Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

13.03.2017

Przeżywamy odrodzenie bon tonu

Adam Jarczyński, ekspert od dobrych manier - ale też sąsiad, klient, współpracownik, turysta i ojciec - w swojej książce „Z klasą, na luzie" w przystępny, klarowny i jednocześnie zabawny sposób odpowiada na wątpliwości, jak zachować się z klasą w każdej sytuacji... i nie dać się przy tym zwariować. Przeczytajcie rozmowę!

- Czy nie wydaje się Panu, że w dzisiejszych czasach grzeczność czy umiejętność właściwego postępowania w konkretnych sytuacjach nie jest tak ważna jak kiedyś? Przecież wiele osób nie wie, jak się zachować, co przekłada się na to, że nie zwracają uwagi na gafy swoje i innych.

- Kiedyś nieznajomość zasad mogła być obarczona towarzyską banicją. Oczywiście, jeżeli ktoś był wysoko urodzony, majętny, to siłą rzeczy wiele osób w jakimś sensie od niego zależnych, musiało tolerować jego mało eleganckie zachowanie, ale równi rangą (majątkiem) nie musieli akceptować anarchistów. Z drugiej strony, znajomość konwenansu, pomimo niskiego stanu, mogła się nawet przysłużyć, a na pewno nie szkodziła. Później, kiedy kwestie związane z urodzeniem czy majątkiem nie odgrywały już tak wielkiego znaczenia, to właśnie umiejętność odnalezienia się w różnych sytuacjach, niekoniecznie podczas eleganckich rautów, które wciąż były zarezerwowane dla wybranych, zaczynała nabierać znaczenia. Przeskoczę tu do czasów Janiny Ipohorskiej znanej czytelniczkom i czytelnikom „Przekroju" jako Jan Kamyczek. To właśnie Kamyczek w czasach PRL-u pięknie tłumaczył i dostosowywał do ówczesnych realiów to, co władza komunistyczna piętnowała - zasady dobrych manier tak bardzo przecież kojarzone ze stanem wyższym, który robotnika raczej wyzyskiwał, aniżeli traktował z taktem i szacunkiem. Uważam, że współcześnie przeżywamy odrodzenie bon tonu, choć w wielu przypadkach trochę nieufnie - że to niby maniera klasy średniej, że ci „aspirujący" muszą obok iPhona mieć netykietę, a w pracy dress code. To że wiele osób nie wie, jak się zachować, to jedno, ale jeżeli popatrzymy na savoir vivre jako na swego rodzaju filozofię, w której centrum leży szacunek do drugiego człowieka (bez względu na pochodzenie, religię, przekonania polityczne czy status majątkowy), to kwestie związane z właściwym trzymaniem noża, długością nogawki, umiejętnością podtrzymania konwersacji, schodzą na drugi plan. Co nie znaczy, że nie są ważne.

- Z jakimi gafami spotyka się Pan najczęściej?

- W sytuacjach biznesowych trochę się gubimy przy podawaniu dłoni, a jeżeli dodatkowo towarzystwo jest mieszane, czyli są kobiety i mężczyźni, wtedy dopiero zaczyna się zabawa. Z kolei w sytuacjach towarzyskich widzę czasem duże zróżnicowanie w zachowaniu przy stole. Jeżeli uznamy kilka zasad związanych z posługiwaniem się nożem i widelcem za podstawę, to praktycznie za każdym razem, gdy jestem w większym skupisku „gastronautów", widzę kogoś, kto ma odmienny pogląd do tych ogólnie przyjętych reguł. Ktoś pomyśli, że złowieszczo łypię na wszystkich wzrokiem, żeby tylko wyłapać potknięcie - nie, to przychodzi mi naturalnie, tak jak innym pisanie dobrych książek czy zapamiętywanie rejestracji samochodowych. Całym rozdziałem pełnym gaf są nowe technologie, np. telefon komórkowy to narzędzie, które wciąż stanowi wyzwanie pod względem taktownego zachowania w towarzystwie. Znam osoby, które nigdy nie mówią rozmówcy, że są „na głośnomówiącym", nawet jeżeli w pomieszczeniu jest więcej niż jedna osoba. Lista gaf jest w sumie długa. Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do lektury książki - chyba popełniłem właśnie gafę ;)

- A jakie faux pas najbardziej Pana irytuje?

