Michał Stonawski: Nie staram się udowodnić istnienia duchów
Już ponad dziesięć lat tropię zagadki z nawiedzonych miejsc. To nie jest łatwa praca - większość ludzi podchodzi do tematu, nazwijmy to, mocno sceptycznie. W zdrowym sceptycyzmie nie ma oczywiście nic złego - w przypadku wydarzeń paranormalnych jest on nawet wskazany, jednak badając miejsca określane jako nawiedzone, spotykałem się wielokrotnie z pogardą, nieufnością, wrogością, a nawet groźbami pobicia. Tylko dlatego, że wspomniałem o tym temacie.
Duchy - temat uwielbiany przez popkulturę - jest często powodem do wstydu, bo to „zabobon", bo to zaściankowe. Dlatego właśnie w opisywanym w „Paranormalnych" śledztwie z Turzy Wielkiej pojawia się tak wielkie napięcie, złość i zmowa milczenia.
Z drugiej strony, stoją środowiska ludzi, którzy każdą informację o rzekomym nawiedzeniu traktują z założenia jako prawdziwą. Bez zastanowienia przyjmują każdą nowinkę o pojawieniu się ducha, UFO, czyhającym na wszystkich spisku, albo prawdziwym kształcie naszej planety. To również nie pomaga tej tematyce sprawiając, że wszelkie naukowe badania związane ze zjawiskami określanymi jako paranormalne, są w środowiskach naukowych wyśmiewane.
Gdzieś pośrodku jako badacz stoję ja - nie staram się udowodnić istnienia duchów, bo to niemożliwe, przynajmniej dysponując środkami, które mamy dzisiaj. Mogę za to zbadać dane miejsce, porozmawiać ze świadkami, zweryfikować znane mi informacje. Taką drogę postępowania wybrałem już wtedy, kiedy zdecydowałem się badać zjawiska paranormalne. Na własnej skórze doświadczyłem tego, że wchodzenie zbyt głęboko w ten temat (bez względu na to, czy się wierzy, czy też nie) może być po prostu niebezpieczne. Piszę zresztą o tym więcej w „Paranormalnych" - mimo to, kiedy raz dotknąłem tajemnicy, nie mogłem już przestać o niej myśleć.
„Paranormalne" narodziły się z pasji - bo zawsze chciałem pisać i starałem się urzeczywistniać ten pomysł na życie od kiedy skończyłem osiem lat, z dociekliwości, bo stając w obliczu nieznanego, nie jestem w stanie oprzeć się chęci, by to nieznane dotknąć, zbadać i czegoś się dowiedzieć, oraz z wrodzonej chęci, by podzielić się swoim odkryciem, opowiedzieć historie, których nikt jeszcze nie słyszał.
Takich historii jest w „Paranormalnych" paręnaście, zebranych w sześciu rozdziałach. Wszystkie one są efektem dwóch ostatnich lat pracy, podczas których krążyłem po Polsce. Czy natknąłem się na duchy? Czy widziałem zjawiska paranormalne na własne oczy? Nie starałem się - wiem, jak bardzo jest to niebezpieczne. Ja miałem wybór. W mojej książce przedstawiam relacje ludzi, którzy jednak takiego wyboru nie mieli, oraz historie miejsc, które już zawsze będą przeklęte.
Michał Stonawski
Mrożące krew w żyłach opowieści, które wydarzyły się naprawdę
Edyta po raz pierwszy decyduje się opowiedzieć o koszmarze, jaki przeżyła w nawiedzonym szpitalu psychiatrycznym „Zofiówka”.
Właścicielki domu opieki pod Warszawą muszą same odprawiać egzorcyzmy, gdy ksiądz, który się do tego zobowiązał, ucieka.
Mieszkańcy małego miasteczka na północy kraju ukrywają historię o dwóch przeklętych rodzinach.
Nierozwikłana tajemnica z początku XX wieku sprawia, że do dzisiaj w niewyjaśnionych okolicznościach umierają ludzie.
To tylko część historii o duchach – naszych polskich – kryjących się tuż za rogiem…
Michał Stonawski, badacz zjawisk paranormalnych, który całe życie poświęcił na tropienie prawdy, teraz zabierze cię w podróż po najbardziej przerażających nawiedzonych miejscach – poznasz ich historię, a także świadków, którzy opowiedzą o tym, co przeżyli, oraz opinie egzorcystów.