Tygrysy kontra smoki - czyli spotkanie z Colleen Houck po raz trzeci

Debiutujący autor musi przede wszystkim napisać dobrą książkę - przynajmniej pierwszą, aby zdobyć fanów. Często jednak debiutanckie książki skłaniają do przeczytania głównie przez okładkę.

I w przypadku „Klątwy Tygrysa" muszę przyznać, że największe zainteresowanie z mojej strony uzyskała seria ze względu na okładki - szczególnie pierwszej części. Debiutantka zdobyła moje serce w pierwszej chwili białym tygrysem, ale w kolejnej oprawa poszła w niepamięć, gdy zaczęła się lektura...

Trzecia część fascynującej historii braci, na których została rzucona klątwa i zwykłej na pozór dziewczyny, która z niewiadomych powodów staje się wybranką bogini. Tym razem bohaterowie muszą zmierzyć się ze smokami, aby zdobyć kolejny przedmiot potrzebny do zdjęcia klątwy. Wyprawa wydaje się być dla Kelsey najtrudniejsza, ponieważ mimo że odzyskała Rena, nie może cieszyć się szczęściem z ukochanym, bo on jej nie pamięta. Czy uda się przyjaciołom zdobyć naszyjnik, przywrócić pamięć Renowi i wrócić cało do domu? Wszystkiego dowiecie się czytając przedostatnią część.

Muszę szczerze przyznać, że książka bardzo przypadła mi do gustu mimo dość trywialnego zachowania głównej bohaterki. Niestety minusem książki moim zdaniem jest wprowadzenie trójkąta miłosnego Ren - Kelsey - Kishan. Wolałabym, aby autorka nieco inaczej rozwiązała sprawę kryzysu w związku. Jednak w myśl powiedzenia „gdy się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma" nie będę narzekać.

Książkę pochłania się zdumiewająco szybko, cały czas coś się dzieje, ciągłe zwroty akcji sprawiają, że czytanie jest jeszcze przyjemniejsze. Bohaterowie wyruszają na tytułową „Wyprawę" nie tylko po kolejny dar dla Drugi, lecz także w głąb siebie... Co odkryją? Przekonajcie się sami.

Co lubię w tej serii? Indyjski - klimat przede wszystkim. Legendy zaraz po tym. Tygrysy tak jak każdy.

Czy polecam? Oczywiście.