Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

16.08.2017

Manuela Gretkowska: Spróbowałam opisać, jak może wyglądać świat przyszłości

Z Manuelą Gretkowską o jej najnowszej powieści „Na linii świata" rozmawia Julia Kuczyńska

- Co panią łączy z Philipem K. Dickiem?

- Nikt w Polsce, z wyjątkiem pewnie niewielu osób, nie wie, kim był Philip K. Dick. Niemal wszyscy znają jednak filmy, które nakręcono na podstawie jego książek - „Raport mniejszości", „Łowcę androidów". Data premiery ekranizacji najnowszej, drugiej części książki „Łowca androidów" - 6 października - zbiega się z datą moich urodzin. I przyznaję, że maczałam w tym palce (śmiech).

- Jak do tego doszło?

- Opisałam w mojej najnowszej powieści „Na linii świata" historię przeplatania się czasów, wpływów i umysłów. Wplotłam w nią osobę i twórczość Dicka, który był znakomitym pisarzem, jednym z najlepszych, jakich znam.

- Miał wielki talent.

- Dick miał dar - nie tylko myślenia logicznego, ale też przewidywania przyszłości. Chorował na padaczkę skroniową, typową przypadłość jasnowidzów. Wierzył, że jeżeli poznamy mózg ludzki, poznamy wszechświat.

- Od osób, którym już udało się przeczytać „Na linii świata", słyszałam, że takiej książki nikt się po Pani nie spodziewał.

- „Transu" też nikt się nie spodziewał, podobnie jak „Dziennika ciąży". Czytelnicy nie spodziewają się każdej kolejnej mojej książki, bo każda jest inna, więc zaskakuje. Taka jest rola artysty, żeby przekraczać siebie i zaskakiwać. Jeśli tworzymy coś, czego się ludzie spodziewają, to jest to tylko rzemiosło. Wspaniałe, ale rzemiosło.
Myślę jednak, że w przypadku „Na linii świata" nie możemy mówić o zaskoczeniu literackim - raczej o zaskoczeniu tym, co nas czeka i tym, jaki staje się świat.

- Czym jest ta tytułowa „linia świata"?

- To jest sprytny tytuł. Opisuje pewne granice świata, a zarazem łączność online, jaka dziś, dzięki technice, istnieje pomiędzy jego najbardziej odległymi zakątkami. Ale „linia świata" to jest też pojęcie z fizyki kwantowej mówiące o jednoczesności wszystkich stanów.

„Na linii świata" jest książką o tym, czego właściwie nikt nie rozumie. O miłości, polityce i fizyce kwantowej. Ale napisana jest tak, żeby zrozumiał to każdy. Historie w niej opowiedziane są bardzo realistyczne. Mamy tu młodą dziewczynę, studentkę psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, która miota się, próbując się uczyć i zarabiać jednocześnie, i nie może liczyć na finansową pomoc z domu. Z drugiej strony jest świat techniki, który ją wciąga. Żaden z wynalazków XXI wieku, jaki opisałam w książce, nie jest fikcją. Poszłam jednak o krok dalej. Spróbowałam opisać, jak może wyglądać świat przyszłości.

„Na linii świata" to efekt wieloletnich przemyśleń, ale impulsem, by napisać i wydać ją właśnie teraz, są zmiany polityczne w Polsce, w Ameryce. To, co się dzieje, jest absurdalne i pokazuje kres pewnego etapu w rozwoju demokracji. To jest najlepszy z ustrojów politycznych, jaki kiedykolwiek istniał, ale dziś przechodzi kryzys. To moment przełomowy. Jeśli można by to porównać to okresów w sztuce - mieliśmy realizm, impresjonizm, a dziś mamy debilizm.

- Co nas do tego punktu doprowadziło?

- Najłatwiej pokazać to na przykładzie prezydenta USA. Jeszcze niedawno, przed II wojną światową, ale i po niej, dla ludzi bardzo ważna była odpowiedzialność za swoje czyny. Dowodem tego są dzienniki wielu wybitnych postaci, jak np. Simone Weil, ale nawet pamiętniczki polskich przedwojennych gimnazjalistów czy gimnazjalistek. Pisano w nich o poczuciu odpowiedzialności, wstydu, sile woli, chęci doskonalenia siebie, ale i współpracy - dobro wspólne jest dla autorów tych wpisów priorytetem. Lecz to po roku 1980 się kończy. Od tej pory ważne jest „ja". „Ja" muszę być szczęśliwy, „ja" muszę inwestować w siebie. Drugą stroną tego medalu jest narcyzm, a skrajną formą narcyzmu jest psychopatyczny narcyzm. I to jest pierwsza cecha, która charakteryzuje Donalda Trumpa. Zaznaczam przy tym, że to nie jest moja opinia, ale teza postawiona przez psychiatrów amerykańskich.

