Walka z systemem
Nikt nie lubi, gdy w jakikolwiek sposób ogranicza się jego prywatność. Nikt nie lubi, gdy narzucane są mu pewne zasady, gdy się go kontroluje i śledzi, podsłuchuje jego rozmowy, sprawdza, gdzie i z kim się spotkał. A jeśli cała ta kontrola opiera się dodatkowo na systemie kar grożących nam za każde najmniejsze przewinienie, to dostajemy po prostu szału. W szkole Marcusa taka kontrola działa cały czas.I nie ma tam zwykłych kamer, przy których można założyć kaptur, zasłaniając twarz i swobodnie wyjść, są kamery rejestrujące chód, a wiadomo, że ten jest na tyle charakterystyczny dla każdej osoby, że ciężko się pomylić. Ale i na to są sposoby. Aby spokojnie urwać się z ostatniej lekcji i uniknąć kary, która zresztą najczęściej oznacza zawieszenie w prawach ucznia, wystarczy nawrzucać kamieni do butów. To jednak nie zmienia faktu, że szkoła ta przypomina po prostu więzienie.
Jednak nie to jest jeszcze najgorsze, najgorsze jest to, co dzieje się później... To znaczy po wielkim wybuchu, do którego doprowadzili terroryści. Przynajmniej teoretycznie. Wybuchu, w którym zginęło wiele niewinnych osób. I w końcu wybuchu, w okolicach którego Marcus z trójką przyjaciół niefortunnie musiał się znaleźć, przez co równie niefortunnie, i jak dla mnie trochę śmiesznie, został zatrzymany jako jedni z głównych podejrzanych przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który teoretycznie powinien chronić państwo, stwarzać warunku godnego życia, zapewniać obywatelom jak najwięcej swobody.
Cóż, wiele rzeczy w tej książce jest czysto teoretycznych. Od momentu zatrzymania zaczynają się dla Marcusa prawdziwe męki. Nie chce odblokować telefonu - dostaje po twarzy, nie chce podać hasła do poczty elektronicznej - nie dostaje jedzenia, nie chce powiedzieć, co robił w pobliżu mostu - zostawia się go w celi ze związanymi z tyłu rękoma, tak aby nie mógł wykonywać najprostszych czynności. Słowem, traktuje się go jak najgorszego przestępcę. I tak przez kilka dni, które dla 17-letniego chłopca stanowią całą wieczność. Aż w końcu Marcus zostaje wypuszczony, z tą świadomością jednak, że jest nadal cały czas obserwowany, nie może nic nikomu powiedzieć, nie wie nawet, gdzie przez te dni był trzymany. Jest jeszcze jeden problem. Towarzyszy mu już tylko dwójka przyjaciół. Co się stało z tym trzecim, dlaczego go zatrzymali? Nie wiadomo.
I tu się zaczyna ta właściwa część książki, czyli walka z DBW. Obchodzenie bezsensownych reguł na różne możliwe sposoby, zastosowanie i rozdzielenie stworzonego własnoręcznie systemu komputerowego, który pozwala obchodzić zabezpieczenia, tak żeby można było nadal być anonimowym w sieci. A im więcej pomysłów na pokonanie wroga ma Marcus, tym nowsze i gorsze sposoby wymyśla DBW. Całe społeczeństwo jest systematycznie kontrolowane. Zatrzymuje się Bogu ducha winnych ludzi, rejestruje się, gdzie i o której godzinie człowiek się znajdował i w jaki sposób tam dojechał. Krótko mówiąc zupełna paranoja.
Wśród tej walki wplecione są oczywiście wątki, które nieodmiennie łączą się z młodzieżą, w każdym miejscu i w każdym czasie. Jest więc ta pierwsza wielka miłość, dla której człowiek jest w stanie poświęcić wszystko. Są przyjaźnie, te nowo powstałe, te stare, potrafiące przetrwać największy zgrzyt i te, które niestety potrafi złamać pierwsze lepsze potknięcie. I jest wszechobecny bunt, który chyba zawsze właśnie z młodzieżą będzie się kojarzyć, bo kto jeszcze prócz nich mógłby wierzyć w to, że sam potrafi zmienić świat?
Książka jest naprawdę dobra, Doctorow przedstawia nam ważny problem, wydaje mi się, że nie tak zresztą odległy, a przy tym robi to wszystko w sposób tak prosty i tak, mimo ciężkiego przekazu, lekki, że powieść czyta się naprawdę z czystą przyjemnością. Mnie jednak momentami trochę męczyły techniczne wątki, od których w książce się aż roi. Jestem zupełnym laikiem komputerowym i opisy działania czy tworzenia Xnetu były dla mnie czystą abstrakcją. Mimo naprawdę szczegółowych wyjaśnień, w wielu miejscach uzupełnionych dodatkowo przypisami, nie potrafiłam zupełnie sobie tego wyobrazić. Słów kilka należy się również samemu autorowi, który w Stanach zasłynął głównie dzięki doskonałej współpracy z czytelnikami. Cory Doctorow próbuje zwalczyć niektóre elementy prawa autorskiego, publikuje własne powieści w Internecie. Mało tego, ten facet potrafi jeszcze zarobić na tym, że niemal rozdaje swoje książki za darmo! Podsumowując, Doctorow nie tylko potrafi pisać o walce z systemem, on potrafi także w jakiś sposób wprowadzić ją w życie. Chylę czoła, a "Małego brata" polecam, zwłaszcza nastoletnim czytelnikom.
Recenzent: Izabela Raducka
Zamach bombowy w San Francisco wywraca spokojny świat Marcusa do góry nogami. Aresztowany wraz z grupą przyjaciół przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego trafia do tajnego więzienia. Gdy w końcu zostaje wypuszczony, odkrywa, że teraz żyje w państwie policyjnym, a każdy obywatel traktowany jest jak potencjalny terrorysta. Odtąd pragnie tylko jednego - zniszczyć DBW i odnaleźć zaginionego przyjaciela.Mały Brat to porywająca powieść o walce z opresyjnym systemem w czasach virtual reality, cyberprzestrzeni i gier komputerowych. Wielokrotnie nagradzana (między innymi Nagrodą Campbella dla najlepszej powieści 2009 roku) i okrzyknięta fenomenem w Stanach Zjednoczonych.
Po przeczytaniu tej książki dobrze się zastanowisz, zanim znowu naciśniesz enter.