Powieść o miłości, walce, oddaniu
Owszem, „Lecą wieloryby" Aleksandra Kościówa są bardzo ciekawą książką. Zastanawiającą i intrygującą, wciągającą i budzącą podziw dla wyobraźni autora. Świat wykreowany przez pisarza to znakomite tło do głębszych refleksji i domysłów, które pojawiają się podczas lektury. W tej powieści wyczuwam wrażliwość i sporo melancholii. Wyczuwam szacunek dla najważniejszych wartości, którymi powinien się kierować człowiek. Wyczuwam tęsknotę, szlachetność, umiłowanie dobra i piękna. Wyczuwam też rozdarcie i ból, które towarzyszą ludziom poszukującym sensu życia. Wyczuwam potrzebę pielęgnowania miłości i walki o to uczucie.„Lecą wieloryby" przenoszą czytelnika do świata, który najprawdopodobniej istnieje gdzieś nad nami lub obok nas. Podobno są takie momenty, kiedy dostęp do niego jest możliwy, ale powrót stamtąd niekoniecznie prosty. Podobno są ludzie, którzy byli tam i którym udało się wrócić. Podobno tam jest zupełnie inaczej. Podobno dzieją się tam absurdalne i niewytłumaczalne rzeczy. Podobno tam też walka między dobrem a złem wciąż trwa. Podobno tylko serce człowieka nosi w sobie klucz umożliwiający powrót. Czy mówimy o życiu po śmierci? Albo o doświadczeniach osób, którzy np. znaleźli się w śpiączce i udało im się przebudzić? Albo może o wizjach, których doświadczają niektórzy ludzie. Wszystko jedno jak to nazwiemy, ale z pewnością mowa o świecie, który tkwi może w naszych umysłach, może w sercach, a może jeszcze gdzie indziej. A może tamten świat jest tylko snem, wytworem chorej wyobraźni? Każdy wierzy w to, w co chce wierzyć.
Aleksander Kościów w swojej najnowszej powieści przenosi nas właśnie tam. Tam, gdzie dziwne zjawiska są normalnością. A to, co dla nas normalne, staje się tam podejrzanym i niebezpiecznym elementem zagrażającym tamtejszej rzeczywistości.
Jona i Maję poznajemy tu, w znanym nam dobrze świecie. Są młodzi, kochają się, planują wspólne życie. Wszystko zmierza ku szczęśliwej przyszłości, jednakże los, jak zwykle w takich sytuacjach, bywa złośliwy, przewrotny czy też niesprawiedliwy. Jon znika z tego świata, może nie dosłownie, ale musi wam wystarczyć, gdy napiszę, że znika. Pojawia się w innym świecie. Rozległego Torowiska, w którym normalnością są polowania na poszyny. Próbując zorientować się, o co w tym świecie chodzi, doświadcza przedziwnych sytuacji. Spotyka ludzi, których zapewne w normalnych okolicznościach nazwalibyśmy chorymi na umyśle. Ale tam, w Peronii, to zachowanie Jona odbiega od normalności. Jon nie wie, gdzie się znajduje, ale odkrywa swój cel, którym jest spotkanie z Mają. I właśnie ten cel pragnie osiągnąć, uciekając przeróżnym mniej lub bardziej groźnym czy groteskowym postaciom.
„Lecą wieloryby" to jednak nie powieść science fiction, jak może się niektórym wydawać. To powieść z podwójnym dnem. To powieść o sile miłości. O walce. O wierze. O niepoddawaniu się. O chwilach zwątpienia. I o oddaniu.
Książka Kościówa nie tylko pobudza wyobraźnię, ale zmusza też do refleksji. Nie ukrywam, że podziwiam autora za delikatność i subtelność, która wręcz unosi się nad powieścią. Łagodny styl opowieści ciekawie współbrzmi z treścią, która miejscami może budzić niepokój i grozę.
