Spotkania, portrety, odkrycia
Autor rozmów tak pisze we wstępie do książki: „Kiedy w 2012 roku przygotowywałem się do wydania książki „Aktorki. Spotkania", byłem przekonany, że tom trafi do wąskiego grona teatromanów czy miłośników kina. (...) „Aktorki" błyskawicznie stały się jednak bestsellerem, w ciągu zaledwie kilku miesięcy sprzedały się w gigantycznym, kilkudziesięciotysięcznym nakładzie. „Powinien pan napisać drugi tom" - słyszałem coraz częściej. Pomyślałem, że być może istotnie warto kontynuować ten pomysł, przecież wybitnymi nazwiskami aktorskimi spokojnie można by obdzielić jeszcze wiele książek. Byłem zdeterminowany, żeby z każdą z bohaterek porozmawiać osobiście, istotna była perspektywa prywatna - stąd powtarzające się niemal w każdym eseju pytania o dzieciństwo i młodość: dorastanie w powojennej Polsce, życie w PRL-u lub w czasie karnawału Solidarności. Gdy czułem, że mogę sobie na to pozwolić, pytałem o przyjaźnie, miłości albo o trudne wybory życiowe czy polityczne. (...)
***
„Aktorki. Portrety" są zbiorowym portretem kobiecej siły, talentu i niezależności. Setki ról teatralnych, filmowych, telewizyjnych, oddanie pracy i poświęcenie. Pasja, która nadaje sens życiu.
Każde spotkanie to osobna, czarująca opowieść.
Zaczęło się od uśmiechniętej, błyskotliwej Jadwigi Barańskiej. Przejmujące było spotkanie kolejne, z Igą Cembrzyńską. „To będzie ostatni mój wywiad" - wciąż w głowie dźwięczą mi te słowa.
Często byłem przez bohaterki przyjmowany w ich prywatnych domach, podejmowany obiadami, deserami. Nie zapomnę serdeczności Mai Komorowskiej podczas kilku naszych spotkań przypominających w istocie dobry spektakl teatralny, w którym było miejsce na profesjonalizm i improwizację, ale także stanowczość: „Dziecko drogie, najpierw będzie zupa dyniowa, potem dopiero rozmowa, bez zupy nie ma wywiadu". Zupa była pyszna.
Podobne wrażenie czułej intymności wyniosłem z kilku wizyt w pięknych mieszkaniach Emilii Krakowskiej czy Małgorzaty Zajączkowskiej.
Z Jadwigą Barańską zajadałem się rogalikami z różą, z Igą Cembrzyńską, gawędząc na świeżym powietrzu, popijałem czerwone wino - scena prawie jak z filmów Andrzeja Kondratiuka. Rozmowy toczyły się w różnych miejscach.
Z Magdaleną Zawadzką spotykałem się w damskich garderobach Och-Teatru oraz Teatru Ateneum. Z Krystyną Jandą - oczywiście w Polonii. Najdziwniejszym miejscem na rozmowę o życiu był jednak bez wątpienia salon fryzjerski w śródmieściu Warszawy, w którym spotkałem się z Bożeną Dykiel. „No i co, źle nam tutaj? Bardzo dobrze, kawkę podadzą, jakieś ciacho, fryzurkę też mam piękną" - usłyszałem. Potwierdzam, fryzura była fantastyczna.
Czasami zjadała mnie trema, na przykład gdy do hotelu Bristol weszła piękna, wytworna Grażyna Szapołowska, a ja nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Wstyd jednak szybko minął, a pani Szapołowska udzieliła mi jednego z najbardziej szczerych, intymnych wywiadów w swoim życiu. Nieustannie mnie przy tym rozśmieszała, bo cechuje ją niezrównany flirciarski dowcip.
Od Marzeny Trybały dostałem w prezencie szklanego ptaszka. Stoi teraz na parapecie i przypomina o naszych rozmowach w warszawskim Antrakcie, w herbaciarni Ganders na Saskiej Kępie, we włoskiej knajpce San Lorenzo na Jana Pawła. Smacznie się nam rozmawiało i jadło.
Fertyczna Joanna Żółkowska powiedziała mi: „Wie pan, tak sobie porozmawialiśmy szczerze, że czuję się tak, jakbym znała pana całe życie. To mnie nawet zaskoczyło, tyle panu nagadałam... Czy pan mi przypadkiem niczego nie dolał do tej herbatki?".
Emilia Krakowska pokazała mi imponującą kolekcję kapeluszy, Małgorzata Zajączkowska - obrazów, a Magda Zawadzka oprowadzała po kulisach Teatru Ateneum. (...)
„To reżyserzy stworzyli mój wizerunek, a ludzie się przyzwyczaili. Ja się tym bawię" - zwierzała mi się Grażyna Szapołowska. „Często denerwuje mnie ciągłe życie w filmowej dekoracji, tęsknię jak każda kobieta za większym luksusem, silniejszymi barwami. Ale to są najczęściej tylko chwile" - mówiła Iga Cembrzyńska. „Dla mnie ten zawód to nie jest komuna, to nie jest religia, wyznanie ani zakon, to tylko profesja. Buduję role tak, jakbym stawiała płoty" - puentowała Krystyna Janda. Fascynujące wyznania fascynujących kobiet.
„Pan był pierwszy - usłyszałem kiedyś od Zofii Kucówny, jednej z bohaterek książki „Aktorki. Spotkania". - Do tej pory historia polskiego teatru czy kina to był zawsze mężczyzna, facet. Pisano o reżyserach albo o aktorach - moich wspaniałych, wybitnych kolegach, ale nigdy o nas, kobietach. A przecież zawsze byłyśmy w teatrze, pracowałyśmy, tworzyłyśmy historię telewizji i filmu. Pan pozwolił nam przemówić, oddał nam sprawiedliwość".
fot. Marcin Oliva Soto
Niezapomniane spotkania z wielkimi gwiazdami sceny i ekranu
W rozmowach z Łukaszem Maciejewskim najwybitniejsze polskie aktorki zdradzają kulisy swojej kariery, dzielą się wspomnieniami, szczerze opowiadają o wzlotach i upadkach.
Aktorki. Portrety to nie tylko szansa na przypomnienie najważniejszych rozdziałów historii polskiego teatru i kina, ale też możliwość odkrycia prawdziwego oblicza niezwykłych kobiet, które często okazują się o wiele bardziej intrygujące niż odgrywane przez nie bohaterki.