Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Dziecko dla odważnych

Skąd ja to znam…

Jakąś może dekadę temu czytywałam felietony Leszka Talko, zamieszczane w GW, którą kupowało się dla programu telewizyjnego. Wywody autora dotyczące dzieci brzmiały dla mnie obco i abstrakcyjnie.


Od pięciu lat jestem matką i widzę dykteryjki Talko z zupełnie innej perspektywy; rzeczywiście, nikt nie mówił, że przez dwa lata od urodzenia się Malucha, rodzic się nie wyśpi, będzie notorycznie upaćkany jedzonkiem i dostanie w prezencie od dziecka np. klawisze z własnego komputera.
Talkowie - Leszek i Monika są rodzicami zupełnie aspołecznymi, a przez to zupełnie normalnymi. Talko kpi z matek idealnych, które wypuszczają na plac zabaw nieskazitelnie ubrane, jak z żurnala, dzieciaki, którym bez przerwy czegoś nie wolno; takie matki mają czas na wszystko, okazuje się, z wyjątkiem własnych dzieci, które podrzucają nianiom, babciom, tudzież innym opiekunkom.

Monika jest matką bardzo nieidealną, rozkopaną, nierzadko obrzyganą, nieustannie padającą z nóg. Talko jest ojcem na granicy rozstroju nerwowego; przy Pitulku wypracował sobie pewne przyzwyczajenia, które przy dwójce (kiedy doszła kudłata) poszły w niwecz. Dzieci nieustannie terroryzują dorosłych, którzy ulegają im totalnie we wszystkim: Zasada jest jedna. Pitulek zły jest gorszy niż Gremlin nakarmiony po północy. Pitulek, który zasypia na swoim foteliku, to katastrofa. Obudzić śpiącego Pitulka może tylko jakiś bardzo odważny człowiek - powiedzmy, Rambo z e swojego złotego okresu, ale na pewno nie ja. Obudzony Pitulek pituli przez cały czas i już nie zaśnie, a wtedy będzie to horror i pojadę prosić o azyl na Białoruś. (...)
Dziecko wymusza porządek. Tatuś nie sprzątnął z fotela swojej książki - Pitulek ją zjadł. Tatuś nie schował CD do pudełka - Pitulek schował je do sedesu.

 

Gruba przesada? No jasne; felietony maja być zabawne i nieco wyolbrzymione, by były przyswajalne. Niemniej jakieś ziarnko prawdy w tym jest: nie silmy się na bycie rodzicami idealnymi, bo albo po miesiącu się załamiemy, albo będziemy wiecznie sfrustrowani wrzeszczeli na własnego dzieciaka (bądź na gromadkę własnych dzieciaków), w najlepszym wypadku cały szwindel z byciem idealnym na pokaz wyjdzie i będziemy śmieszni i nieprawdziwi. Dziecko to żywioł, który jak tsunami przewraca nasze życie do góry nogami. Nasze dzieci nie oglądają telewizji i bawią się tylko edukacyjnymi zabawkami? To jakim cudem potrafimy zaśpiewać czołówkę z Teletubisiów? Dzieci jedzą zgodnie z zasadą zrównoważonego żywienia, a my dzień w dzień robimy im „uśmiechnięte" kanapeczki, które dzieciaki zjadają bez mrugnięcia okiem? Serio? A parówki, Nutella i chrupki w kształcie duchów? Talko obala nie jeden mit. W niektórych rozdziałach jakbym siebie i Włada widziała: kiedy za dnia próbuję go zmęczyć, sama padam o dziewiętnastej, W. nie chce się kąpać, bo ogląda Bolka i Lolka, kiedy ja już się szykuję spać, W. nalega na kąpanie i to koniecznie z całym arsenałem zabawek do kąpieli. Potem dziecko dostaje przedspaniowego szwungu i przez godzinę tyra jakby miał wsadzone świeże baterie duracela. Potem jest czytanie i energii starcza mi tylko na jakieś pół godziny do czterdziestu pięciu minut. Kiedy pada zdanie: mama, teraz ty sobie, ja marzę tylko o śnie.


Dziecko jest pełne paradoksów i absorbuje energię rodzica jak czarna dziura. Ale każdy rodzic kocha swojego brzdąca miłością bezgraniczną. Mam wrażenie, że zabrakło tego w felietonach Talko, ale myślę, że nie musiał tego pisać, byśmy i tak przybili mu mentalne high five i niejeden raz przyznali w duchu: skąd ja to znam...


Recenzent: Agata Adelajda Kołodziejczyk

Jakim cudem ludzkość nie wymarła, skoro tyle wysiłku trzeba włożyć w wychowanie jednego dziecka?

SOS! W domu pojawia się małe stworzenie, które ryczy nie na żarty, za krótko śpi, ssie palec, robi kupy i dziwnie na ciebie patrzy.

Podobno człowiek może się przyzwyczaić do wszystkiego. Więc kiedy w domu pojawił się Pitu (wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia, jak się będzie nazywał), przyzwyczailiśmy się.

Jakimś cudem zmieniałem pieluchę. Nie wiem, jakim cudem wkładałem mu nowe ubranko. Kolejne tego dnia. (Czy mi się wydaje, czy w książkach nic nie pisali, że przeciętny Pitulek potrafi się obrzygać dziesięć razy dziennie? Bo o tym, że w tym samym czasie dwadzieścia razy obrzyga rodziców, nie pisali na pewno).

Jakim cudem ludzkość nie wymarła, skoro tyle wysiłku trzeba włożyć w wychowanie jednego dziecka? A przecież są tacy, co mają dwójkę czy, uchowaj Boże, piątkę! Więc co? Nie śpią dziesięć lat z rzędu?

Nigdy byś w to nie uwierzył? Przekonaj się sam!

Nowe ilustracje: Ksenia Potępa z „ Nie mogę, trzymam dziecko”