Udręka i uraza
Chyba każdą powieścią Coetzee jest w stanie zadowolić, jeśli nie wszystkich, to przynajmniej większą cześć swoich czytelników. Zależy to głównie od sposobu pisania, który zaprezentuje - narracyjny czy fabularny. Fabularne powieści noblisty, które w dużej mierze opierają się na konkretnych wypadkach będących osią interpretacyjną utworu (jak Hańba), są bardziej znane wśród czytelników ceniących, nie tyle jego prace, co dobrą literaturę; narracyjne zaś, to trudne, wysublimowane monologi, w których niepostrzeżenie się zanurzamy, i w których poniekąd bierzemy udział (Wiek żelaza). Wydaną w 2004 roku powieść W sercu kraju należy włączyć do klasy narracyjnej, a może nawet ustanowić ją jako nadrzędny przykład tejże klasy.Jeśliby spróbować zwięźle streścić fabułę tego utworu, można by się zmieścić w jednym zdaniu. Jest to monolog kobiety, samotnej dziewicy pogrążającej się w obłędzie, która mieszka na opustoszałej farmie, wraz z milczącym ojcem i czarną służbą. Zdanie to z pewnej przekory zostało wzbogacone o dopowiedzenia i epitety, bo można i tak: jest to monolog kobiety pogrążającej się w obłędzie, mieszkającej na farmie; i dodać, że w sercu kraju i postawić na tym „kraju" akcent. A potem spróbować jeszcze raz, bo może jest to historia oszalałego z rozpaczy dziewictwa, które czeka na inicjację. Albo inaczej - to zmierzch kolonializmu ubrany w stare, brzydkie ciało kobiece, w szorstką, cierpka narrację.
Coetzee jest niewątpliwie mistrzem narracji właśnie, a nie fabuły. Prezentując prozę na wskroś intymną, przewrotnie naznaczoną kobiecą seksualnością, poczuciem straty i kazirodczą fascynacją, stawia znak równości między sercem bohaterki a krajem, w którym żyje. Krajem rozdzieranym między rdzennych mieszkańców a białych osadników, między historię a naturę, między oni a my. To dzieło wybitne, trudne, rozpadające się na olbrzymią ilość możliwych interpretacji. Wszystko czego dowiadujemy się o tym świecie płynie z ust bohaterki-wariatki. Opowiadane przez nią historie się wykluczają, wspomnienie z dzieciństwa mieszają się z projekcjami przyszłości, wielokrotnie opisywane zdarzenia odkształcają się i zyskują bardziej uniwersalny wymiar. Tylko dla kogo? Dla Magdy, która nie radzi sobie ze swoją historią, nie na darmo mówiąc: „Ja jestem ja. Charakter to los. Historia to Bóg. Uraza, uraza, uraza", czy dla czytelnika?
Obsesyjnie powracający temat braku inicjacji seksualnej, niemożność zaistnienia w życiu Magdy żadnych relacji z mężczyzną, bo na farmie poza ojcem i służącym Henrikiem mężczyzn nie ma, bo Magda jest brzydką, podstarzałą panną, bo - powodów są tysiące, tworzy jej najwyraźniejszy rys psychologiczny. Utopiona w szaleństwie, które sobie prorokuje i w samotności, którą sobie stwarza, pisze (jedynym jej zajęciem jest prowadzenie domu) do czytelników. Nie „do szuflady", ojca, czy nieżyjącej matki. W ten sposób jej historia staje się apelem, przestrogą a może drwiną, ale przede wszystkim zdradza nam, że Magda ma świadomość bycia jedynie bohaterką powieści, nikim więcej. Dlatego tworząc swój dziennik ucieka się do pisarskich zabiegów - konfabuluje, przeinacza, powraca, kłamie, usprawiedliwia się, morduje i powołuje do życia.
W sercu kraju to także historia Republiki Południowej Afryki. Magda to ostatnia kolonizatorka, potomkini Burów. Służbę na farmie stanowią dwie pary: Ou-Anna i Jakob, którzy zdecydują się opuścić swoich panów oraz Henrik i jego młoda żona Klein-Anna. Zmiana relacji pomiędzy panienką a Henrikiem, ukazuje zmieniające się układy społeczne w kraju rozdzieranym na kawałki przez białych, czarnych i surowe dyktando apartheidu. To niewypowiedziana a intensywna jak fizyczny pociąg, wizja przewartościowania zasad, ukarania gwałtem białego uzurpatora silną murzyńską witalnością. Stworzenie związku, w którym to biały człowiek będzie na usługi, związku z którego nie ma potomstwa, bo prowadzi obie strony do śmierci.
Narracja czyniąc z tej historii zapis pogrążania się w szaleństwie, zakłada, że jest to szaleństwo współdzielone z czytelnikiem, ba, wymaga, aby czytelnik je do siebie przyjął. Trudna proza, oniryczna, momentami bełkotliwa, odpychająca, „kostropata i naga" - jak przedstawia się bohaterka. Obsesyjna, odurzająca i doskonała. Rodząca więcej pytań o literaturę niż udzielająca odpowiedzi na pytania o kondycję człowieka. Czytać Coetzee to skazywać się na gwałt i rabunek, ale nie czytać go, to cierpieć z tęsknoty za gwałtem, co z konieczności zawsze będzie pewnego rodzaju upokorzeniem. Jego proza przypomina miłość do oprawcy, duchowy masochizm i fascynację złem, którego źródło znajduje się wewnątrz człowieka.
Recenzent: Natalia Dudkowiak
Mocna, cierpka proza
Studium psychozy. Obsesyjny, momentami deliryczny monolog wewnętrzny pogrążającej się w szaleństwie kobiety, która mieszka na podupadłej farmie razem z apodyktycznym ojcem i dwojgiem czarnych służących. Nic w tej powieści nie jest jasne ani oczywiste: prawda miesza się ze zmyśleniem, rzeczywistość przeziera spomiędzy natrętnie powracających obrazów, będących projekcjami chorego umysłu, miłość podszyta jest nienawiścią, a pragnienie bliskości rodzi żądzę zemsty.