Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

29.08.2016

"Kto powiedział, że nie można dziedziczyć cech po wielu mamach?"

Pod koniec sierpnia premiera najnowszej książki Grażyny Plebanek „Pani Furia". Już dziś możecie przeczytać fragment.

Alia miała dziesięć lat, kiedy została matką. Tej nocy obudziło ją buczenie. Schowała głowę pod kołdrę. W maju przez uchylone okna do pokoju wpadały chrząszcze i tłukły się pod sufitem, wydając dźwięki podobne do tych, które zapamiętała z lotu z Kinszasy. Polowali na nie z Joem, on z packą, ona ze szklanką i kartonikiem. Lubiła się przypatrywać, jak złapane owady łaziły po szkle. Włochate odnóża zsuwały się po gładkich ściankach, buczenie rozsadzało szklankę, wprawiając ją w mikrowibracje, które łaskotały dłoń.
Tym razem to nie chrząszcz buczał, tylko Mrówka. W dużym pokoju, gdzie od wyjazdu Eddy'ego sypiała na sofie, żeby nie męczyć się z rozkładaniem materaca wysuwanego z meblościanki, paliło się światło.
- Aaaaliaaa!
Dziewczynka chwilę leżała nieruchomo w nadziei, że matka zaśnie, ale okrzyk się powtórzył. Zsunęła nogi z tapczanu, wstrzymała oddech jak pływak przed skokiem do wody i stanęła na zimnym linoleum.
- Aaaliaaa!... - Głos matki brzmiał tym razem jak dziecinna skarga.
Mrówka na wpół leżała na sofie, włosy nieprzyciśnięte peruką okalały głowę ciemną aureolą. Na widok córki pomacała zmoczoną czymś pościel.
- Widzisz, co się stało...
Alia pomogła matce usiąść, a potem poszła do przedpokoju. Tak jak wielokrotnie instruowała ją mama Issa, wykręciła numer szpitala i wypowiedziała do słuchawki formułkę, którą przećwiczyły:
- Moja mama właśnie rodzi, proszę jak najszybciej przyjechać, bo odeszły jej wody płodowe. Jestem w domu sama z małym bratem.
Mrówka jęczała do czasu przyjazdu karetki, a kiedy kładli ją na nosze, Alii wydawało się, że konkuruje z syreną. Nad ulicą Dziobów rozsnuł się czerwonawy świt, ale mimo wczesnej pory pół kamienicy było na nogach. Przejęte kobiety w szlafrokach narzuconych na nocne koszule przerzucały się terminami: „rozwarcie", „odejście wód", „cesarka". Alia miała wrażenie, że mówią szyfrem. Policzki matki Giovanniego nadymały się, gdy wspominała własne porody, teściowa z głową najeżoną wałkami dyskredytowała jej zasługi, bo sama urodziła nie dwoje, ale pięcioro dzieci. Matka Mohameda i Younesa nic nie mówiła, a jej siostra bez słowa zdjęła szlafrok i narzuciła go Alii na ramiona.
Naraz skupiły się wszystkie na niej, wypytując, czy matka zostawiła im jedzenie na czas pobytu w szpitalu. Kuchnia zaroiła się od kobiet, zaglądały do garnków, cmokały z dezaprobatą. Matka Mohameda zaczęła zmywać stos naczyń, jej siostra osuszała ścierką sofę zalaną wodami płodowymi. Matka Giovanniego przeglądała szafkę za szafką i razem z teściową komentowała cierpko po włosku.
Alia z ulgą wsunęła się pod kołdrę. Wydawało jej się, że zaraz ją obudziły, chociaż w rzeczywistości minęły trzy godziny. Matka Giovanniego przyrządziła gazpacho, a jej teściowa lasagne ze szpinakiem. Mieszkanie lśniło, uporządkowane przez matkę Mohameda i jej siostrę, nawet reklamówki, zamiast kipieć zza rury pod zlewem, leżały w siatce. Joe i Alia zostali wyprawieni do szkoły z kanapkami i owocami w plastikowych pudełkach z kolorowymi gumkami. Alia nie miała pojęcia, skąd się wzięły te pojemniki, nigdy takich w domu nie widziała.
Po lekcjach na dziewczynkę czekała już w domu matka Giovanniego. Nauczyła ją, jak przyszykować mozzarellę z pomidorami, pokazała, jak gotować spaghetti. Kiedy Mrówka wróciła ze szpitala, Alia umiała już przyrządzać kilka prostych potraw kuchni włoskiej. Mawiała potem, że gotowanie zawdzięczała matce Giovanniego, podobnie jak tendencję do tycia. Kto powiedział, że nie można dziedziczyć cech po wielu mamach?

Nie każdy, kto wydaje się ofiarą, naprawdę nią jest.

Wygląda jak gwóźdź. Za dużo włosów, za chuda, za wysoka. Do nikogo nie pasuje i dla nikogo nic nie znaczy. Dla matki jest wyłącznie darmową pomocą domową, chłopak traktuje ją jak kolejny numer w katalogu podbojów, a małżeństwo to tylko kontrakt.

Coraz częściej czuje złość. Wie jednak, że nie może jej okazać. Nie wolno, zwłaszcza kobiecie, zwłaszcza obcej.
Ale furia, raz obudzona, będzie krążyć w ciele.

Pierwsza polska powieść o samotności we współczesnej Europie, napisana z perspektywy jej wielokulturowego centrum.
Zaskakująca i odważna.


Grażyna Plebanek, jedna z najchętniej czytanych polskich pisarek, mistrzyni wciągającej narracji, autorka bestsellerów, m.in. Dziewczyn z Portofino i Nielegalnych związków (wydanych także w USA i Wielkiej Brytanii). Mieszka w Brukseli. Przygotowując się do pisania Pani Furii, studiowała afrykańską literaturę mówioną oraz uczestniczyła w policyjnych patrolach.