Jean Sasson: Płakałam podczas pisania tej książki
Jestem zaszczycona, że ludzie doceniają moją wiedzę i doświadczenie. Ogromnie się cieszę, że mogę dołożyć swój kamyk do poprawy sytuacji kobiet. Wiele pań ufa mi i liczy, że będę otwarcie zabierać głos i głośno przypominać, że w większości państw świata kobiety zmagają się z dyskryminacją na tle płci. Walka o równe prawa powinna stać się priorytetem dla nas wszystkich - nie tylko kobiet, ale też mężczyzn. Bez kobiet przecież ludzkość nie mogłaby istnieć!
Co skłoniło Panią do zainteresowania się tak trudnym tematem jak sytuacja kobiet na Bliskim Wschodzie?
Interesuję się losem wszystkich kobiet, ale przez wiele lat mieszkałam właśnie na Bliskim Wschodzie i do dzisiaj łączą mnie z tym regionem silne więzi. Świat arabski to pod wieloma względami wspaniała, inspirująca kultura, jednak wiele kobiet zmaga się tam z potężnymi problemami. Zaprzyjaźniłam się z najróżniejszymi osobami: członkiniami rodziny królewskiej, paniami z klasy średniej i ubogimi, i wsłuchiwałam się w opowiadane przez nie historie. Potem opisałam je w swoich książkach i dzięki temu teraz ludzie na całym świecie zdają sobie sprawę, jak wiele odważnych, wspaniałych kobiet żyje dziś na Bliskim Wschodzie. Podziwiam je i szanuję, a to, że mogę być ich głosem, jest dla mnie ogromnym przywilejem, mimo że ich losy są bardzo różne od mojego.
Dlaczego tak długo zwlekała Pani z opisaniem historii Jasminy?
Z opowiedzeniem historii Jasminy, najodważniejszej kobiety, jaką w życiu spotkałam, zwlekałam z kilku powodów. Po pierwsze, obawiałam się, co mogłoby się jej przytrafić, gdyby książka o jej losie trafiła do księgarń, zanim uda się jej odbudować normalne życie w Libanie. Po drugie, mam do tej opowieści bardzo silny stosunek emocjonalny - bardzo trudno było mi wysłuchać szczegółów historii Jasminy i wyobrazić sobie bezmiar tragedii, jaka wciąż dotyka wiele kobiet w podobnych okolicznościach - podczas konfliktów w Afryce, na Bliskim Wschodzie oraz w Bośni. Historia uczy nas, że podczas wojny największe okrucieństwo spotyka właśnie kobiety. Dodatkowo zdawałam sobie sprawę, że muszę przekazać tę historię tak samo, jak Jasmina opowiedziała ją mnie - barwnie i ze szczegółami. To było bardzo trudne zadanie, bo nigdy wcześniej w żadnej z książek o kobietach na Bliskim Wschodzie nie opisywałam dokładnie scen przemocy seksualnej. Muzułmanki są bardzo czułe na punkcie swojej intymności i dlatego też w moich poprzednich książkach nie było żadnych scen seksu. Tym razem jednak wiedziałam, że muszę opowiedzieć całą prawdę o tragedii Jasminy - dokładnie tak, jak ona opowiedziała ją mnie. Martwiłam się też, jak odbierze to moja mama, która jest bardzo konserwatywną chrześcijanką i czyta wszystkie moje książki. Obawiałam się, że dosłowność niektórych opisów może się jej nie spodobać. Wszystkie te powody sprawiły, że długo odkładałam napisanie tej książki. Aż pewnego dnia poczułam, że gdzieś daleko Jasmina, która mi zaufała i uwierzyła, że opiszę w jej imieniu potworne nieszczęście, które dotknęło ją i inne kobiety, być może zastanawia się, czy o niej zapomniałam.
Czy jako kobiecie było Pani ciężko opisywać straszliwie poniżające Jasminę sceny?
Tak. Było mi bardzo ciężko. Płakałam podczas pisania.
W jaki sposób dociera Pani do swoich bohaterek?
