Jeszcze więcej krakowskich sekretów!
W październiku profesorowa Szczupaczyńska rozpoczyna nowe śledztwo! Przeczytajcie fragment „Rozdartej zasłony".
Szczupaczyńska jakiś czas temu zorientowała się, że jej umysł z wiekiem zaczął pracować zgoła inaczej niż umysły innych ludzi, ale przez długi czas nie przywiązywała do tego wagi; wydawało się jej to osobistym dziwactwem, a więc kwestią raczej wstydliwą, z której nikomu nie należy się zwierzać. Otóż: nie potrafiła nie myśleć; jej mózg był jak ogień, który bez ustanku potrzebował jakiegoś paliwa. Jeśli nie zajmowała go lekturą książki, rozważaniem skomplikowanych zależności towarzyskich, rozkładaniem na czynniki pierwsze plotek i badaniem, które z nich zawierają ziarno prawdy, a które są całkowicie zmyślone, jeśli nie powierzała mu skomplikowanej operacji zaplanowania wszystkich posiłków na najbliższy tydzień - musiała mu coś rzucić na pożarcie. Czekając w sklepie, machinalnie czytała wszystkie etykiety; rozmawiając z kimś nudnym, liczyła cokolwiek: guziki przy narzutce, plisy na kołnierzu, oczka w broszce, okna kamienicy na przeciwległej pierzei Rynku. Spacerując z Ignacym, który niekiedy nie stanowił wielkiego wyzwania konwersacyjnego, miała w zwyczaju również liczyć, a mianowicie: kroki, dzięki czemu przez ostatnie lata dowiedziała się, ile dokładnie kroków doprowadzi ją w różne punkty miasta. Nie mogłaby tego może podać na zawołanie, ale jej umysł liczby te gdzieś zapisywał i przechowywał, dając pewne podskórne poczucie odległości.
Dzięki tej akurat własności umysłu wiedziała, że aby porozmawiać ze Stanisławem Teofilem Kurkiewiczem, musi znaleźć się w okolicach Collegium Novum punktualnie dwie po pierwszej. Przez ostatnie lata ileś razy odkłaniała mu się, przypadkowo go tam napotykając dokładnie o tej godzinie, a jej umysł wychwycił tę prawidłowość i odnotował, podobnie jak odnotowywał całe setki równie niepotrzebnych danych. Przyczyna tej regularności była prosta - jak wszyscy wielcy naukowcy, a raczej: jak wszyscy obsesyjnie pragnący zostać wielkimi naukowcami, Kurkiewicz narzucił sobie absurdalny, klasztorny iście reżim, który miał swoiste godziny liturgiczne. Już pół roku temu otrzymał tytuł doktora nauk medycznych - nie bez kontrowersji, jak pamiętała z opowieści Ignacego - ale mimo to pozostał przy studenckich zwyczajach. Skoro o pierwszej kończył zatrudnienia, to zawsze o pierwszej pięć zajmował ten sam stolik pod oknem w niedrogiej jadłodajni, która mieściła się na rogu Wolskiej w zapyziałym jednopiętrowym budyneczku.
Usiadła na ławeczce i niby to zajęta rozmyślaniami, rzucała z ukosa baczne spojrzenia. Kurkiewicz jednak nie nadszedł ani o pierwszej dwie, ani o pierwszej pięć, ani o pierwszej dziesięć; wstała więc i wolnym krokiem przeszła przez ulicę pod szynk, minęła drzwi jak gdyby nigdy nic, ale tuż za rogiem przystanęła, sięgnęła do pompadurki i udała, że czegoś w niej szuka, równocześnie posyłając uważne spojrzenie w przybrudzoną szybę. Przy stoliku Kurkiewicza siedział stary, niechlujny mężczyzna i, nisko pochylony nad miską, siorbał zupę. Widać życie studenta nie toczyło się aż tak regularnie, jak się jej zdawało. Czyżby chaotyczność Hyde'a wkradła się w porządki Jekylla?
Było wczesne popołudnie, wrześniowe słońce stało wciąż wysoko, rozświetlając elegancką fasadę Collegium Novum i odbijając się od strzelistych okien. Mogła wrócić do domu i zająć się czymś pożytecznym, ale nie był to jeszcze koniec prac śledczych na ten dzień przeznaczonych; skoro nie udało się jej przyszpilić Kurkiewicza, mogła spróbować szczęścia gdzie indziej.
Nowe śledztwo profesorowej Szczupaczyńskiej. Bestsellerowa seria kryminalna!
Pod willą Rożnowskich wielkie zbiegowisko – Wisła wyrzuciła na brzeg zwłoki młodej dziewczyny.
W domu profesorostwa Szczupaczyńskich nie mniejsza tragedia: Karolcia – dopiero co przyuczona do służby – niespodziewanie złożyła wymówienie.
A tu zbliża się Wielkanoc i Zofia Szczupaczyńska musi się zająć całym domem, mając do dyspozycji zaledwie jedną służącą! Wie jednak, że jej obywatelskim obowiązkiem jest pomóc w znalezieniu sprawcy morderstwa nad Wisłą. Nawet jeśli będzie zmuszona złamać większość zasad statecznej matrony. Czy uda jej się zedrzeć zasłonę skrywającą mroczne oblicze Krakowa 1895 roku?
Po bestellerowej Tajemnicy Domu Helclów Maryla Szymiczkowa powraca z nowym śledztwem. Jeszcze więcej sekretów skrywanych w krakowskich kamienicach, spora dawka namiętności i jeszcze większa porcja humoru.
Maryla Szymiczkowa, wdowa po prenumeratorze „Przekroju”, królowa pischingera, niegdysiejsza gwiazda Piwnicy pod Baranami i korektorka w „Tygodniku Powszechnym”. Po sukcesie Tajemnicy Domu Helclów postanowiła związać się na stałe z kryminałem.
Jacek Dehnel (ur. 1980) – pisarz, poeta, tłumacz. Prowadzi bloga poświęconego międzywojennemu tabloidowi kryminalnemu „Tajny Detektyw”.
Piotr Tarczyński (ur. 1983) – tłumacz, historyk, amerykanista. Krakus od pokoleń, od dziesięciu lat na emigracji w Warszawie.