Szarlatan pełen sprzeczności
Anna Arno oddaje do rąk czytelnika biografię poety, którego nie sposób zidentyfikować. Skrupulatnie akademicką, pełną tez znajdujących potwierdzenie w poetyckich tekstach i wyrozumiałej sympatii, która sprawia, że autorka zamiast kilku sprzeczności i jawnych hipokryzji, widzi bogaty świat wewnętrzny analizowanego podmiotu. Im więcej szczegółów, tym więcej twarzy; im więcej dat, tym więcej luk w życiorysie; im liczniejsze cytaty, tym większe możliwości interpretacji. Konstanty, Kostia, Kot - syn pozbawiony ojca, którego mógłby podziwiać, zakochany mąż, szukający usprawiedliwienia niewierności, oryginalny poeta, który kupczy słowem, niejednokrotnie obrażając innych.Samotne dzieciństwo Gałczyńskiego naznaczone zostało śmiercią najbliższych i lekcjami języka polskiego, na których się wyróżniał. Na wydziale filologicznym Uniwersytetu Warszawskiego wybrał liczne przedmioty humanistyczne, ale nie zaliczył ani jednego. Prawdopodobnie nie przeczytał w całości żadnej powieści. Utalentowany aktorsko szybko został jedną z głównych postaci warszawskiej cyganerii artystycznej. Autor Małych kin zasypiał na projekcjach filmów, bo cudza twórczość nie wzbudzała u niego emocji. Szalenie nudziła go również każda praca, która nie była związana z kreacją w tworzywie słowa. Potrafił czarować przyjaciół barwną osobowością, a w tekstach baśniowymi rekwizytami. Przyprawionymi niejednokrotnie satyrą, absurdem, ironią; przykrytymi żartem, za którym kryła się jednak zaduma.
Konstanty dosyć wcześnie rozpoznał swoją muzę i inspirację - Gruzinkę Natalię Awałow. W urzekającej studentce romanistyki zakochał się z wzajemnością od pierwszego wejrzenia. Była to wielka miłość na całe życie, równocześnie trudna i wymagająca. Porywy serca i piękne wiersze przeplatały się z poniżającymi dla żony skutkami nałogu pijaństwa i awanturniczymi przygodami w mieście. Natalia - pierwsza czytelniczka, krytyczka i komentatorka tekstów, była także terapeutką namawiająca męża na odwyk, matką zajmująca się dzieckiem (ukochana Kira ma przyrodniego brata, który mieszka w Australii jako Steve Parker), w końcu redaktorką porządkująca (przy pomocy jednaj z kochanek poety) jego artystyczny dorobek.
Początek małżeństwa to dla Gałczyńskich wojna i długotrwałe rozstanie, a dla poety czas poetyckiego milczenia. Autor Pieśni o żołnierzach z Westerplatte nie był typem zaangażowanego żołnierza, choć nie unikał służby wojskowej. Czas pobytu w obozie to okres, o którym chciałby zapomnieć. Trafił do niemieckiego Altengrabow jako jeniec wojenny. Ponieważ znał języki obce, pracował w szpitalnej kancelarii. Gdy do obozu przywieziono żołnierzy z powstania warszawskiego, poznał poetkę Marutę Stobiecką. Przeniesiony do obozu w Heter - młodą lwowiankę Lucynę Wolanowską, z którą miał syna. Natalia tymczasem angażowała się w konspiracyjne działania w stolicy i wyczekiwała wieści od Kostii, który - nie spiesząc się do domu - po zakończeniu wojny rozpoczął wędrówkę po Europie. Bruksela, Paryż, Włochy... Zaangażowany uczuciowo w relacje z kilkoma kobietami nie planował powrotu do domu i zdementowania nekrologów, które zaczynały pojawiać się w polskiej prasie. Na Sylwestrze w Awinionie poznał Nelę Micińską, której po intensywnej znajomości miał się oświadczyć. Rozdarty pomiędzy kolejnymi kobietami tłumaczył sobie, że poeta taki jak on jest usprawiedliwiony przez Boga. Natalia leczyła się z nowotworu kości.
Po powrocie Konstantego (do Polski przywiózł Marutę, którą Nela musiała odprawić) z powojennej emigracji, Gałczyńscy zamieszkują w Krakowie w Domu Literatów. Poeta rozpoczyna współpracę z „Przekrojem" - publikuje w rubrykach Zielona Gęś oraz Listy z fiołkiem, podejmuje również poetycką pracę w służbie nowego ustroju. Jego zaangażowanie polityczne skutkuje propozycją zamieszkania w willi w Szczecinie. Gałczyński zaczyna schlebiać władzy, stara się pisać utwory zrozumiałe i przydatne społecznie. Nie wiadomo, czy jego zaangażowanie było wyrazem aż tak dużej naiwności czy za panegirykami na cześć Stalina i socjalizmu krył się ktoś, kto w głębi serca z tego kpi. Krytykowany za burżuazyjne naleciałości w wierszach zostaje nieoficjalnie wykluczony z grona zaangażowanych twórców. Mimo ogromnej popularności wśród młodzieży, wydawcy nie chcą drukować jego tekstów. Pisze Kolczyki Izoldy - odważnie na świeży temat powstania warszawskiego, zwracając uwagę na pojedyncze dramaty ludzkie, oraz Niobe - teksty wybitne, które nijak nie mogły zmieścić się w ramach socrealistycznych wymogów.
Chorobie serca i pogarszającemu się stanowi zdrowia poety, towarzyszą powracające alkoholowe, depresyjne ciągi. Wyjeżdża z Natalią i Kirą do leśniczówki Pranie na Mazurach. Pisze trudny w recepcji poemat Niobe, chcąc go za wszelką cenę upolitycznić. Chce się zrehabilitować, ale ciągle spotyka się z zarzutami obecności w tekstach elementów baśniowych, fantastycznych i groteskowych. Gałczyński choć chciał, nie był w stanie sprzeniewierzyć się swojej wspaniałej i oryginalnej poetyckiej wyobraźni. I właśnie dlatego jego poezja nie była w stanie transponować sztucznych, zakłamanych treści. Broniła się sama, a dzięki temu Gałczyński nie był niebezpieczny jako poeta, tylko po prostu jako człowiek, którego motywacje były nieprzejrzyste, który dawał sobie większe niż powinien prawa, osądzając innych i ferując wyroki.
Recenzent: Joanna Maj
Wszystkie twarze Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
Kim był ten poeta, który zapisał się w zbiorowej pamięci wierszami o zaczarowanej dorożce, ogórku, który nie śpiewa, i Teatrzykiem Zielona Gęś? Zielonym Konstantym zakochanym na wieki w srebrnej Natalii? Oszustem, słodkim szarlatanem, sztukmistrzem wyciągającym wiersze jak króliki z kapelusza? Kpiarzem sypiącym fajerwerkami dowcipu? A może „psem na forsę” piszącym na akord dla tego, kto zapłaci? Postacią tragiczną, uwikłaną w nałóg i kolejne polityczne układy? Człowiekiem zdolnym oświadczyć się podczas wojennej tułaczki trzem kobietom naraz, gdy w domu czekała żona? A może „księżycowym facetem”, zakochanym przed wszystkim w poezji i muzyce?
Książka Anny Arno odkrywa przed nami wszystkie te twarze Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i jeszcze wiele innych. Podobnie jak jego poezja, mieni się wieloma odcieniami, obraz poety raz jest flamandzkim portretem, raz socrealistycznym plakatem, a innym razem karykaturą z „Przekroju”.