Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Raj tuż za rogiem

O seksie, szczęściu, sztuce i filozofii...

Jak rodzi się wielka sztuka? Co leży u jej źródeł? Przypadek Paula Gauguina i tysięcy wybitnych artystów może sugerować, że musieli oni dotknąć dna, otrzeć się o piekło, zanurzyć się w szaleństwie, by ich twórczość zyskała znamię geniuszu, boskości. Ktoś może mi zarzucić - tak jak mój znajomy podczas dyskusji po przeczytaniu "Raju..." - że niekiedy cierpienie, łzy, krew, pot artysty stają się dla nas, odbiorców, źródłem przyjemności czysto estetycznej: oglądamy albumy, chodzimy do jasnych i przestronnych galerii... czytamy w zaciszu swoich domów o tragicznym losie ludzi, którzy zamiast raju znaleźli przecież za rogiem piekło. Kosztem czyjejś tragedii, do której nawiązuje podziwiany przez nas utwór, my jako jego odbiorcy zaspokajamy swoje potrzeby estetyczne. Nie da się ukryć. Może na tym polega funkcjonowanie w świecie dzieł sztuki? Podziwiam je, wzruszam się, doznaję euforii, unoszę się na chwilę nad ziemią. Każde dzieło sztuki żyje jako odbłysk doznań, które wywołuje w odbiorcy. Właśnie tak to postrzegam - dzieło sztuki staje się żywe, gdy spotyka się w nim jego twórca i jego odbiorca. Dla mnie najważniejsze jest to spotkanie. Dialog między nimi w obrazie, w książce, w wierszu, w filmie...

Przeglądam album z malarstwem Gauguina. Wpatruję się w jego obrazy i próbuję odgadnąć, co wprawiło w ruch wyobraźnię artysty? Na czym polega geniusz tworzenia? Jak rodzi się odwaga kreowania i rewolucjonizowania: sztuki, własnego życia, siebie, świata... Zapytywałam o to Florę Tristan i Paula Gauguina, dwoje bohaterów "Raju tuż za rogiem", których łączą więzy krwi: ona jest jego babką ze strony matki. Zapytywałam nieustannie, w gorączce zdziwienia: jak to możliwe, że ludzie są w stanie wyrwać siebie z korzeniami z dotychczasowego, poukładanego życia, zmienić je o 180 stopni, by podążyć ze głosem swojego powołania.

W przypadku Flory jej decyzja była skutkiem upokorzenia, jakiego doświadczyła jako kobieta i jako człowiek. Porywcza, obdarzona nieposkromioną, silną osobowością i żelaznym charakterem, nie potrafiła żyć w jarzmie małżeństwa. Po latach porówna je do niewolnictwa, największej hańby ludzkości. Kiedy decyduje się opuścić męża, naraża się na powszechne potępienie i społeczną banicję - kobieta, która porzuca dom, staje się w oczach prawa i świata gorzej niż prostytutką, zbrodniarką ściganą przez policję. Flora ukrywa się przed mężem. Wiele przecierpi, straci córeczkę, odebraną jej przez Chazala, ale zyska wiedzę o sobie, hart ducha, nauczy się walczyć o swoją godność i prawo do stanowienia o swoim ja. W sprzyjających okolicznościach zacznie nadrabiać zaległości w wiedzy, pochłaniać książki, pisać własne, a przede wszystkim pod wpływem rodzących się w pierwszej połowie XIX wieku utopijnych systemów filozoficznych i dzięki inspiracji saintsimonistów, fourrierystów i falansterianów - walczyć nie tylko o prawo do szczęścia dla siebie, ale dla wszystkich zniewolonych i gnębionych: kobiet, robotników, niewolników. Będzie podróżować od miasta do miasta i głosić swoją wizję społecznej szczęśliwości, piętnowana przez konserwatystów za swoje wywrotowe poglądy i bycie kobietą. Nawet ci, o których prawa walczy, przyjmują jej wystąpienia sceptycznie. Nie traktują poważnie słów rewolucjonistki w spódnicy. Flora nie zraża się tym, wierzy, że może zmienić świat. W jej życiu nie ma miejsca na miłość i seks. Llosa przedstawia ją jako kobietę oschłą, której słowo seks kojarzy się z jednym: z obrzydzeniem i ohydą. Z kopulacją. Z gwałtem. Mężczyzna nie jest dla niej obiektem żądzy seksualnej, żaden mężczyzna. Drogę do jej serca - i łóżka - udaje się odnaleźć... kobiecie. Ale na krótko, Flora bowiem nie potrafi pogodzić szczęścia osobistego z walką o zbawienie ludzkości. Widząc nędzę, cierpienie i upokorzenie najbiedniejszych, nieludzki wyzysk kobiet i dzieci pracujących w fabrykach, porzuca Olimpię, dzięki której zaznała szczęścia i rozkoszy.

