Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Księżyc myśliwych

Powieść w klimacie skandynawskim

Chciałam ostatnio przeczytać jakiś kryminał, sensację, słowem coś wciągającego i w miarę lekkiego, więc po tę książkę sięgnęłam z ochotą.

Jest to książka dedykowana księżycowi myśliwych, czyli niedawno obserwowanemu zjawisku krwawego księżyca. Spodziewałam się więc lunatyków, zabijających w poświacie księżycowej, ale nie. Jest to coś innego, ale równie ciekawego, a nawet bardziej. Bo książka liczy 500 stron.
Akcja rozgrywa się na niemieckiej wyspie Sylt na Morzu Północnym. Mamy grupę bohaterów, kilka osób, w których życie wkrada się zamęt. Nastrój tej wyspy w książce przypominał mi mój ulubiony serial z dawnych lat „Przystanek Alaska". I tu, i tu mamy bohaterów w różnym wieku, z różnym bagażem życiowym, którzy swoje w życiu przeszli i na wyspie, wśród dzikiej natury próbują ułożyć sobie życie na nowo, spokojniej, troszkę bezwładnie. Jest słomiana wdowa, jest przetrącony przez życie malarz matematyk, niewidomy barman, trzydziestolatka w ciąży porzucona przez kochanka, samotny emerytowany księgowy i matka z milczącym synem. Bohaterem jest też morze i natura: deszcz, wiatr i dzika przyroda.

Jest ona wybawieniem i pułapką. Nagle pojawia się zmiana. Katalizator. Ktoś zaginął, ktoś został pobity, pojawia się tajemniczy paparazzo o czarze włoskiego uwodziciela, pojawia się studentka szukająca chłopaka i chłopak, szukający nie wiadomo czego. Coś się rozwiązuje, a coś innego komplikuje. Pojawią się tez neonaziści i zbrodniarz wojenny oraz piractwo przemysłowe.

Wszystko, cała akcja wciąga swoim urokiem niespieszności, skandynawskim klimatem z trylogii „Millenium" i z filmów Bergmana. Wydaje się, że autorkom udało się wydobyć istotę uroku tamtych dzieł. Może bardziej kryminałów niż filmów. Widzimy bohaterów poddanych przyrodzie, na tyle w grupie, żeby czytelnik musiał zastanawiać się nad wzajemnymi relacjami i na tyle samotnymi, żeby każdy z nich musiał sam rozprawić się ze swoim życiem.

Mnie dodatkowo zauroczyły listy do J. pojawiające się pod koniec każdego rozdziału. Są one inne niż treść fabuły, ale o niej mówią, ją komentują i analizują. Daje to wrażenie postmodernizmu, czyli prądu w literaturze, akcentującego podwójną fikcyjność literatury. Powieść ma pokazywać sobą, swoją strukturą, że jest powieścią, tworem umysłu pisarza. Mieliśmy więc „Beniowskiego" (jeszcze nie postmodernizm, ale dygresji tam było sporo), mieliśmy „Kochanicę Francuza" i „Imię róży". Tutaj też inicjały piszących sobie listy mylą, po treści mamy wrażenie, że to komentarze pisarskie. Wprowadzają one klimat filozoficzny, mówią na temat geografii i oceanografii, o postaciach z książki i o filmach Bergmana. O ile na początku widać, ze piszące do siebie listy są obojętne wobec akcji, niezaangażowane, to stopniowo postacie je pochłaniają. Wciągają. I już nie wiemy, czy akcja pochłania autorki tych listów, czy to listy angażują akcję. Świetnie skonstruowane niedopowiedzenie i wiele filozofii. A listy, piękne, takie starodawne.

Powiem jeszcze, że w końcu czytelnik dowiaduje się, kto te listy pisał. I będzie to zaskoczenie.

Książka jest troszkę zaskakująca poprzez te listy, ale i poprzez samą fabułę. Jest ciekawa, ale nieprzewidywalna. Wciągnięcie się w akcję nie opiera się na krwawych scenach, ale na polubieniu bohaterów, takiej magii miejsca. Coś jak „Przystanek Alaska".

Tak, polecam tę książkę. Będziecie zdziwieni, ale i „wchłonięci" przez książkę'. Jest to wspaniała propozycja na długie jesienne wieczory.


Recenzent: Izabela Łęcka

Czas nocnych polowań

Sylt wciąga. Miękką, mglistą przestrzeń wyspy otacza morze opowieści i tajemnic. Tutaj za sznurki pociąga piąty żywioł – księżyc.

Thomas znika. Po jego córce Sophie zaginął słuch, a jej przyjaciel Cyryl w zagadkowym wypadku traci pamięć. Wdowę po Thomasie odwiedza tajemniczy gość, którego urokowi trudno się oprzeć. Czy kluczem do wszystkiego okaże się muszla?

Z każdą kolejną fazą księżyca Sylt odkrywa swoje ponure sekrety, które łączą obcych ludzi więzami silniejszymi od więzów krwi.

Niepokój, tajemnica i niszczycielska siła żywiołów w Księżycu myśliwych splatają się w nieprzewidywalną opowieść o pogoni za wymykającą się prawdą i o ułudzie szczęścia. Ta mroczna, malarska i pełna smaków proza pulsuje zniewalającym rytmem przypływów i odpływów morza.

I że lepiej uważać, zwłaszcza o tej porze roku, gdy zachodzące słońce na naszych oczach spotyka się z Księżycem Myśliwych, który wzywa człowieka do ostatniego polowania, by mógł uzupełnić zapasy pożywienia przed nadejściem zimy. Jest wtedy chłodny i okrutny, i tak jasny, że na ziemi nic się nie ukryje, ani świeży trop, ani zwierzę.

Katarzyna Krenz, powieściopisarka, i Julita Bielak, debiutantka, oddalone od siebie o tysiące kilometrów, choć nigdy wcześniej się nie spotkały, wspólnie napisały najbardziej niepokojącą powieść ostatnich lat.