Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Białe trufle

Smakowita książka

Sięgając po tą książkę, przyznaję uległam reklamie a dodatkowo tytuł wydawał się smakowity. Mój niepokój budziły jednak zachęty celebrytów TVN'u a do tego dość zmysłowa okładka, wywołująca konotacje z romansidłem. Kilka razy i bez przekonania podchodziłam do lektury. Czy zawiodła mnie intuicja?

 

Nicole Mary Kelby to amerykańska dziennikarka i pisarka, która bohaterem swojej książki „Białe trufle" uczyniła Aguste'aEscoffier'a, wielkiego twórcę hautecuisine. To on uprościł kartę dań wprowadzając tzw. menu a la carte. Rozpropagował service àla russe tj. kolejne serwowanie dań w miarę jedzenia, zamiast service à la française - jednoczesne podawanie wszystkiego od przystawki po deser.Gotował dla największych - Nelly Melby, Adeliny Patti, Jules Henri Poincaré i w najbardziej prestiżowych restauracjach na świecie w Ritzu i Savoyu. Autor "Le guideculinaire". Dodatkowo osobę Escoffier'a otaczała aura tajemniczości związana z jego licznymi romansami (?), w tym najgłośniejszym z SarąBernhardt (?) - ile w tym wszystkim prawdy, trudno ocenić i przyznała to sama autorka w posłowiu.

 

Rok 1935. Europa jeszcze nie wiedziała, że stanęła u progu wojny, ale przyglądała się z niepokojem temu co się działo w Niemczech. W Monte Carlo, w La Vila Fernand państwo Escoffier mieszkali z cała gromadą wnuków, dzieci, prawnuków. Bez pieniędzy. Zdali się egzystować tylko dzięki pomocy znajomych. Auguste krzątał się po kuchni w swoim znoszonym fraku i prążkowanych spodniach lub pochłonięty był spisywaniem wspomnień. Jego żona, Delphine, ciężko chora, marzyła o tym, aby mąż stworzył danie nazwane jej imieniem (przecież dedykował je tylu obcym osobom!). To jedna płaszczyzna narracji. Drugą stanowi pamiętnik Escoffier'a. Są tu rozważania o gotowaniu, tło społeczno-polityczne z wieloma ciekawostkami i szczegółami dotyczącymi belleépoque, jest o gustach kulinarnych m.in. Sary Bernhardt, Zoli, są przepisy z historią w tle. To najciekawsza część książki. Autentyczny opis pasji jaką było gotowanie dla Escoffier'a. Kuchnia ponad wszystko, prawdziwa miłość życia. Dopracowanie wszystkich detali smakowych i wizualnych posiłków. I dopiero gdzieś w tle rodzina. Jego małżeństwo z Delphine, jakże dziwne- żyli przecież całe lata osobno, a jednak „jej dłoń pasowała do jego dłoni, tak jak zawsze. (...) Chciała, żeby odszedł, a jednak nie wyobrażała sobie życia bez niego" [244]. Mimo wszystkich (domniemanych ?) romansów, miłostek ich uczucie zdawało się trwać, choć niezupełnie je rozumiem.

 

Książkę charakteryzuje przedziwna niespójność - poplątanie płaszczyzn czasowych, wątki są poucinane. Mniej więcej w połowie zaczyna się czytelnicza męczarnia. Kolejne wątki pojawiają się i nagle znikają ale ... i tak nie czekamy na ich rozwój z niecierpliwością. I te dialogi ! Kto tak rozmawia? Kuchenna antropologia. Jest smacznie to prawda. Opisy potraw i ich składników przyjemnie łechcą podniebienie, tylko jest tego za dużo i momentami zupełnie giną w nich bohaterowie. Właśnie, konstrukcja postaci: płaska, jednowymiarowa, bez polotu. Chaos. Intuicja mnie nie zawiodła. Pani Kelby przydałaby się lektura powieści Irvinga Stone'a - takie korepetycje dla piszących fabularyzowane biografie, bo ta trufla jest zdecydowanie zepsuta.

 

N.M.Kelby, "Białe trufle", Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2013

 


Recenzent: Agata Olejnik-Cieciorko

N.M. Kelby

Białe trufle

Tłumaczenie: Marta Pająk

Smakowita opowieść o miłości, jedzeniu i miłości do jedzenia

Ten, kto nie ma dobrego podejścia do kobiet, nie zostanie nigdy wielkim szefem kuchni.

Kiedy Delphine pierwszy raz odwiedziła Escoffiera w jego kuchni, zrozumiała, co mają na myśli ludzie, którzy mówią, że jest prawdziwym artystą. Specjalnie dla niej oprószył jajka posiekanym masłem, dodał śmietanę, umieścił krem w kieszonkach z brioszek i położył je na porcelanowych talerzach. Jeden kęs. Jeden pocałunek. Przepadła. Tak jak zresztą i inne kobiety, które Escoffier uwodził jedzeniem.

Białe trufle to zmysłowa opowieść o najznakomitszym kucharzu Francji, który gotował dla Ritza i w londyńskim Savoyu, przyjmował na swych kolacjach koronowane głowy i całą artystyczną śmietankę Paryża. To historia wielkich miłości i namiętności skąpanych w smakach i zapachach, której lekturę można porównać do delektowania się wykwintnym jedzeniem.