„Znakowski Illg"
Na początek wyjaśnienie tytułu mojej recenzji. Czytając tę perełkę wydawniczą „Znaku" - jestem pewien, że to nie tylko Jerzy Illg stał się szczęśliwym członkiem wspaniałej grupy „Znaku" i „Tygodnika Powszechnego", ale również „Znak" pozyskał dzięki decyzjom „władz Uniwersytetu Śląskiego" - wspaniałego, twórczego i przede wszystkim pełnego zapału i zaangażowania człowieka, duszą i sercem oddanego swej pracy. Czytając „Mój znak" - czuje się, jak bardzo Jerzy Illg żyje tym, co robi i w czym uczestniczy. Już od pierwszych stron, im bardziej zagłębiałem się w cudowny świat „Jerzego Illga", nie mogłem się oderwać od czytania. Barwne opisy przyjaźni, okraszone wspaniałymi anegdotami i epizodami z życia wielkich pisarzy i poetów, pozwoliły nam wejść do prywatnych domostw, spotkań, poznać obraz życia tych wielkich, a przecież normalnych, bardzo ludzkich postaci. Jednocześnie Jerzy Illg przekazuje istotne przesłanie czytelnikowi - na czym polega wielkość poetów i pisarzy, z którymi miał tę niesamowitą przyjemność i niczym nie dający się zastąpić zaszczyt przyjaźni, wspólnych spotkań, podróży, przedsięwzięć.
W wielu miejscach Jerzy Illg podkreśla, że zostawia prywatność niektórych rozmów i spotkań dla siebie. Jednakże ja chciałbym podziękować mu głównie za to, że poznaliśmy wiele z prywatności wspominanych osób i za to jestem bardzo wdzięczny. Książka Jerzego Illga to perełka, bo jak mało która pełna jest bezpretensjonalności, świeżości, otwarcia i prawdomówności. Cieszy czytelnika wspaniałym humorem i rzadką w dzisiejszych czasach szczerością. Gratulując autorowi i „Znakowi" tego tak pięknie wydanego arcydzieła, radzę wszystkim Szanownym Czytelnikom, ceniącym sobie literaturę na najwyższym poziomie, pośpieszyć się z zakupem tej, czytającej się jednym tchem, jednej z moich najbardziej ulubionych książek roku 2009.
Australia - Wollongong, 20 grudnia 2009
Recenzent: Krzysztof Tokarz
Wydawnictwo Znak obchodzi w w tym roku swoje 60. urodziny
Jerzy Illg – „żywe logo” Znaku i redaktor naczelny tego zasłużonego wydawnictwa, w nowym, poszerzonym wydaniu swoich wspomnień z pasją i poczuciem humoru opowiada o kulisach profesji wydawcy. Przyjaciel noblistów i akuszer wielu bestsellerów wyznaje, do jakich forteli musi się uciekać, by pozyskać autora bądź wydobyć z niego oczekiwane dzieło. Ujawnia tajemnice loteryjek u Wisławy Szymborskiej, okoliczności palenia marihuany z Czesławem Miłoszem i beatnikami w Kalifornii, włamywania się nocą do banku we Frankfurcie, handlu walutą na bazarze Różyckiego, zmuszania do promocji Wiesława Myśliwskiego, bezsenności pod kołdrą z Joanną Bator. Traktowana niekonwencjonalnie praca to pasmo szalonych przygód i podróży, niezwykłych spotkań, nocy pełnych whisky i poezji, podczas których nie było kamer ani dziennikarzy. W jego wypadku bycie wydawcą to nie tylko redagowanie książek, ale także kręcenie filmów, wystawianie kabaretów, organizowanie festiwali i happeningów artystycznych – wszystko to składa się na życie spełnione i kolorowe.