Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Czarna Propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania. Tajemnice największych oszustw II wojny światowej

Poznaj siłę propagandy

Książka „Czarna Propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania. Tajemnice największych oszustw II wojny światowej" Stanley'a Newcourt-Nowodworskiego podobała mi się bardzo, gdyż zawiera wiele elementów humorystycznych. Czy wojna musi być ukazywana tylko poprzez bitwy czy bohaterską śmierć żołnierzy? Oczywiście, że nie. Propaganda często określana była mianem „czwartej siły". Jeśli morale żołnierzy upada, to szanse na sukcesy są nikłe. Nawet słuchanie przez Wehrmacht czy Luftwaffe w czasie wojny Radia Calais ze względu na muzykę jazzową było sukcesem propagandy angielskiej. Goebbels z tego powodu wręcz kipiał ze złości. Co ciekawe, wielu niemieckich żołnierzy, po powrocie z urlopów na front było głęboko przygnębionych defetystycznymi nastrojami ludności cywilnej spowodowanej przez słuchanie wrogich rozgłośni radiowych m.in. Gustav Siegfried I. Według zdobytych danych przez BBC nielegalnych słuchaczy w Niemczech było około miliona. Polacy w ramach akcji „N" wydawali dwa periodyki: „Der Hammer" i „Der Soldat". Ten ostatni pogardliwie wyrażał się o funkcjonariuszach służb bezpieczeństwa, którzy swoim zachowaniem hańbią dobre imię Niemiec. Nie zabrakło także koszarowych dowcipów mających sprośny charakter. Gazeta wykorzystała przeciwko Hitlerowi także ucieczkę Hessa i domniemany spisek ze strony feldmarszałka von Reichenau. Zresztą w rzekomy spisek antyhitlerowski zamieszani mieli być również Erich von Mannstein czy Fedor von Bock.
Dużym zainteresowaniem cieszyło się pismo ilustrowane Erika. Obiektem primaaprilisowych żartów obierano Hitlera, Gestapo czy SS. Można je było kupić normalnie w kiosku. Informowało np. o tym, że Hitler urodził syna i od teraz pozdrowienie Heil Hitler! zostaje zamienione na Heil Hitler und Sohn! Natomiast „Bilder fur die Truppe" stanowiły wierne kopie ze zdjęciami okrucieństw wojny i straszliwych warunków bytowania na froncie wschodnim. Polscy Volksdeutsche w GG otrzymywali miesięcznik „Die Zukunft - Przyszłość" opatrzony złowrogim symbolem stryczka. To miało przypominać polskim zdrajcom, że zemsta ich nie ominie. Jedna z gazetek wydana niby przez Niemieckich Żołnierzy Frontowych informowała, że w lutym 1942 roku ginęło na froncie każdego dnia 10 970 żołnierzy niemieckich. Dziwnie musieli czuć się żołnierze niemieccy, którzy czytali ulotki doktora Lipperta, który pouczał o istocie zjawiska odmrożeń, a przy okazji wspominał o straszliwych warunkach, w jakich służą żołnierze na froncie wschodnim. Ta ulotka wspominała m.in. o konieczności stosowania przy odmrożeniach maści, których Wehrmacht nie posiadał.
W ramach Akcji „N" drukowano naklejki „Nur fur Deutsche" („Tylko dla Niemców"), które umieszczano w różnych miejscach, nawet na latarniach. Niemcy uważali za głupie, by światło świeciło tylko dla nich. Prawda była jednak taka, że lampy nie zostały dla nich zastrzeżone jako źródła światła, ale jako szubienice. Zabawne było dolepianie na plakacie „Uwaga! Wróg podsłuchuje!" dwuwiersza: a ja powiem wam na ucho, że z Niemcami bardzo krucho! Innym pomysłem polskiego podziemia były nakazy na firmowym papierze NSDAP do przyniesienia do niemieckiego urzędu w Warszawie paczek żywnościowych dla rannych żołnierzy Wehrmachtu. Niemieckie gospodynie domowe głośno narzekały z tego powodu na bałagan i niekompetencje władz.
Podobny „numer" dotyczył niemieckich właścicieli gospodarstw rolnych, którzy jednego dnia o tej samej godzinie mieli dostarczyć w miejscowej siedzibie partii dwie kury i dwadzieścia jajek. Dwieście zaprzęgów konnych całkowicie zdezorganizowało działalność biura partii. Kłótni i wrzasków było co niemiara. Komisja Terroru Moralnego dała się Niemcom we znaki pod postacią „wojennych sądów specjalnych". Do wytypowanych Niemców wysyłano pisma z polskim orłem, który informował ich o umieszczeniu na liście osób narodowości niemieckiej podejrzanych o działanie na szkodę ludności polskiej. Sprawa ciągnęła się kilka tygodni, a ostateczne zawiadomienie informowało o winie i karze śmierci. Najbardziej spektakularną akcją była akcja z afiszem Koppego, który zarządzał ewakuację niemieckiej ludności z Generalnego Gubernatorstwa. W tym czasie front wschodni „trzeszczał w szwach". Niemców ogarnęła panika. W kilka godzin na dworcach kolejowych kłębiły się tłumy ludzi obładowanych tobołami. W urzędach zapanował chaos. Linie telefoniczne zostały zablokowane. Śmieszna sytuacja miała miejsce w Wieliczce. Komendant posterunku policji niemieckiej nakazał swoim podwładnym załadować się do samochodów i na pełnym gazie jechać w kierunku zachodnim. Dopiero po kilku dniach odszukano ich gdzieś w Austrii. Nie wrócili już jednak do Wieliczki. Takie sytuacje powodowały, że przeciętny Niemiec z podejrzliwością podchodził do wszelkich informacji i nakazów. Często nie stosował się w ogóle do poleceń. „Czarna Propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania. Tajemnice największych oszustw II wojny światowej" to świetny humor wojenny. Często działaniom dywersyjnym towarzyszyły prześmieszne i komiczne sytuacje, które dezorganizowały pracę. Ludzie często nie wiedzieli, co się faktycznie dzieje. W gazetach pojawiały się informacje, które mówiły coś zupełnie innego. Radia zagraniczne wyśmiewały niemieckich dygnitarzy. Ludzie bardzo łatwo poddawali się manipulacji. Szczególnie w momencie, gdy Niemcy ponosili duże straty na froncie, akcje dywersyjne przynosiły duży sukces. Strat nie można było ukryć i odpowiednio manipulując danymi można było skutecznie osłabić morale społeczeństwa niemieckiego.