Zastanawia mnie, skąd to porównanie Aleksandra Kościówa do Harukiego Murakamiego. Jest może nieco przesadzone, ale można z pewnością doszukiwać się elementów wspólnych. Inny świat przypominający jakby sen, jazda windą, ciemności, koty, dziwne prezenty... No i przede wszystkim mężczyzna, który próbuje odzyskać swoją ukochaną. Elementem wspólnym jest również wrażliwość i ten sam głos, którym obaj mówią do nas. Bawiąc się z czytelnikami, budując niesamowite historie, wciągają nas do świata, który jest gdzieś w nas.
Jest jednak różnica między powieściami Aleksandra Kościówa i Harukiego Murakamiego. Różnica niepodlegająca dyskusji, wynikająca z kraju pochodzenia pisarza. Polskość i japońskość. Niuanse w opisywaniu uczuć, chwil, wspomnień, przeżyć.
Ja kupuję obu!
Recenzent: Joanna Mieszkowicz
Ta historia zauroczy każdego dorosłego czytelnika, który ceni wysmakowaną grę z wyobraźnią
Maja i Jon mają po kilkanaście lat. Kochają się i wierzą, że mają przed sobą wspólną przyszłość, rodzinę, córkę, dom na skarpie. W swoich marzeniach widzą nawet kota czytającego książki. Wierzą, że ich miłości nie zniweczy nawet rozstanie i wyjazd na studia do dwóch oddalonych od siebie miast. Niespodziewane zdarzenie przewraca ich świat do góry nogami. Dosłownie. W tajemniczej Peronii, państwie bez granic pociętym torami, w którym ludzie polują na pociągi, a ich życie opisują Znaczki, legendarna Staruszka wręcza zagubionemu w tej krainie Jonowi zagadkowe pudełko. Chłopak nie wie, co się dzieje, ani gdzie się znalazł. Wie jedno, chce odzyskać Maję. Aby tego dokonać, Jon rzuci się w wir zwariowanych przygód. Będzie musiał uciec poszukującemu go Dókxsowi i jego bestii Hordzie, złapać Poszyn, pokonać Koszulowców i uratować dziewczynę o imieniu Iri, która stanie się bliska jego sercu.
U kresu swej podróży Jon odnajdzie odpowiedź na pytanie, czy jego marzenia jednak się spełnią. Czy uda mu się ocalić miłość. Nowa powieść Aleksandra Kościowa to fascynująca wędrówka po świecie przywodzącym na myśl najwspanialsze historie Guillerma del Torro, Terry'ego Gilliama, czy wspaniałe anime Hayao Miyazakiego. To wzruszająca opowieść o młodzieńczej miłości, o nadziei i wchodzeniu w dorosłość. O decyzjach, które zmieniają życie. Ale przede wszystkim o potędze i sile uczucia. Kościów posiada niebywały talent pisarski. Jego historia na precyzyjną fabułę wpisaną w barokową, koronkową strukturę powieści-baśni, powieści-szkatułki. Zauroczy ona każdego dorosłego czytelnika, który ceni wysmakowaną grę z wyobraźnią.
Najtrafniejsza opinia o twórczości Aleksandra Kościowa pochodzi od Piotra Kofty („Dziennik”) i zawrzeć można ją w dwóch słowach: „polski Murakami”. Na to pochlebne miano Kościów zapracował dwoma (nb. wydanymi przez Muzę) powieściami "Świat Nura" i "Przeproś. Przewodnik gracza". Mimo niezbyt okazałej promocji spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki (oprócz Kofty m.in. Paweł Dunin-Wąsowicz, „Polityka”, „Zwierciadło”), a "Przeproś" przyniosło Kościówowi w 2008 roku nominację do Paszportu „Polityki”. Warto przypomnieć, że urodzony w 1974 roku Kościów jest nie tylko pisarzem, ale także kompozytorem, altowiolistą i pedagogiem. Laureatem stypendium Fundacji Fulbrighta.