Siła wyobraźni
Marzenia, sny, wyobraźnia - to elementy naszego życia, które mimo ulotności, nadają mu głębi, sensu. Co prawda, często umykają, zostają zapomniane w wirze codziennych obowiązków, ale stanowią jego nieodłączny aspekt - przecież uatrakcyjniają monotonię życia, nadają jej kolorów.
Eric-Emmanuel Schmitt doskonale o tym wie. W zbiorze opowiadań zatytułowanym „Marzycielka z Ostendy" buduje pięć - jakże odmiennych - historii, których wspólny mianownik oscyluje wokół marzeń, impresji, wspomnień oraz fantazji. Są to opowieści trącające nieco bajkowością i fantastycznością, nie pozbawione humoru, okraszone sporą dozą prawdy życiowej - z doskonale zarysowanymi postaciami i wartką, pełną zaskakujących zwrotów, akcją.
„Marzycielka z Ostendy"
Tytułowe opowiadanie przedstawia nieco odrealniony świat marzeń starszej, schorowanej pani, właścicielki pewnej wilii, w której zatrzymuje się narrator opowieści. Emma Van A., bo tak nazywa się owa kobieta, posiada niezwykły dar. Potrafi marzyć i wymyślać nieprawdopodobne historie - przynajmniej tak jawią się one w ocenie jej rodziny, dla której ciocia Emma pozostanie na zawsze biedną starą panną, może w przeszłości piękną, jednak od wczesnego dzieciństwa naznaczoną chorobą i zmuszoną do poruszania się na wózku inwalidzkim. Przez co, jak sądzi rodzina, nie zainteresował się nią żaden mężczyzna. Czy tak było naprawdę? Czy Emma Van A. nigdy nie kochała i nie była kochana? Jaki sekret skrywa kobieta? I czym jest jej największy skarb... biała rękawiczka?
„Zbrodnia doskonała"
Przykładna matka i żona. Wspaniała kobieta. Z dnia na dzień popada w coraz głębszy smutek, staje się oschła i agresywna. On - ten, który tak dobrze ją dotąd rozumiał - nic sobie z tego nie robi. Dalej nazywa ją „swoją staruszką", czym doprowadza ją do furii. Podobno ładniej się starzeje. Ma swoje sekrety, do której wzbrania jej dostępu- trzyma je w kilku pudełkach po ciastkach. Czy to jest dobry powód, by zabić? Czy w ogóle taki powód istnieje? Jak bardzo można się pomylić zawierzając w pełni słowom powierzchownej sąsiadki? I co tak naprawdę skrywają tajemnicze pudełka? Schmitt budując historię miłości Gaba i Gabi, stworzył tak naprawdę studium wiedzy o nas samych - kobietach. Pokazuje więc, w nieco brutalny sposób, nasze wady. Skłonność do analizowania wszystkich sytuacji, bezpodstawną podejrzliwość, zazdrość i zaborczość. Opowiadania - jak policzek zadany przez najbliższą osobę - wpisują się w pamięć na długo. Jedno z lepszych opowiadań, jakie czytałam w życiu.
„Ozdrowienie"
To z kolei opowieść o pewnej pielęgniarce. Kobiecie wrażliwej, skrytej, małomównej i bardzo wątpiącej w siebie, pozbawionej krzty wiary we własne wdzięki i urodę, co przez lata budowała w niej despotyczna i bardzo krytyczna matka. Gdy do szpitala, z ciężkiego wypadku, trafia Karl, porażony od szyi w dół, z ciężkimi ranami, niewidomy, potrzebujący całodobowej opieki, nic nie wskazuje na to, że coś zmieni się w życiu tej nieszczęśliwej kobiety. Ot, kolejny chory pacjent potrzebujący jej pomocy. Zmienia się jednak wszystko za sprawą jednego, banalnego można by rzec zdania, wypowiedzianego jednak z prawdziwą radością i uznaniem przez Karla. Odtąd ich relacja nabierze zupełnie innych kształtów. Zmieni się również ona. Mentalnie i fizyczne. Tylko po co? To, co wydaje się w tym opowiadaniu oczywiste, mało istotne, wręcz oklepane, nabiera zupełnie innego wydźwięku, gdy czytelnik kończy jego ostatnia linijkę. Schmitt udowadnia, że potrafi z nami igrać, dawkując nam emocje, by na końcu pozwolić im znaleźć ujście i wybuchnąć.
„Kiepskie lektury"
Historia o tym, jak bardzo książki potrafią zmieniać nasze życie. Nawet te, jak mogłoby się zdawać, kiepskie. Przekona się o tym Maurycy - człowiek z nie lada wykształceniem, zagorzały przeciwnik fikcji literackiej, który za wakacjach zupełnie przypadkowo natknie się na powieść. Początkowo będzie się wzbraniał przed jej czytaniem, jednak opis fabuły będzie go wzywać coraz silniej. Nie mogąc pozbyć się tej - wg niego - prymitywnej żądzy zagłębiania się w prostackie, przeznaczone dla nie wykształconego ludu, lektury, postanawia jednak, wbrew sobie, sięgnąć po „Pokój czarnych sekretów". Odtąd nie zazna spokoju. Jego duszę będzie toczyć niewidzialny, literacki rak. Cena, jaką zapłaci za czytanie kiepskich lektur, będzie wysoka. Z pewnością zbyt wysoka.
„Kobieta z bukietem"
Najpiękniejsze opowiadanie o...
No właśnie, tak naprawdę o czym jest to opowiadanie, decyduje czytelnik. W zależności od naszych życiowych doświadczeń, charakteru i osobowości może być ono o tęsknocie, miłości, śmierci, przemijaniu, szaleństwie, nadziei, nadawaniu zwykłym czynnościom sensu życia czy wierze. Jestem zresztą pewna, że to nie wszystkie możliwości. Wymieniła tylko te, która po przeczytaniu „Kobiety z bukietem" nasunęły mi się na myśl.
Tę niezwykłą właściwość literacką ukryto w linijkach poświęconych lakonicznej opowieści o kobiecie, która co dzień od kilkunastu lat chodzi na dworzec i czeka. Wpatruje. Szuka. Gdy jednak pewnego dnia znajduje tego, na którego tyle czekała. Okazuje się, że... (wybaczcie - nie zdradzę wam więcej, nie mogę!)
„Marzycielka z Ostendy" to kolejny dowód na to, jak bacznym obserwatorem życia, jest Schmitt. Jego uwadze nie umykają najdrobniejsze szczegóły, dlatego też i jego opowiadania są doskonale skonstruowane, z dbałością o najmniejsze elementy. To, co urzeka w tych opowiadaniach, to... A zresztą odkryjcie to sami. Polecam!
Recenzent: Aleksandra Wziątek
Opowieść o pięknie, które jest w każdej z nas.
Takiej miłości i namiętności nie przeżyła ani nigdy wcześniej, ani nigdy później. Pamięta wszystko. Jego smak, zapach, miękki dotyk jego dłoni. I nie miało znaczenia, kim był. Wystarczyło, że pozostawał władcą jej serca.
Ale czy ta historia wydarzyła się naprawdę? Czy to wspomnienia, wciąż powracające ze zdwojoną siłą, czy tylko fantazje schorowanej kobiety?
W "Marzycielce z Ostendy" Éric-Emmanuel Schmitt z właściwą sobie czułością bada kruchą naturę wspomnień, impresji, wyobrażeń. Bo to dzięki nim odbywamy najpiękniejsze podróże do krainy zmysłowości. Dzięki nim uczymy się kochać siebie.