Antony Beevor: Czy zło istnieje? Czy to koncept religijny? Czy zło jest cechą, czy może bytem?
W jednym z wywiadów mówił Pan, ze obowiązkiem historyka jest zrozumieć i przekazać to zrozumienie innym. Czy po napisaniu tylu książek o II wojnie światowej rozumie Pan np. wojnę w sensie uniwersalnym?
Jest coś, czego nie rozumiem, czego nikt chyba nie może zrozumieć... Gdy w 2015 r. byłem w Norwegii, wszyscy norwescy dziennikarze pytali mnie o naturę zła, jak sądzę z powodu masakry dokonanej przez Breivika. Czy zło istnieje? Czy to koncept religijny? Czy zło jest cechą, czy może bytem? Niepokoi mnie, że gdy dziś dochodzi do jakiegoś tragicznego wydarzenia, np. strzelaniny w szkole w USA, wyjaśnienia szuka się w trudnym dzieciństwie sprawców, problemach psychologicznych itd. Powstaje wrażenie, jakby nikt nie był w pełni odpowiedzialny za swoje czyny! Może trochę przesadzam, ale jedną rzecz wiem na pewno: człowiek musi zrozumieć, lub choćby starać się zrozumieć, czemu inni ludzie zachowują się tak, a nie inaczej. Szczególnie źli ludzie... Uważam, że nie byłoby żadnego sensu w pisaniu tych wszystkich książek, gdyby nie posuwały nas one choć trochę do przodu w tym zrozumieniu. I tak, rzeczywiście, sądzę, że dziś rozumiemy coraz więcej z tego, co się wydarzyło wtedy, ponad 70 lat temu.
Tym, co dobrze ukazuje to coraz większe zrozumienie realiów wojny, jest jej wpływ na psychikę żołnierzy. Bardzo Pan to eksponuje w „Ardenach": jak wielu żołnierzy po obu stronach cierpiało z powodu załamań i problemów psychologicznych. Pisze Pan o brutalizacji, jak podczas kampanii ardeńskiej obie strony zabijały jeńców. Czy wpływ na taki poziom okrucieństwa miało wyczerpanie psychiczne?
Ono mogło mieć wpływ, ale nie tylko, zwłaszcza po niemieckiej stronie. 14 grudnia 1944 r., dwa dni przed rozpoczęciem operacji ardeńskiej, Hitler wezwał swoich generałów i nakazał im używanie okrucieństwa i brutalności jako celowej taktyki. Miał nadzieję, że wywoła to wśród Amerykanów panikę. Dochodziło do zabijania jeńców. To zdarzało się w wielu wojnach, również podczas I wojny światowej, choć historycy wolą unikać tego tematu, zwłaszcza gdy idzie o ich rodaków. W Ardenach formacje Waffen-SS celowo zaczęły zabijać cywilów i jeńców, by wywołać strach i panikę. Gdy wieści dotarły do Amerykanów, zwłaszcza o masakrze w Malmedy, wywołało to taki efekt, że Amerykanie zapragnęli zemsty i zaczęli zabijać jeńców niemieckich.
I to wystarczyło?
Obawiam się, że czasem do zabijania jeńców dochodziło z powodów czysto praktycznych. Np. oddziały czołgów nie mogły zabierać jeńców ze sobą, a nie miały dodatkowych żołnierzy, którzy zabraliby ich na tyły. Jeszcze większym kłopotem byli ranni byli, łatwiejsze było, by ująć to eufemistycznie, „skrócenie ich cierpienia". Trudno więc w tej kwestii generalizować. Jednak gniew, chęć pomszczenia kolegów, nie były bez znaczenia. Np. w Normandii młodzi żołnierze z 12. Dywizji Pancernej SS „Hitlerjugend" mieli zabić - i podobno nawet obciąć głowy - ponad 70 kanadyjskim jeńcom. Kanadyjczycy pałali więc żądzą zemsty, powstawało błędne koło. Ale muszę podkreślić, że nie znalazłem dowodu czy relacji o Amerykanach zabijających niemieckich jeńców przed masakrą w Malmedy [17 grudnia 1944 r. Waffen-SS dokonała tam egzekucji 84 amerykańskich żołnierzy i kilku cywilów - red.]. Oczywiście, nie mogę czegoś takiego wykluczyć... Natomiast po Malmedy - i jest to znaczące - o zabijaniu jeńców mówili całkiem otwarcie amerykańscy żołnierze i oficerowie. Wtedy nie uważali tego nawet za zbrodnię wojenną.
Całość wywiadu dostępna w najnowszym „Tygodniku Powszechnym" (nr 5 / 2016)
W Znaku ukazała się właśnie kolejna książka Antony'ego Beevora „Ardeny 1944. Ostatnia szansa Hitlera", w której znakomity historyk w porywający sposób opisuje dramat ponad miliona żołnierzy biorących udział w morderczym boju o wszystko.
Antony Beevor – Mistrz pisarstwa historycznego w Najlepszej formie
Wstrząsający obraz ostatniej ofensywy Hitlera w czasie II wojny światowej
16 grudnia 1944 roku Hitler stawia wszystko na jedną kartę. Najnowocześniejsze niemieckie czołgi ruszają przez ośnieżone lasy i wąwozy Ardenów, zaskakując wojska sprzymierzone. Führer wierzy, że uda mu się wedrzeć między alianckie armie, dotrzeć do Antwerpii i doprowadzić do wycofania się z wojny Brytyjczyków. To ostatnia szansa, by zmusić aliantów do zawarcia pokoju.
Czasu jest niewiele. Armia Czerwona szykuje się do ataku na Berlin.
Niemieckimi generałami targają wątpliwości, ale młodzi oficerowie rzucają się do walki. Wierzą, że zwycięstwo pozwoli uratować zostawione w kraju rodziny przed bestialstwem Sowietów. Zaskoczeni Amerykanie stawiają czoła dywizjom pancernym wroga. Wielu z nich ze strachu opuszcza stanowiska lub się poddaje. Inni bohatersko walczą do końca. Belgijscy cywile, jeszcze przed chwilą powiewający amerykańskimi flagami, uciekają w popłochu przed zemstą nazistów.
Surowa zima oraz intensywność bitwy przypominają walczącym front wschodni. Przed żołnierzami stoi prosty wybór: zwyciężą albo zginą. W odpowiedzi na zbrodnie Waffen SS Amerykanie wydają rozkaz mordowania jeńców. Ofensywa w Ardenach staje się najzacieklejszą bitwą na froncie zachodnim.
Beevor w porywający sposób opisuje dramat ponad miliona żołnierzy biorących udział w morderczym boju o wszystko.