Seminarium z Myśliwskiego
Z Wojciechem Bonowiczem, redaktorem książki „W środku jesteśmy baśnią", rozmawia Karina Caban-Rusinek.
Przyjaźnicie się z Wiesławem Myśliwskim?
Nie wiem, jak na to pytanie odpowiedzieć. On mnie darzy przyjaźnią, ja jego też, ale to jest tego rodzaju przyjaźń, jaką się ma z własnym ojcem, kiedy jest się dorosłym mężczyzną.
Jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że moje życie biegnie równolegle z jego książkami. Jestem rówieśnikiem tej twórczości. Pierwsza powieść Myśliwskiego ukazała się w 1967 roku, czyli w roku, w którym się urodziłem. Kiedy wyszedł „Pałac", ja uczyłem się mówić, a na pierwsze randki umawiałem się w czasie, gdy pojawił się „Kamień na kamieniu". „Widnokrąg" ukazał się, kiedy podpisałem pierwszą umowę o pracę. Ktoś taki patrzy na Myśliwskiego z zupełnie innej perspektywy. Wiesław jest dla mnie jak drugi ojciec, ktoś ważny życiowo, z kogo zdaniem się liczę.
Pamiętasz, kiedy się poznaliście?
To było chyba w 2007 roku, czyli relatywnie późno. Nasze książki były nominowane do Nagrody Literackiej Gdynia - jego w kategorii prozy, moja w kategorii poezji. Wtedy po raz pierwszy dłużej ze sobą rozmawialiśmy. Pamiętam, że zdumiał mnie szacunek, z jakim mówił o moich wierszach. Chwalił je za rzeczowość, brak poetyczności. Widać było, że naprawdę je przeczytał. To było dla mnie zaskakujące, bo na ogół starsi twórcy nie czytają młodych zbyt uważnie.
Jak dzisiaj wygląda wasza znajomość?
Nie spotykamy się często, najwyżej kilka razy w roku, ale zawsze są to spotkania bardzo intensywne. Miałem kiedyś okazję spędzić z nim kilka dni w Sandomierzu. Pojechaliśmy do Dwikóz, na cmentarz, odwiedzić grób jego rodziców. Opowiadał, jak wieś wyglądała przed wojną i co się działo w jej trakcie. Staliśmy obok dość brzydkiego budynku, właściwie takiego trochę większego baraku, który - jak się okazało - był kiedyś tymczasową kaplicą. „Tu byłem do pierwszej komunii", powiedział niespodziewanie Wiesław. Każde miejsce prowokowało go do wspomnień. Na cmentarzu zaprowadził nas na grób partyzanta, którego zastrzelono obok w wąwozie. Jako dziecko razem z innymi chłopakami przyleciał, żeby zobaczyć jego zwłoki. Jednak najbardziej poruszający był moment, kiedy pojechaliśmy odszukać dom jego matki. Zastaliśmy zgliszcza, stertę spalonych desek. Tylko szopa i studnia ocalały.
Dzięki takim wyjazdom i spotkaniom miałem okazję trochę więcej się o Wiesławie dowiedzieć. Regularnie spotykaliśmy się też na Festiwalu Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie. Na takich imprezach zwykle pełnię rolę jego ochroniarza.
Wiesław Myśliwski znany jest z tego, że unika spotkań, wywiadów...
Popularność ma swoją męczącą stronę, ale to jest niesamowicie silny człowiek. Czasami sprawia wrażenie, że jest zdenerwowany, niechętny publiczności, ale to tylko pozór. On publiczność bardzo szanuje. Jak siada do podpisywania książek, to podpisuje je długo, starannie. W czasie spotkań czeka na pytania od publiczności, lubi je. Nawet jeśli się żachnie czy wykręca od odpowiedzi, to w gruncie rzeczy bardzo sobie ceni, że komuś chciało się przeczytać jego książkę i przyjść na spotkanie.
Jaki prywatnie jest Wiesław Myśliwski?
Przede wszystkim jest człowiekiem poważnym. Nie jest pozbawiony poczucia humoru, ale jak się z nim siada do stołu, to rozmowa zawsze ma jakiś konkretny temat. Wymiana błahostek go nudzi. Na ogół pytam go o coś z jego życia, ale zwykle od wspomnień szybko przechodzi do tego, co obecnie dzieje się w świecie. Wymieniamy się spostrzeżeniami, czasem spieramy.
W młodości Wiesław bardzo lubił kino, ale ze współczesnych filmów mało co go porusza. W lekturach też wraca raczej do pozycji klasycznych, które czytał kiedyś, albo sięga po literaturę faktu, najczęściej po książki historyczne. Twierdzi, że nie lubi wywiadów rzek, ale chętnie czytuje wspomnienia. Bardzo go interesuje, jak ludzie o sobie opowiadają, jakim językiem to robią. Jego własne życie trudno byłoby nazwać sensacyjnym. Jedyną „sensacją" jest to, że od przeszło siedemdziesięciu lat jest z jedną kobietą - swoją żoną Wacławą, Wacią, jak mówimy w domu. I że ten związek działa, jest żywy, miłosny, co widać już przy pierwszym z nimi spotkaniu.
Gdybyś miał komuś powiedzieć, że musi przeczytać jedną książkę Myśliwskiego, to która by to była?
