Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Wiek cudów

Pytania o sens życia

Lubię takie przypadki, kiedy w moje ręce trafia książka nieznanego autora i pochłaniam ją w jeden wieczór, żałując, że już się skończyła. „Wiek cudów" działa na zmysły: jest tak sugestywnie napisany, że przed oczami przesuwają się kadry katastroficznego filmu, w którym światło gra główną rolę. Słychać nowe dla ludzkiego ucha dźwięki, łatwo można sobie wyobrazić smak ostatnich w życiu winogron za 200 dolarów za kilogram. Kończący się świat opisuje dwunastoletnia, wrażliwa dziewczynka, mająca dość skomplikowane relacje z rówieśnikami, która w dodatku musi stawić czoła kłamstwom dorosłych.


Nie dzieje się nic gwałtownego, nie ma spektakularnych akcji, świat spowalnia stopniowo, dając ludziom czas na przygotowanie. Teoretycznie, bo czy można przygotować się na niewyobrażalna katastrofę? Żyjemy według schematów i każda zmiana budzi lęk, obnaża słabości, zmusza do odpowiedzi na pytania: dokąd zmierzamy i o co w tym wszystkim chodzi? Czy wizja nieuchronnego końca świata upoważnia do porzucenia zasad współżycia opartego na moralności i empatii?


Można książce zarzucić, że obiecuje wiele, a rozczarowuje płytkością. Jest jednak okazją do refleksji na przeróżne tematy - o sens życia, o to, z jaką łatwością człowiek przystosowuje się do nowych warunków życia, i jak kruche ono jest w istocie, ale też o tym, że „innego" należy wytępić (jak ludzi, którzy zdecydowali się żyć zgodnie z naturalnym rytmem dnia i nocy).
Teraz będę czekać na film.


Recenzent: Elżbieta Pragłowska

Karen Walker Thompson

Wiek cudów

Tłumaczenie: Anna Gralak

Dobrze pamiętam dzień, kiedy ogłosili to publicznie: nastąpiła zmiana, „spowolnienie”. Dni i noce wciąż się wydłużały. Odmierzanie czasu za pomocą zegarów i kalendarza straciło sens.

Świat się zmieniał, lecz nie wszystko zmieniało się razem z nim. Nowy rok szkolny zaczął się tak jak zawsze, choć kazano nam ignorować dzwonki. A ja nie przestałam marzyć o tym, iż pewnego dnia Seth na mnie spojrzy. Nawet kiedy miesiąc zamienił się w siedem zachodów słońca, właśnie to było najbardziej niewiarygodne: „Julia!”, dwie sylaby mojego imienia wykrzyczane przez niego na wietrze.

Jak silne mogą być uczucia, kiedy równowaga między światłem a ciemnością ulega całkowitemu rozchwianiu? Czy jest sens nadal kochać, przyjaźnić się, wybaczać, być wiernym, skoro jutro może nigdy nie nadejść?

***

Błyskotliwy debiut Karen Thompson Walker wywołał wielkie zamieszanie w świecie literackim. Powieść znalazła się w czołówce rankingów na najlepszą książkę magazynów „People”, „O: The Oprah Magazine”, “Financial Times” “BookPage”, “Kirkus Reviews”, “Publishers Weekly”, “Booklist”.

W przygotowaniu film reżyserki „Zmierzchu”.