Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

17.10.2016

Czym właściwie jest kontrkultura?

Czy jako zjawisko wciąż istnieje, czy jest reliktem epoki, która rozpoczęła się i minęło blisko 50 lat temu? Jerzy Jarniewicz, znakomity tłumacz i anglista, od lat jest zafascynowany fenomenem kontrkultury w jej różnorodnych formach: od muzyki po politykę i od popkultury po wielki biznes. Na kartach „All you need is love" przeplatają się więc losy The Beatles i terrorystów z Weather Underground, kanadyjskiego barda Leonarda Cohena i anarchistów z berlińskiej Kommune 1.

Jeden z recenzentów napisał: „W miarę zanikania masowych, a zarazem oddolnych twórczych alternatyw, rośnie zapotrzebowanie na deficytowe wartości i postawy. Książka Jerzego Jarniewicza "All You Need Is Love" pozwala zrozumieć, do czego kontrkultura potrzebna jest światu." Na to pytanie blisko pół wieku temu odpowiedział inny badacz zjawiska kontrkultury, Theodore Roszak (swoją droga pierwszy, który użył terminu counter culture). Pisał, ze jest ona ruchem rewolucyjnym który rywalizuje z materialistyczną kulturą Zachodu. Jej celem jest walka z autorytarnym systemem, zmiana sposobów organizowania życia duchowego i politycznego oraz wytyczenie nowych dróg myślenia.

Jarniewicz pisze o kontrkulturze swobodnie, eseistycznie, nie siląc się na akademicką perspektywę. Dopinguje swoich bohaterów w (może utopijnej, ale szczerej) walce o lepszy świat, nie jest jednak ślepy na nadużycia i błędne rozwiązania, które nie były obce najbardziej zradykalizowanym grupom i ideom. Książka „All You Need is Love. Sceny z życia kontrkultury" mówi równie dużo o współczesnym świecie, jak i tym sprzed pięciu dekad. To wczorajsi kontestatorzy tworzą dzisiejszą rzeczywistość polityczną (Hillary Clinton wraz z mężem Billem należeli do studenckiej organizacji antywojennej) i kulturalną (tę oficjalną). Wystarczy wspomnieć Boba Dylana, któremu Autor poświęcił jeden z rozdziałów. Piosenkarz został tegorocznym laureatem literackiej Nagrody Nobla. Kolejne części książki tworzą historię kultury alternatywnej, ukazując zjawiska, o których polski czytelnik rzadko (albo nawet wcale) ma okazję przeczytać. Pokazują one jednak pełniejszy obraz tego, co często utkwiło w naszej świadomości jako stereotypowy obraz lat 60.: wiecznie uśmiechniętych młodych ludzi z kwiatami we włosach i pacyfkami na koszulkach. Opisywane wydarzenia, takie jak „Be-In" w San Francisco, „Marsz na Waszyngton" czy rewolucja w maju 1968 roku w Paryżu, są nie mniej ważne dla historii pokolenia „Wolnej miłości", niż Beatlesi i festiwal w Woodstock.

Jurek Owsiak po przeczytaniu „All you need is love" powiedział, że to „niebezpieczna książka o obyczajowej demolce". Mamy nadzieję, że zainspiruje ona także naszych czytelników... choć rekomendujemy raczej drogę „Pokoju i miłości" niż anarchistów z organizacji Weather Underground.

Panorama kontrkultury, jakiej jeszcze nie mieliśmy

Zaczęło się w San Francisco w czasie „lata miłości”, kiedy to beatnicy przekazali pochodnię wolności hippisom. Czy też może w Londynie, kiedy Beatlesi zainspirowani działaniem pewnej substancji psychoaktywnej nagrali Orkiestrę Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza – płytę, która zmieniła historię muzyki. A może w ogarniętym anarchistyczną rewoltą Paryżu albo podczas koncertu w Newport, kiedy Bob Dylan z folkowego śpiewaka stał się głosem pokolenia rock and rolla? Lata 60. to czas obyczajowej rewolucji, politycznego, społecznego i artystycznego wrzenia, które ogarnęło powojenne pokolenie po obu stronach Atlantyku.
Jerzy Jarniewicz, poeta i eseista, znawca literatury i kultury anglosaskiej oraz znakomity tłumacz (m.in. Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha, Johna Banville’a), prowadzi czytelnika przez świat dzikiej, idealistycznej, niebezpiecznej i inspirującej kontrkultury. To sugestywna i oryginalna opowieść, rozpisana na głosy zarówno tych, którzy śpiewali „All you need is love”, jak i tych, którzy wypaczając idee pokojowej rewolucji, siali miejski terror.
Książka wypełnia istotną lukę w polskim piśmiennictwie. Tak wszechstronnie, kompetentnie i pasjonująco opisanej panoramy kontrkultury jeszcze nie mieliśmy.