W nieodgadnionym świecie
Po Czekając na barbarzyńców sięgnęłam z przymusu - była to jedna z lektur w konkursie, w którym brałam udział. Jest to na razie jedyna książka afrykańskiego noblisty, którą przeczytałam. Wiązałam z nią duże nadzieje, wiele o niej słyszałam, miałam więc doskonałą okazję, by poznać wreszcie część twórczości Johna Maxwella Coetzee'go. By wejść w jego świat - świat nieodgadniony, tajemniczy, przepełniony metaforami, refleksjami dotyczącymi życia i śmierci.
Od razu dostrzec można, że nie jest to książka, która poprawi nam nastrój w chłodne jesienne popołudnie. Jeśli chcemy więc odpocząć od wielkiego umysłowego wysiłku, odłóżmy powieść Coetzee'go na później. Książka zdecydowanie nie nastraja optymistycznie, jest, powiedziałabym, mroczna. Miejscem akcji powieści jest nieokreślone bliżej Imperium zagrożone najazdem barbarzyńców zamieszkujących tereny poza granicami państwa. To tam rozgrywają się dramatyczne wydarzenia, tam podejmowane są trudne decyzje. Powieść pokazuje dwulicowość człowieka, sprzeczną naturę ludzką, ironię losu - oczekujący na wroga mieszkańcy Imperium stają się bardziej barbarzyńscy od barbarzyńców. Życie daje głównemu bohaterowi - sędziemu, który staje w obronie krzywdzonych, mocno w kość, on jednak nie poddaje się, choć traci prawie wszystko. Ta metaforyczna i pełna niedopowiedzeń historia opowiada o trudach, jakie niesie ze sobą bunt, o poświęceniu, które związane jest ze sprzeciwem. Nie łatwo jest być nonkonformistą, łatwiej żyć w niewoli, jaką jest podporządkowanie się innym na przekór swoim przekonaniom, na przekór sobie.
Po lekturze dochodzę do wniosku, ze świata nie da się pojąć. To, co widzimy, może być tylko złudzeniem, prawda okazać się może kłamstwem, szczerość obłudą, dobro złem, sprawiedliwość niesprawiedliwością, życie śmiercią, śmierć życiem?
Nie da się dobrze ująć w słowa emocji, które zostają po przeczytaniu Czekając na barbarzyńców. Książka jest inna niż wszystkie, które do tej pory przeczytałam. Nie można przejść koło niej obojętnie. Nie można jej tak po prostu, przeczytać, odstawić i zabrać się do czytania kolejnej. Długo nie daje spokoju. Jest trudna, ambitna, intrygująca. Co tu dużo pisać: polecam.
Recenzent: Maja Skowron
Miastu grozi najazd barbarzyńców koczujących wzdłuż granic Imperium. Rozpoczyna się brutalne dochodzenie mające na celu zdemaskowanie planów wroga. Wkrótce jednak przestaje być jasne, kto tak naprawdę nim jest.
Wartka akcja i mistrzowska narracja nie pozwalają oderwać się od lektury. Czekając na barbarzyńców to alegoryczna opowieść o władzy i wolności – jako jedyna z powieści J. M. Coetzeego wzbudziła zainteresowanie cenzury w RPA.
"Thriller polityczny, rodem z tradycji Conradowskiej, w którym prostoduszność idealisty otwiera drzwi okrucieństwu."
/z werdyktu Akademii Szwedzkiej/