Zupełnie inną wizję raju ucieleśnia biografia Paula Gauguina. Młodość przyszłego malarza nie zapowiada, że kiedykolwiek dane mu będzie doświadczyć rozkoszy i trudu tworzenia. Jako dwudziestoparolatek zostaje finansistą w jednej z najpotężniejszych firm w Paryżu. Poślubia Mattę Gad, staje się przykładnym mężem i ojcem pięciorga dzieci. Robi karierę na giełdzie i wraz z rodziną przeprowadza się z jednego eleganckiego domu do kolejnego wytwornego apartamentu, za każdym razem coraz bardziej luksusowego. Jest beniaminkiem swojego szefa. Ugania się za klientami i za pieniędzmi...

Pod wpływem przyjaciela, wielbiciela sztuki i bohemy, w jego życie zaczyna wkraczać malarstwo. Ogarnia go nieprzezwyciężone pragnienie malowania. Z miesiąca na miesiąc poddaje się coraz bardziej nowej, nieznanej sile, która jak bakcyl ogarnia całe jego jestestwo. Z czasem pragnie tylko jednego: chce... nie - musi, MUSI malować. Opanowany dziwną gorączką, zaniedbuje pracę, rodzinę. Porzuca karierę i zostaje artystą. Nikt nie kupuje jego obrazów, wszyscy się z niego śmieją. Paul zmienia całkowicie swój wizerunek, zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny. Nosi się jak artysta, manifestując swoim sposobem ubierania się przynależność do cyganerii. Cierpi biedę, żyje jak żebrak. Trawiony gorączką twórczą, nie zważa na niepowodzenia i kpiny innych artystów. Wie, jest tego pewien - jego powołaniem jest malarstwo.

Kiedy poznajemy Paula, właśnie przyjeżdża do Polinezji w poszukiwaniu raju. Z retrospekcji snutych po mistrzowsku przez Llosę dowiadujemy się o przeszłości Paula, o jego drodze do zostania artystą - a jednocześnie wrakiem człowieka. Jakie granice może przekroczyć człowiek, poszukując pełni swoich możliwości i wolności twórczej? Dla Paula rajem wyzwalającym w artyście potencjał twórczy uśpiony pod wpływem dekadenckiej cywilizacji Zachodu jest pierwotna kultura Polinezji. Na Tahiti Paul pragnie wyzwolić się spod wpływu starej sztuki i stworzyć nową, wspanialszą. Otoczony dziką, pierwotną naturą, skąpaną w jaskrawym świetle słońca, kipiącą od barw i bogactwa, pełną przepychu jaskrawych kolorów, w otoczeniu prostych, nieskażonych cywilizacją mieszkańców wyspy odnajduje w sobie dzikusa i atawistyczne instynkty, które czynią z niego wolnego artystę. Celebruje swój potencjał twórczy poprzez wolność - absolutną i bezgraniczną, poprzez wolny, swobodny seks. O swoich obrazach powie, że "malował je spermą": Żeby malować prawdziwie, trzeba odrzucić otaczającą nas cywilizację i wydobyć z siebie to, co w nas dzikie, co ukryte wewnątrz każdego z nas.
Aby odnaleźć w sobie tę pierwotną energię i twórczy potencjał, przekracza wszelkie konwenanse. Roznosi go seksualna energia i żywioł instynktów. Llosa podkreśla mistyczny związek między twórczą ekspresją artysty a jego libido. Nigdy nie kochałeś się w taki sposób z twoją żoną, Paul, jak z tamtymi Murzynkami o wielkich cyckach, zwierzęcych gardzielach i nienasyconym łonie. Dlatego twoje malarstwo było dotąd tak blade i sklerotyczne, konformistyczne i nieśmiałe. Seks, oprócz malarstwa, zajmuje w jego życiu ważne miejsce. Paul, w przeciwieństwie do swojej babki, czerpie z niego życiodajne siły i twórczy potencjał. Ugania się za kilkunastoletnimi dziewczynkami, żyje z czternastolatkami, uprawia miłość z prostytutkami, pociąga go nawet młody drwal, który zafascynował Paula swoją androgyniczną naturą. Skutkiem jego nieokiełznanej aktywności seksualnej jest choroba weneryczna, która rujnuje jego organizm.
W pogoni za dzikusem Paul łamie konwenanse, wdaje się w bijatyki, uzależnia od alkoholu. Staje się uosobieniem awanturnika, pijaka i erotomana. Próbując walczyć z chorobą, od której jego nogi pokrywają się bolesnymi ranami, uzależnia się od laudanum i opium. Stopniowo traci wzrok i władzę w nogach. Zaczyna chodzić o lasce, cierpiąc fizycznie z powodu bólu kończyn. Cierpi również na zaniki pamięci, miesza mu się umysł, Paul często popada w obłęd, a jeszcze innym razem w odrętwienie. Paradoksalnie wolność zostaje okupiona destrukcją, samotnością i odrzuceniem. Przejmujący jest opis agonii Paula na Markizach, dokąd wyprawił się w poszukiwaniu raju na ziemi. To prawdziwa perełka, podobnie jak opisy natchnienia, olśnienia - stanów, w których Paul malował swoje najwybitniejsze obrazy. Ich interpretacje to prawdziwy majstersztyk. W taki sposób może pisać tylko geniusz o innym geniuszu. Urzekające, genialne, wspaniałe! Równie fascynująca jest opowieść o relacji między Paulem i Vincentem Van Goghiem - trudnej, skomplikowanej i destrukcyjnej przyjaźni, która doprowadziła do samookaleczenia się Vincenta, w potem do jego samobójczej śmierci.

