Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

7 razy dziś

Wpływając na własne życie, wpływamy również na cudzy los

Lauren Oliver podbiła serca czytelników i świat literatury młodzieżowej serią „Delirium", opowiadającą o śmiercionośnym wirusie, jakim jest miłość. Historia Leny Haloway była szeroko omawiana i recenzowana przez nastolatków; stacja FOX zamówiła nawet serial bazujący na serii. Niestety, po pierwszym odcinku wycofano się z dalszych prac. Nie można jednak zapomnieć o erze sprzed „Delirium" i o tym, że Oliver swoją karierę rozpoczęła jednotomową powieścią „7 razy dziś". Intrygujący debiut przetarł szlak dla późniejszych tytułów, które ugruntowały pozycję pisarki i udowodniły, że autor młodzieżówek również może mieć niepowtarzalny styl.

Wiemy, że jedna decyzja może wiele zmienić. Czasem fantazjujemy na temat „co by było, gdyby...?" i wymyślamy nieistniejące konsekwencje niepodjętych decyzji. A gdybym wtedy poszła inną drogą, gdybyśmy się nie poznali, gdybym wtedy powiedziała coś innego, albo nie odezwała się wcale, gdybym w ostatniej chwili zmieniła swoje plany... Myślimy przede wszystkim o sobie i swoim życiu, ale tak naprawdę nasza decyzja wpływa nie tylko na nasz los. Tkwiąc w sieci powiązań z innymi, możemy nieświadomie sprawić, że konsekwencje dotkną grupę osób, która na co dzień nie ma z nami zbyt wiele wspólnego.

Sam Kingston na własnej skórze poznaje siłę decyzji i konsekwencji. Po zwyczajnym dniu w szkole udaje się na imprezę, po czym... ginie w wypadku. I budzi się tego samego dnia. Początkowo myśli, że to tylko zły sen - ale czy złe sny pozwalają przewidywać najbliższą przyszłość? Gdy splot wydarzeń znów prowadzi do pechowej imprezy, dziewczyna zaczyna dopuszczać do siebie myśl, że ten upiorny scenariusz znów powtórzy się jutro. Jutro, którym będzie dziś. Uwięziona w pętli, próbuje zrozumieć, co tak naprawdę jej się przydarzyło. Podejmuje nowe decyzje, bada ścieżki, które zignorowała w pierwszej wersji życia. Zaczyna realizować własne „co by było, gdyby...?", dzięki czemu zyskuje nowe spojrzenie na środowisko, które rzekomo znała jak własną kieszeń.

W opowieści Sam pojawiają się stałe elementy, które wyznaczają rytm upływającego dnia, ale pomiędzy nimi za każdym razem rozgrywają się nowe wersje wydarzeń. Cykl dom - szkoła - impreza w powtarzających się dniach wcale nie oznacza, że jesteśmy świadkami identycznych sytuacji. Autorka rozwija różne scenariusze, choć w większości biorą w nich udział te same osoby. Dzięki temu powstała bardzo ciekawa historia, ukazująca siłę naszych decyzji i tego, jak możemy wpłynąć na sytuację innych. To, co przydarzyło się Sam, było owocem nie tylko jej działań - każdy z bohaterów zrobił coś, co wpłynęło na okoliczności Tego Dnia.

Choć historia nie jest skomplikowana, to jednak powinna dać nastolatkom do myślenia - a może i nawet nieco starszym osobom. W pewnym momencie Sam zwraca się do czytelników z myślą „spróbuj mnie nie osądzać. Pamiętaj, jesteśmy tacy sami, ty i ja." Po zastanowieniu trzeba przyznać, że bohaterka ma wiele racji. Pomijając różnice w usposobieniu, to ile razy sprzeczaliśmy się z kimś bliskim o drobiazgi? Ile razy wyszliśmy w złym nastroju i nie pożegnaliśmy się z nikim? Ile razy słowa wypowiedziane pod wpływem emocji, przed rozstaniem, były bolesne i złośliwe? Ile razy nie pomyśleliśmy o tym, by postawić się na miejscu drugiej osoby? Nie mieści się to w głowie, że może nam się coś stać w trakcie zwyczajnego dnia, nawet takiego, który jest wypełniony rutyną. Zdarza nam się działać pod wpływem impulsu, jednak nie mamy szansy, by przyjrzeć się swoim działaniom z różnych perspektyw. Zazwyczaj po prostu idziemy dalej, Sam otrzymała taką szansę. Czasem chcielibyśmy cofnąć czas; niektórzy mają szczęście i naprawiają swoje błędy w przyszłości, a inni po tragedii zdają sobie sprawę, że już za późno na pewne słowa - i że nigdy nie będą mogli tego zmienić. To sprawia, że „7 razy dziś" jest poruszającą lekturą, bo dotyka tych niespokojnych myśli, które mamy chyba wszyscy.

