Kim był ten cały Dymny?
Dymny był nie do podrobienia. Był najbogatszą osobowością artystyczną legendarnej krakowskiej Piwnicy Pod Baranami, gdzie spełniał się na rozmaitych polach: literackim, plastycznym, aktorskim, fotograficznym, filmowym, rzeźbiarskim, muzycznym. Pisał i sam wygłaszał swoje teksty, był autorem licznych kabaretowych piosenek, ze sztandarowymi „Czarnymi Aniołami" Ewy Demarczyk na czele. Był mistrzem kabaretowego absurdu.
- Dymny niczego nie grał. Był śmieszny i tragiczny sam z siebie. Umierałem ze śmiechu, słuchając go, i nagle przytomniałem - przecież on mówi rzeczy wstrząsające - mówi Stanisław Radwan.
Urodził się 25 lutego 1936 r. w Połoneczce koło Nowogródka (obecnie na Białorusi). Studiował malarstwo na ASP w Krakowie. Wydane w 1963 r. „Opowiadania zwykłe" przyniosły mu Nagrodę Fundacji Kościelskich. Był tekściarzem i kierownikiem artystycznym krakowskiej grupy big beatowej Szwagry. Tworzył także do STS-u, Teatru 38 i własnego kabaretu Remiza (z udziałem girls, działał pół roku w klubie Pod Jaszczurami), przede wszystkim jednak dla Piwnicy pod Baranami.
Swoje wszechstronne talenty Dymny realizował także w kinie. Napisał scenariusze do filmów „Pięć i pół Bladego Józka", „Słońce wschodzi raz na dzień", „Chudy i inni", był współautorem scenografii, kostiumów, dialogów, zagrał w blisko dwudziestu filmach (choć w wielu nie pojawia się w napisach). Współpracował z Henrykiem Klubą, Feridunem Erolem, Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Andrzejem Kondratiukiem.
To właśnie w 1971 r. na planie filmu „Pięć i pół Bladego Józka" poznał Annę Dziadyk. Mimo trudnych początków zakochali się w sobie bez pamięci, ich związek był na ustach wszystkich. Pobrali się w 1973 roku. - Potrafił w niezwykły sposób przetwarzać rzeczywistość wokół siebie, z obserwowania ludzi zawsze tworzył jeśli nie tekst, to choćby dowcip. Brał w rękę kawałek drewna i po chwili stawał się on rzeźbą albo śmiesznym przedmiotem. Z niczego robił broszkę, szył torbę albo buty. Im większy czuł opór materii, tym większą radość sprawiało mu jego pokonanie. Z nim wszystko okazywało się możliwe. Nauczył mnie żyć. Być aktorką i normalną kobietą. Dzięki niemu nie zwariowałam i nie przewróciło mi się w głowie - mówi Anna Dymna.
Dużą część prac plastycznych, literackich, szkiców i notatek Dymnego pochłonął pod koniec 1977 r. pożar domu. Kilka tygodni później 12 lutego 1978, w odnawianym z pożogi mieszkaniu znalazła go żona. Nie żył. Mimo przeprowadzonej sekcji zwłok i dwukrotnie wznawianego śledztwa nigdy nie ustalono, co było przyczyną śmierci artysty.
Mimo przedwczesnej śmierci męża, artystka wciąż uważa go za swojego życiowego przewodnika. - Z nim wszystko było możliwe - mówi Anna Dymna. - Wiesiek był moim najwspanialszym nauczycielem, dzięki niemu umiem oddzielać plewy od ziarna, nigdy też nie pozwolił mi być gwiazdą. W tym złym znaczeniu, czyli osobą bujającą w obłokach, zwolnioną od trudów normalnego życia. „A co ty myślisz, że jesteś lepsza niż inne kobiety, że nie będziesz prać, gotować sprzątać?". I tak już pozostało: sama gotuję, piorę, robię zakupy, szyję, robię na drutach, maluję ściany, dokładnie tak, jak mnie tego nauczył. I tylko jednego nie mogę mu wybaczyć - że odszedł i mnie zostawił.
Przeczytajcie fragment książki
Artysta genialny i przeklęty. Pierwsza biografia Wiesława Dymnego.
Agresywny awanturnik i prowokator. Żył z pożarem w głowie, nieuchronnie zmierzał ku samozagładzie. Taki polski James Dean. Tajemnica jego przedwczesnej śmierci wiedzie do mrocznych archiwów SB.
Niepoprawny romantyk. Kochał miłością straceńczą. Jego małżeństwo z Anną Dymną było na ustach wszystkich. Była miłością jego życia. Ona do dziś uważa go za życiowego przewodnika.
Genialny i wszechstronny. Trwonił talenty, gardził sławą. Stworzył Piwnicę pod Baranami. Dziś pozostaje legendą, niezapomnianym twórcą piosenki Czarne anioły i skeczu Na przykład Majewski.
Wiesław Dymny przeszedł do historii, ale on tu jeszcze wróci!
Z nim wszystko było możliwe.
Anna Dymna
Wieśkowi wszystko dosłownie paliło się w rękach.
Zygmunt Konieczny, kompozytor
Tacy ludzie zdarzają się raz na kilkaset lat albo w ogóle.
Andrzej Jerzy Nowak, krakowski jazzman