Recenzent: Wojciech Szyputa

„Afisz o wymiarach czterdzieści na dwadzieścia centymetrów zapisany był czarnym tłustym drukiem na czerwonym tle. Komunikat w języku niemieckim był zwięzły: »Gestapo zdradziło naród i siły zbrojne. Śmierć zdrajcom!«. Pod spodem widniał podpis: »Stary niemiecki wiarus«. Chłopiec zaczął przypinać afisz do kasztanowca, tak by widać go było z drogi. Ostatnią pinezkę wbijał w pośpiechu, bo usłyszał odgłos zbliżającego się samochodu. Miejsce? Kielce w okupowanej przez Niemców Polsce. Czas? Wczesne lato 1944 roku. Chłopiec? Byłem nim ja. Miałem wtedy piętnaście lat” - z Przedmowy autora   Stanley Newcourt-Nowodworski - członek AK i uczestnik Akcji „N” - w swojej książce pokazuje, że II wojna światowa to nie tylko wielkie bitwy i krwawe kampanie, ale też wojna psychologiczna. Jednym z jej narzędzi jest czarna propaganda czyli taka, która „ukrywa swe pochodzenie, posługując się sfałszowanym podpisem i zazwyczaj podając się za produkt tajnych organizacji z kraju wroga”.   Autor pokazuje korzenie wojny psychologicznej i najbardziej spektakularne akcje dywersyjne aliantów i hitlerowców w latach 1939-1945. Szczególne miejsce zajmuje wnikliwa analiza zorganizowanej przez AK na terenie okupowanej Polski Akcji „N”, która miała pozorować działalność niemieckiego ruchu oporu. Nowodworski łączy własne doświadczenia z nieznaną do tej pory wiedzą zawartą w polskich, brytyjskich i niemieckich archiwach.   Wreszcie ujawnione pilnie strzeżone tajemnice państwowe nie tylko pokazują fenomen wojny psychologicznej, ale rzucają też nowe światło na obraz II wojny światowej.  Przeczytaj recenzję na valikiria.net