Każda książka przyszła do mnie inną drogą. Najpierw, podczas dwunastoletniego pobytu w Arabii Saudyjskiej, poznałam księżniczkę Sułtanę i zaprzyjaźniłam się z nią. Decyzję o napisaniu książki o jej życiu podjęłyśmy wspólnie, choć początkowo to ona była bardziej zaangażowana w ten projekt. Później, podczas podróży do Iraku w 1998 roku, poznałam Majjadę Al-Askari, która stała się bohaterką mojej książki „Majjada, kobieta Iraku". Była moją tłumaczką i bardzo się ze sobą zżyłyśmy, a kiedy została aresztowana i wiele wycierpiała w Husseinowskim więzieniu, uznałyśmy, że powinnam opisać to w książce. Joannę Al-Askari, bohaterkę „Love in a Torn Land", poznałam przez jej brata. Choć Joanna była daleką kuzynką ojca Majjady, ona i Majjada nigdy się nie spotkały. Ich rodziny nie były ze sobą blisko. Mimo to brat Joanny, Ra'ad, skontaktował się ze mną i opowiedział mi historię siostry. Jako bojowniczka o wolność, Joanna ucierpiała od gazu i niemal zginęła. Byłam przekonana, że świat powinien o niej usłyszeć. Omar Bin Laden i jego żona Zaina skontaktowali się ze mną bezpośrednio i poprosili, żebym opisała życie Omara - syna Osamy Bin Ladena. Zrobiłam to w książce „Musiałam odejść". Marjam z książki „Z miłości do syna" poznałam przez jej przyjaciółkę, która podczas wakacji w Hiszpanii poznała moją znajomą z Londynu. Jasminę poznałam w Kuwejcie, gdzie pojechałam po pierwszej wojnie w Zatoce. Jak widać, każda z moich bohaterek dotarła do mnie inną drogą. Ogromnie się cieszę, że dane mi było być ich głosem.
Czy i jeśli tak, to jaki ma Pani teraz kontakt z księżniczką Sultaną?
Mamy ze sobą kontakt i rozmawiamy kilka razy do roku, a raz na parę lat staramy się spotkać. W ciągu ostatnich trzech lat widziałyśmy się dwukrotnie. Cudownie było ją znowu zobaczyć i poznać kilkoro jej wnuków. Pod wieloma względami jest naprawdę niezwykłą kobietą.
Jaką naukę z Pani książek powinni czerpać czytelnicy? Co chciałaby im Pani przekazać? Czego nauczyć?
Mam nadzieję, że moje książki uświadomią czytelnikom, że problem przemocy wobec kobiet istnieje na całym świecie i że wszyscy powinniśmy działać, by każdy człowiek, bez względu na narodowość i płeć, mógł cieszyć się wolnością i godnością. Pragnę nauczyć swoich czytelników, by nigdy nie przechodzili obojętnie wobec kobiet potrzebujących pomocy. Zawsze powinniśmy pomagać, kiedy inny człowiek potrzebuje naszego wsparcia. Nie jestem nauczycielką, ale mam nadzieję, że historie, które opisuję, uczą poprzez przykłady, że powinniśmy być dzielni i zawsze, absolutnie zawsze występować przeciwko okrucieństwu.
Walczę o całą ludzkość - bo jeśli kobiety nie będą wolne, to nikt w ich rodzinach nie będzie naprawdę szczęśliwy. Wierzę też, że edukacja jest najważniejsza i zarówno kobiety, jak i mężczyźni powinni mieć równy dostęp do wykształcenia. Dopiero wtedy będzie się mogła dokonać prawdziwa zmiana. Głęboką odrazą przepełniają mnie ludzie z premedytacją okrutni, zadający cierpienie innym ludziom bądź zwierzętom (walczę także o prawa zwierząt) i czerpiący z tego przyjemność. Wszyscy powinniśmy być dla siebie nawzajem dobrzy, jeśli ten świat ma przetrwać i być miejscem, w którym będziemy mogli żyć i być szczęśliwi.