Targowisko opowieści
Jak w literackiej sieczkarni: zdania mieszają się, by ostatecznie wywieść czytelnika w pole.Jedni pisarze wydają kolejne powieści w podobnym duchu. Inni eksperymentują. Do tych ostatnich należy Mariusz Sieniewicz. „Miasto szklanych słoni" to książka, do której łatwo zgubić klucze. Mamy tu rzecz o surrealnym mieście, którym rządzi logika snu i rytuał snucia opowieści. Centrum wszelkich czarów jest szpital, w którym leczy się „dotykiem wyobraźni". Owym rytuałom patronuje Tęczowa Wieloródka, „bogini płodnej widzialności".
Ale nie fabuła jest tu najistotniejsza. Sieniewicz zmyślnie bawi się postmodernizmem, pokazując, co by się stało, gdybyśmy dosłownie potraktowali przykazanie o równouprawnieniu wszystkich wizji i interpretacji świata. Dostajemy show (szał) zwariowanych pomysłów i wariackich akcji, szczęśliwie podszytych żartem. Sieniewicz mruga do nas i mówi - bawię się z wami, ha! ha!, ta literatura to gra, przyłączcie się do ekstatycznej wielogłosowości i snujcie swoją opowieść. Powieść tę można czytać także jako rzecz o mechanizmach wyobraźni, technikach komponowania historii. Pisarz byłby w takim razie Wielkim Selekcjonerem, nad którym bohaterowie przejmują kontrolę, a on pozwala im mówić, prowadzić swoje wątki dokądkolwiek.
Sieniewicz wymaga przy tym od nas skupienia, narracje przenikają się, wątki gonią w piętkę, postacie mnożą się - czytelnik zaczyna się czuć zmęczony. Połamane rytmy tej prozy, kanciaste zdania potęgują wrażenie językowego patchworku. Czytelnik, który odnajdzie swoją ścieżkę w tym labiryncie, poczuje się jak na targowisku opowieści, z których może wybrać dla siebie te najpiękniejsze. Ten mniej zdeterminowany poczuje się jak w literackiej sieczkarni, gdzie zdania i historie kruszą się, mieszają, by ostatecznie wywieść czytelnika w pole.
Codziennie o książkach nowych i dobrych na
Recenzent: Agnieszka Wolny-Hamkało
W Mieście Szklanych Słoni panują osobliwe zwyczaje: w szpitalu leczy się dotykiem wyobraźni, w hucie szkła produkuje się masowo szczęście, piątek jest dniem seansów spirytystycznych, a sobota - orgii miłosnych. Nad wszystkim unosi się Tęczowa Wieloródka - bogini płodnej widzialności. Jeden z pacjentów z pobliskiego szpitala prowadzi dziennik alternatywnych historii swojego życia. Przynajmniej jedna z nich powinna być prawdziwa, ale w tym mieście nigdy nie wiadomo, co jest prawdą, a co jej odbiciem.Prawdziwy świat jest działaniem wyobraźni. Prawdziwy świat jest utkany z wielu opowieści. Czasami trzeba się zbuntować i stworzyć własną. ”To, co tworzy Mariusz Sieniewicz należałoby nazwać prozą wyzwolonej wyobraźni. Ale w Mieście Szklanych Słoni nie fantazjuje się po to, żeby zerwać z rzeczywistością. Przeciwnie - żeby ją pochwycić i dogłębnie przemyśleć.” Dariusz Nowacki Patronat: Polecamy e-radar.pl