Piotr Bratkowski o "Idealnej"
A jednak Idealna wciąga od pierwszej strony i jest thrillerem w najbardziej pierwotnym sensie tego słowa. Takim, w którym liczy się nie ilość przelewanej krwi, a sprawnie budowane napięcie. Wedle recepty, którą zapisał w Złym Leopold Tyrmand: że w westernach najważniejsze są sceny, w których nic się nie dzieje, lecz wszyscy czekają na nieuchronne wydarzenia.
Czekamy i my, patrząc, jak pętla powoli zaciska się na szyi, nie wiedząc jednak, który z czwórki bohaterów ostatecznie okaże się ofiarą. To jeden z elementów, przesądzających o oryginalności Idealnej - właśnie, że próbujemy odgadnąć ofiarę, a nie - zabójcę. Inny element to zaskakująca u początkującej autorki umiejętność powolnego, stopniowego odsłaniania istoty relacji między bohaterami, zwłaszcza między Martą i Anitą oraz Anitą a Erykiem. W taki też sposób odsłania się motyw intrygi, która ma zniszczyć Anitę - motyw, kojarzący się trochę ze znakomitym koreańskim filmem Oldboy - powodem zemsty Marty jest zdarzenie, które dla Anity było pozbawione większego znaczenia.
Jest przecież Idealna czymś jeszcze więcej niż thriller. I nawet nie idzie o to, że autorka rysuje tu portret polskiej wyższej klasy średniej. Znacznie ważniejsze, że wykrywa jeden z defektów naszej współczesnej cywilizacji - to portret ludzi, którzy nie mają potrzeby (a może nie potrafią?) rozmawiać ze sobą.
Piotr Bratkowski
Zawsze jest ktoś, kto cię obserwuje.
Dla fanów "Dziewczyny z pociągu"
Anita prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które pozwala kontrolować wszystko i wszystkich. I zapomnieć o sypiącym się małżeństwie oraz dziecku, które bardzo chciałaby mieć.
Pewnego dnia znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. Później szminkę, która jej nie pasuje. Potem wydarza się coś jeszcze…
Ktoś wie o niej wszystko. I powoli realizuje swój plan.
Thriller psychologiczny, którego nie będziesz mógł odłożyć. Takiej autorki jeszcze w Polsce nie było.