotego Wieku", więc i z tą publikacją nie mogło być inaczej. Autor o historii pisze tak, jak powinno się o niej pisać, by rozbudzać nią fascynację, by chcieć jej więcej i więcej. Tak więc, gdy natkniecie się na któryś tom jego autorstwa, nie zastanawiajcie się ani minuty, tylko czytajcie. „Epokę hipokryzji" polecam z całą mocą, bo jak mówi jej twórca: „Najwyższa pora odczarować historię intymności (...). Przecież to obszar życia dotyczący każdego człowieka. I wart badań w nie mniejszym stopniu niż historia karabinów czy traktatów politycznych" (str. 417). Mogę tylko się z nim zgodzić i ocenić, że to odczarowanie w pełni mu się udało.


Recenzent: Paula Klich

Najodważniejsza książka historyczna roku. Kamil Janicki o skrywanej stronie II Rzeczpospolitej

Prawda o seksie w II Rzeczpospolitej wychodzi na jaw!
Przedwojenna Polska, jakiej nie znacie


Feministki żądają prawa do „całego życia”. Sklepikarze handlują kondomami z wypustkami, które wynalazł polski Żyd z Konina. Krakowski lekarz odkrywa kobiecy orgazm na wiele lat przed Amerykanami. W szkole jawnie odbywają się lekcje edukacji seksualnej i handel erotycznymi pocztówkami. Polki przyznają, że fantazjują o seksie z Murzynami, a Polacy – o intymnych spotkaniach z Żydówkami. Politycy i publicyści dyskutują o związkach partnerskich i legalizacji poligamii.
Zachowawcze środowiska grzmią że Polska znajduje się na krawędzi moralnej zagłady: tysiące gimnazjalistów oddają się męskiej prostytucji a pedofilia uchodzi w mieszczańskich domach za formę zabawy z dziećmi. W samej Warszawie przeprowadza się 20 000 aborcji rocznie. Konserwatyści udają jednak, że problem nie istnieje. Pod ich naciskiem przestępczość seksualna jest ignorowana a Polki pragnące wyzwolenia są wyzywane od wariatek i nazywane histeryczkami.
Jest rok 1930. Kraj nieskazitelnych dżentelmenów, niewinnych dam i patriotów to w rzeczywistości ojczyzna pierwszej rewolucji seksualnej.
Nowa książka bestsellerowego autora – Kamila Janickiego – odmalowuje wielkie zderzenie światopoglądów i spór obyczajowy, który podzielił przedwojenną Polskę. Jeśli myślałeś, że gender, małżeństwa homoseksualne, walka o prawa kobiet, legalność prostytucji, i tolerancję wobec każdego rodzaju miłości to tematy XXI wieku, sprawdź jak bardzo się myliłeś.