Przede wszystkim Oliver dobrze poradziła sobie z kreacją głównej bohaterki. Nie narzuciła Sam metamorfozy absolutnej, co i tak byłoby niepotrzebne i nienaturalne. Początkowo dziewczyna jest złośliwa, zapatrzona w siebie i rozpuszczona - ta postawa jest niczym maska, ale już wtedy mamy przebłyski tego, kim tak naprawdę jest pod tą pozą. Pisarka uchwyciła rysy charakterystyczne dorastającej dziewczyny, która z jednej strony chce dopasować się do rówieśników, a z drugiej, pod tym całym burzliwym czasem dojrzewania, skrywa swoje dawne cechy. Sam zaczyna się zmieniać wraz z upływem kolejnych dni, ale nie jest to błyskawiczne przeistoczenie w grzeczną dziewczynkę. Jakakolwiek całkowita cudowna zmiana byłaby niewiarygodna. Musimy bowiem pamiętać, że mamy do czynienia z akcją rozgrywającą się w ciągu tygodnia, który jest zapętlonym jednym dniem. W obrębie tego czasu Sam raczej zyskuje świadomość dotyczącą swojego postępowania, nabiera dystansu do chwil, które w pierwszej wersji dnia były skutkiem impulsywnych działań. W normalnym życiu rzadko kto potrafi tak z boku spojrzeć na własne postępowanie. To nie tyle ją zmienia, co pomaga jej w wydobyciu cech, które kiedyś zepchnęła w głąb siebie. Dziewczyna zyskuje nową perspektywę w swoim życiu.

Skóra mi cierpnie na myśl o przyjaciółkach Sam, bo choć ich nie polubiłam, to przyznaję, że nawet jest mi ich żal i jestem w stanie wykrzesać trochę sympatii, gdy o nich myślę. Są bohaterkami, które budzą w czytelniku sprzeczności - z jednej strony ich zachowanie drażni i złości, ale gdy poznajemy wszystkie sekrety, zaczynamy rozumieć, dlaczego tak postępują. To przede wszystkim potwornie zagubione nastolatki. Pierwsze wrażenie, jakie wywierają dziewczyny, jest tragiczne, bo nawet „wredne dziewczyny" są przy nich milutkie. Postawa Lindsay, Elody i Ally wynikała z pewnych prywatnych problemów, które starały się w ten sposób nieudolnie maskować. W szkole (przetrwania) słabości są bezlitośnie wykorzystywane i tylko hałaśliwe, rozrywkowe usposobienie pomaga wspiąć się na szczyt towarzyskiej drabiny. Dla nich rachunek był prosty - jeśli nie pójdą po trupach do celu, one same staną się tymi trupami. W kontekście „7 razy dziś" to sformułowanie nie jest przesadzone. Pisarka spróbowała sportretować współczesnego, amerykańskiego nastolatka; zastanawiam się jednak, czy nie była za ostra w swojej ocenie - chamstwo, wulgaryzmy, alkohol, narkotyki, lekceważący stosunek do wszystkiego i wszystkich, bezmyślność, brak empatii to codzienność wielu rówieśników Sam. Czy w tym przypadku przykład idzie z góry, od dorosłych domowników chociażby? Brakowało mi jakiegoś wyjaśnienia, dlaczego właśnie w ten a nie inny sposób nastolatki postrzegają popularność i wchodzenie w dorosłość. Myślę, że autorka jest nam winna wyjaśnienie - pokazała, jak rzekomo jest, ale poskąpiła odpowiedzi na pytanie „dlaczego?".

Wydaje mi się, że pisarka mogłaby lepiej rozwinąć historie wszystkich bohaterów, nie tylko Sam, jej przyjaciółki i pewnej szkolnej ofiary. Rozumiem, że powtarzający się siedem razy dzień nie daje wielkich możliwości, jeśli chodzi o budowanie pośrednich wątków, ale przecież wyraźnie widać, że miała pomysł na los każdej postaci, a jednak tylko o tym napomknęła. Umiejętnie wprowadziła retrospekcje do opowieści głównej bohaterki, więc mogłaby to samo zrobić z postaciami drugoplanowymi. Dzięki temu waga każdej decyzji Sam nabrałaby jeszcze głębszej wymowy.

„7 razy dziś" to frapująca, bardziej gorzka niż słodka powieść przeznaczona dla nastolatków. Lauren Oliver zadebiutowała w dobrym stylu, jednocześnie dając do myślenia młodym osobom. Często powtarzamy sobie: „żyj tak, by niczego nie żałować", ale często nie poddajemy refleksji prawdziwego znaczenia tych słów. Nie dotyczą one wyłącznie szalonych, fundujących zastrzyki adrenaliny planów, czasem chodzi o zwykle, codzienne życie, w którym nie zawsze myślimy o konsekwencjach, impulsywnie podejmujemy decyzje czy mówimy coś, zanim zdołamy zastanowić się nad własnymi słowami. „7 razy dziś" to tytuł obowiązkowy dla fanów Oliver oraz czytelników ceniących sobie literaturę młodzieżową, która zmusza do zastanowienia.


Recenzent: Natalia Karolak

Lauren Oliver

7 razy dziś

Tłumaczenie: Mateusz Borowski

Jeśli wylałaś morze łez przy „Naszym ostatnim dniu” i „Opowiem o tobie gwiazdom”, ta powieść jest dla ciebie!

NAZYWAM SIĘ SAM KINGSTON.
Jestem popularna, mam przystojnego chłopaka i szalone przyjaciółki, z którymi świetnie się bawię. Robię, co chcę i kiedy chcę. Nie obchodzi mnie, czy kogoś zranię, bo i tak wszystko uchodzi mi na sucho. Aż do dzisiaj…
Wychodzę z imprezy. Oślepiają mnie światła samochodu jadącego z naprzeciwka. Czuję niewyobrażalny ból. Spadam w niekończącą się pustkę...
Umarłam?
A jednak budzę się w swoim łóżku. Tylko że znów jest piątek 12 lutego, a ja od nowa przeżywam ten sam dzień. Czy naprawdę zasłużyłam na tak surową karę? Jedyne czego chcę, to odzyskać moje idealne życie. Bo przecież było idealne, prawda?