Druga sprawa to kapitalizm. Trump jest biznesmenem. Ma złote napisy na swoich wieżowcach. Każdemu innemu politykowi powie: „Co ty możesz wiedzieć o biznesie? Kim jesteś w porównaniu ze mną? To ja postawię Amerykę na nogi, bo Ameryka to biznes". Punkt trzeci to postmodernizm. Postmodernizm, niestety tak jak posługiwanie się skalpelem podczas operacji, wymaga intelektualnego przygotowania. Pojęcia w rękach prymitywa zamieniają się w cep. Postmodernistyczna teza „względnej prawdy" używana przez narcystycznego dupka staje się praktyką zaprzeczania prawdzie. Wciskaniem kitu ciemnemu ludowi w abonamencie. I ostatni składnik tej mieszanki - Internet, który dał Trumpowi możliwość wymieszania narcyzmu z postmodernizmem, a do tego sfinansowania tej śnieżnej kuli. Popularność daje sieć, w której nie odróżnia się prawdy od kłamstwa i gdzie nie obowiązuje żadna hierarchia i żaden autorytet. To są - w dużym skrócie - cztery przyczyny tego, że zmienił się nasz świat. Wygenerował z siebie najlepszy kapitalistyczno-narcystyczno-postmodernistyczny produkt trumpowy.

- W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" powiedziała Pani, że Dolina Krzemowa to świat przyszłości. Jak to możliwe, skoro na czele USA stoi psychopatyczny narcyz?

- Ameryka to nie Polska, gdzie idiotami mogą rządzić psychopaci. Zresztą w USA nie da się tak po prostu obalić wszystkich demokratycznych instytucji i wprowadzić państwa autorytarnego. Trump może sobie rządzić Ameryką, ale nie ruszy edukacji, amerykańskie uniwersytety to są twierdze. Trump nie rozreguluje też biznesu. A Dolina Krzemowa to jest biznes. To miejsce, w którym zebrali się ludzie mający wielkie pieniądze i dostęp do najlepszych umysłów na świecie. Technika rozwija się tam w tempie niewyobrażalnym. Najbardziej znany z tych kręgów był Steve Jobs. Nie zwykły technokrata, ale człowiek, który wspomagał się poszerzaniem świadomości. Bez LSD, jak sam pisał, nie stworzyłby rewolucji komputerowej. Dziś nowy świat tworzy się w Dolinie Krzemowej. Wszyscy ci ludzie już teraz funkcjonują w bardzo otwartej rzeczywistości, bardzo liberalnej, z dostępem do środków poszerzających świadomość.

- Ten nowy świat będzie lepszy?

- Może być dobry i zły, i w ogóle nie istnieć jednocześnie, albo zawładnąć wszystkim. Taka jest logika wartościowania kwantowego, nie na zasadzie wykluczającej się prawdy lub fałszu. Świat może pójść w jedną stronę albo w drugą. To, jak będzie, zależy od poziomu naszej świadomości. Czyli, jak by to powiedzieli katolicy, jeżeli będziesz dobrym człowiekiem, będziesz przyjmował sakramenty, pójdziesz do raju - a zły, ograniczony umysłowo człowiek trafi do piekła.

 

To nie jest wizja przyszłości. To wydarza się tu i teraz.

Natasza, studentka psychologii, dorabia, rozbierając się na seksczacie. Jeden z klientów – genialny programista z Doliny Krzemowej – proponuje jej zaskakujący kontrakt.
Dziewczyna jedzie do Kalifornii, tam gdzie projektuje się przyszłość. I gdzie często trzęsie się ziemia.
A potem dzieje się coś, czego ani ona, ani nikt inny nie potrafi wytłumaczyć.

To nie jest wizja przyszłości. To wydarza się tu i teraz.

Nasz świat obraca się przeciwko nam. We Francji przeczuwa to Houellebecq. W Anglii nakręcono "Black Mirror", w Stanach – "Westworld". W Polsce Manuela Gretkowska jako pierwsza odważyła się napisać, co stanie się za linią świata, który znamy.