- Będę to powtarzał jak mantrę: brak szacunku dla innych. Szacunku, który może się objawiać na wiele sposobów. W jednym przypadku będzie to naruszenie czyjejś prywatności poprzez zadawanie nietaktownych pytań; w innej - usilne sprzedawanie usługi, pomimo powiedzenia „dziękuję"; w kolejnej - notoryczne patrzenie w telefon podczas rozmowy z drugą osobą.

- Pisze Pan, że najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku. Reguły dobrego zachowania można więc łamać? W jakich sytuacjach?

- To nie będzie odkrywcza odpowiedź, ale zawsze, kiedy dojdziemy do wniosku, że zachowanie zgodne z regułą czy definicją będzie mniej zasadne, zachowujmy się zgodnie z tym, co dyktuje nam wyczucie sytuacji. Na przykład, jeżeli wszyscy ważni goście podczas spotkania przy stole zdejmują marynarki, co w klasycznym ujęciu jest niewłaściwe, to mamy zielone światło, by postąpić tak samo - przecież nie będziemy się wywyższali albo pokazywali, że wiemy lepiej. Przypomnijmy sobie scenę z filmu „Pretty Woman", w której najstarszy, czyli najważniejszy przy stole dżentelmen, widząc nieporadność postaci granej przez Julię Roberts podczas jedzenia przekąski, przejmuje inicjatywę i mówi, że sam nie pamięta, do czego służy który widelec. Przecież mógłby nie reagować, nie łamać zasady związanej z posługiwaniem się sztućcami i zjeść tak, jak tego wymaga od gości miejsce, okoliczności, ogólnie ujmując - konwenans. Złamał go, by główna bohaterka nie czuła się zagubiona. To są wyżyny dobrych manier, czarny pas, 10/10, level master.

- Jak by Pan przekonał czytelników, że umiejętność właściwego zachowania się jednak się w życiu opłaca?

- Warto postępować w taki sposób, by inni czuli się w naszym towarzystwie komfortowo. To nie znaczy, że musimy przy tym cierpieć, albo nie czerpać takiej przyjemności z życia, jaką byśmy chcieli. Życie to droga wyborów, często w postaci kompromisów. Zasady ukryte za mosiężną tabliczką „dobre maniery" pozwalają ten kompromis osiągnąć. A sam konwenans nie jest zły, póki jesteśmy w stanie go logicznie wytłumaczyć, zrozumieć albo przynajmniej zaakceptować. Ale nie bezrefleksyjnie powielać, bo to się nie sprawdza.

 

Bo zasady czasami można, a nawet należy łamać!

„Każde dziecko dobrze wie, co wypada, a co nie”.

A potem zaczynają się schody.

No bo kto da sobie rękę uciąć, że wie, jak zaprosić pokłóconą parę znajomych na swoje urodziny?
Co powiedzieć, wysiadając z windy?
Jak grzecznie uwolnić się od towarzystwa gadatliwego współpasażera?

I wreszcie: jak cieszyć się opinią osoby dobrze wychowanej, a jednocześnie nie utknąć w pancerzu staromodnych, napuszonych gestów?

Adam Jarczyński, ekspert od dobrych manier – ale też sąsiad, klient, współpracownik, turysta i ojciec – odpowiada na te pytania (oraz na wiele innych) w przystępny, klarowny i jednocześnie zabawny sposób. Przytaczając masę anegdot z codziennego życia, tłumaczy, jak zachować się z klasą w każdej sytuacji... i nie dać się przy tym zwariować.