Opowieść o kobiecie (nie zawsze) sukcesu
Pomyśleć, że jeszcze pięć lat temu Monique miała własny program. Styl w wielkim mieście, gdzie w zabawny sposób doradzała telewidzkom, jak się przebrać za mieszkankę Paryża, Mediolanu czy Berlina. Dzięki jej stylizacjom zakompleksione panny z Ciechanowa czy Dębicy mogły uwierzyć, że za pomocą paru ciuszków wygrzebanych w second-handzie oraz właściwej postawy osiągną modny casual look. Nie będą odstawać za granicą, może nawet załapią się na coś lepszego niż jazda na szmacie. Program cieszył się przyzwoitą oglądalnością, ale z każdym odcinkiem robił się coraz mniej, jakby to ująć, autorski. Uznano, że Monique prezentuje zbyt mało nowych ubrań z sieciówek, skupiając się na używanych, za których reklamę nikt nie płaci. Dlatego podsunięto jej gotową szafę, tłumacząc, że tak jest wygodniej, bez precyzowania komu. Zasugerowano także, by zamiast pokazywać real, Monique skupiła się raczej na wyobrażeniach (starannie unikano słowa „stereotypy"). Być może typowa mieszkanka osiemnastej dzielnicy nosi hidżab, ale modna paryżanka ma się kojarzyć z apaszką od Hermesa i frywolną bagietą w dłoni. Rzymianka w cygańskiej spódnicy? Tak się nie da jeździć na skuterze, tłumaczył naczelny stylista. „Strach pomyśleć, jak wyobrażasz sobie Niemkę" - wyrwało się Monique i to był początek końca. Po odcinku poświęconym kolorowej modzie Londynu, gdzie udało jej się przemycić parę rozwiązań multikulti, program wyleciał z ramówki. Przez następne miesiące Monique cieszyła się pewną rozpoznawalnością, dzięki której zyskała kilka zamożnych klientek oraz stałe felietony w ekskluzywnym piśmie „Wnętrza", poświęconym rezydencjom ludzi sukcesu. Z czasem klientki się wykruszyły, a „Wnętrza" na papierze kredowym zastąpił „Światowid", tygodnik dla kobiet ceniących tradycję, ezoterykę oraz rodzime seriale. Niska półka, którą nie warto się chwalić w CV, ale dzięki honorariom Monique ma na czynsz, e-liquid i owoce tropikalne.
- Pytanie, jak długo - mruknęła, gmerając kluczem w zamku.
Zeszłej jesieni usłyszała, że jej tekstom brakuje wyrazistości. „Nasz target nie chwyta subtelnych żarcików - tłumaczył przez telefon zastępca naczelnej. - Chce konkretu, a nie słownych gierek. Proste wskazówki, sprawdzone przepisy. Czyste mięso, bez wydziwiania, rozumiesz?" Monique przytaknęła, obiecując poprawę. Następny felieton wypadał w Zaduszki, więc napisała, jak się wystroić na groby. Płaszcz, zmyśliła na poczekaniu, powinien pasować fakturą i odcieniem do kamienia, z którego wykuto pomnik. Dodatki należy dobrać pod kolor wieńców i chryzantem. Przy czym warto pamiętać, że duży wieniec wymaga dużej torebki oraz takiegoż kapelusza.
Perfumy? Funeral home firmy Demeter lub nieśmiertelne opium. Przez chwilę korciło ją, by dołączyć duszącą currarę, uznała jednak, że to przegięcie, i zajęła się opisem makijażu, przestrzegając przed akcentami rodem z Halloween. Dobrnęła do końca i zawstydzona pchnęła tekst mailem do redakcji. Uwag nie było, co znaczy, że wstrzeliła się w oczekiwania naczelnej. Przed Wigilią znowu zaczęto przebąkiwać, że Monique traci pazur. Znowu go podostrzyła i znowu, ale ileż można drwić z czytelniczek. Nawet jeśli nazywa się je targetem... Wuj August nienawidził tego określenia. „Zawoalowana pogarda - sapał oburzony. - Już uczciwiej powiedzieć wprost: «motłoch»".