Llosa konfrontuje w powieści odmienne koncepcje szczęścia, sposoby poszukiwania raju na ziemi, przeciwstawne postawy wobec seksu. Poprzez skonfrontowanie ze sobą losów dwojga bohaterów udało mu się ukazać pogoń za szczęściem z dwóch perspektyw - kobiecej, bardziej altruistycznej, nastawionej na dawanie, a nie na branie, oraz męskiej, egoistycznej, ukierunkowanej na zaspokajanie przez mężczyznę własnych potrzeb. Odzwierciedla to również skrajnie różne podejście bohaterów do seksu. Ona - seks traktuje jako formę zniewolenia, on - jako formę wyzwolenia. Bardziej ludzki wydaje mi się Paul, mimo że wiele razy nie mogłam zaakceptować jego erotycznych ekscesów i niepojętego dla mnie dążenia ku samozagładzie (scena nieudanej próby samobójczej przez połknięcie arszeniku, pijaństwo, choroba pustosząca jego organizm). Najbliżsi Flory i Paula cierpią na skutek ich wyborów. W trakcie lektury często dawałam wyraz swojemu zdziwieniu, że można być tak egoistycznym. Bo to był egoizm: Flora zaniedbała swoją córkę, skazała ją na traumatyczne i okrutne dzieciństwo. Dla Flory ważniejsza była jej działalność, jej misja. I analogicznie Paul - wręcz nieludzkie było dla mnie porzucenie rodziny i skazanie jej na biedę. Na pewno nie chciałabym być żoną Paula, chociaż podziwiam jego sztukę. I nie chciałabym mieć takiej matki jak Flora. A jednak... bez tych niuansów, których dotyka powieść Llosy, nie byłaby ona tak porywająca, jaką mi się wydała podczas lektury. Przejmująca była dla mnie samotność bohaterów, wyrastających ponad tłum i odrzuconych przez społeczeństwo. Degrengolada artysty, który za życia nie potrafi utrzymać się ze swojego malarstwa, ale nie umie, nie chce się go wyrzec, ukochawszy swoją sztukę ponad wszystko. Za niepojętą dla zwykłych śmiertelników wierność sobie bohaterowie ponoszą okrutną karę: potępienie w oczach ludzkości i pogardę tłumów. Czy ja nimi pogardzam? Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć. Momentami ich potępiam. I zarazem podziwiam - gdyby nie kontrowersyjne, bulwersujące przeciętnych ludzi wybory wybitnych jednostek, nie byłoby postępu, nie rozwijałaby się sztuka, która rodzi się z napięcia duchowego i emocjonalnego szaleństwa. Stagnacja duchowa, materialistyczny dobrobyt i sztuczny raj - tak jak to zostało pokazane w "Nowym wspaniałym świecie" Huxleya - oto, co by czekało ludzkość...

 


Recenzent: Jolanta Chrostowska-Sufa

Mario Vargas Llosa

Raj tuż za rogiem

Tłumaczenie: Danuta Rycerz

Pełna pasji opowieść o dwóch niespokojnych duszach

Paul Gauguin, wybitny malarz, ucieka od życia paryskich koterii artystycznych i jedzie na Tahiti. Liczy na to, że życie z daleka od Francji, złożone z seksu oraz najbardziej pierwotnych emocji pozwoli mu zdrapać nalot cywilizacji i powrócić do korzeni sztuki.

Flora Tristan to rewolucjonistka, pisarka i agitatorka, która wierzy, że dobroć, miłość i seks mogą zbawić świat. Opuszcza męża i wyrusza na misję tworzenia utopijnego społeczeństwa wśród bohemy i robotników francuskich miast.

Oboje są uciekinierami. Oboje mają wizję wielkiego przeobrażenia. Łączy ich gorączkowy upór i wiara w to, że człowiek znów może być autentyczny. Jednak utopii nie sposób stworzyć... Lecz można się zbawić na własny rachunek?

W swej przesyconej erotyką powieści o dwóch autentycznych postaciach XIX wieku Llosa szuka odpowiedzi na zasadnicze pytania nurtujące współczesnych czytelników: czy można wyrwać się z szarzyzny życia i naprawdę zmienić świat, choćby wokół siebie?