Ostatecznie, po namyśle, wybrałbym „Kamień na kamieniu", bo uważam, że ta książka w największym stopniu pokazuje jego umiejętności pisarskie, a jednocześnie daje nam wgląd w świat, który go ukształtował. Oczywiście, nie jest to książka w żaden sposób autobiograficzna, ale wiele zawdzięcza środowisku, w którym Wiesław dorastał, i to środowisko - świat wsi, której już nie ma, ostatniej generacji chłopów - zostało w niej znakomicie sportretowane. Ta książka pozwala zrozumieć miejsce, z którego Wiesław pochodzi, a zarazem ma wymiar uniwersalny. Każdy z nas ma w końcu taki „pierwszy" świat, któremu wszystko zawdzięcza: i język, i wyobraźnię, i nasycenie zmysłów wrażeniami, i umiejętność bądź nieumiejętność budowania relacji. Los chłopski to, jak często podkreśla Wiesław, los ludzki po prostu. I w „Kamieniu na kamieniu" to zostaje bardzo umiejętnie pokazane. Tak więc i od strony treści, i od strony formy wydaje mi się, że to jego najwybitniejsza powieść.
Ale zawahałem się, odpowiadając, bo bardzo też lubię „Pałac". To z kolei jego największa literacka ekstrawagancja: powieść niemal transowa, o tym, jak człowiek przepracowuje nieustannie to, kim jest. W innych powieściach Myśliwskiego czas płynie wolniej, a tu mamy dynamiczną formę, a sensy nakładają się na siebie tak gęsto, że nieraz trudno nadążyć za poszczególnymi wątkami. Nieprzypadkowo na przykład główny bohater nosi imię Jakub. Ważnym wątkiem tej książki jest bowiem spór bohatera z Bogiem. Ale niewielu komentujących tę powieść zwróciło na to uwagę. Czytano ją raczej według klucza społeczno-historycznego.
Podziwiam Wiesława Myśliwskiego za to, że nigdy nie napisał powieści wyraźnie gorszej od pozostałych. A to się przecież pisarkom i pisarzom, nawet najwybitniejszym, zdarza. Tymczasem w jego przypadku nie ma powieści, o której można by powiedzieć, że to wypadek przy pracy.
Skąd pomysł na „W środku jesteśmy baśnią"?
Pomysł dojrzewał długo. Najpierw chcieliśmy z Jurkiem Illgiem namówić Wiesława na książkę-wywiad, przed czym on jednak bardzo się wzbraniał. Miałem nawet taki pomysł, żeby to nie były rozmowy biograficzne, tylko skupione wokół pewnych pojęć, np. historii czy języka. To mu się w pewnym momencie nawet spodobało, ale zwyciężyła jednak niechęć do samej formy. Cieszę się więc, że zgodził się przynajmniej na to: żeby zrobić książkę, która zawiera jego najważniejsze wystąpienia, a także wybrane wywiady z nim.
Jak wyglądała praca nad książką?
Wiesław wspólnie z Wacią dokonali pierwszej selekcji. My z Jurkiem przejrzeliśmy to, co nam dali, i zaproponowaliśmy kilka zmian. Tak powstał kanon, z którego Wiesław ostatecznie wybrał to, co uznał za najważniejsze. Tak więc jest to pomysł wspólny, ale wykonanie jednak autorskie, choć mam poczucie, żeśmy się trochę dołożyli, bo niektóre wywiady pewnie by mu umknęły.
Była dyskusja, jak dalece dokonywać skrótów. W wywiadach nieuchronnie bowiem pojawiają się powtórzenia: jak człowiek raz sformułował dobrze jakąś myśl, to po co miałby w tym sformułowaniu coś zmieniać? Uznaliśmy, że należy ograniczyć skreślenia, dokonywać ich tylko tam, gdzie powtórzenia są najbardziej rażące. Zdarzało się też, że w niektórych miejscach Wiesław coś dopisywał.
Czym jest dla ciebie „W środku jesteśmy baśnią"?
Dla mnie ta książka przede wszystkim dobrze pokazuje naturę Myśliwskiego - człowieka, który nie chce się odsłaniać, ale trochę się jednak odsłania. Takich paradoksów jest w niej więcej. Wiesław na każdym kroku podkreśla znaczenie żywej mowy, ale sam jest bardzo powściągliwy. Trzeba z niego ciągnąć te opowieści, choć z natury jest gawędziarzem. Prywatnie potrafi opowiadać długo, pięknie i ze szczegółami, ale w wywiadach już niekoniecznie. Kiedy mówi z kolei, że nie lubi występować, to jest to prawda, ale nie cała. On się w kontekście tej książki jawi trochę jak bohaterowie jego powieści, którzy mieszczą w sobie wszystko - również sprzeczne niekiedy pragnienia, poglądy czy wyobrażenia.
Ale tę książkę można też potraktować jako seminarium z czytania i rozumienia literatury. Bardzo wiele czytelniczek i czytelników szuka w literaturze przede wszystkim zdarzeń, bohaterów, fabuły. Myśliwski przypomina, że materią literatury jest język i to on tak naprawdę o wszystkim decyduje. I ważne jest, aby proza podążała za duchem języka, za tym, w jaki sposób on próbuje poznawać i jednocześnie kształtować rzeczywistość. A język, zwłaszcza mówiony, ma to do siebie, że meandruje, szuka, tworzy i porzuca sensy. Powieści Myśliwskiego są monologami, które tak właśnie są zbudowane. Nie ma tam jednej rozwijającej się linearnie historii. Nie ma jednego poglądu na świat. O tym wszystkim Wiesław przypomina w wywiadach. „Piszę, bo nie wiem", mówi. „Gdybym wiedział, to bym nie pisał".
Czym, jak myślisz, jest ta książka dla Wiesława Myśliwskiego?
Widziałem, jak bardzo zaangażował się w jej powstawanie. Im dalej postępowały prace, tym bardziej. Mam wrażenie, że on tę książkę traktuje jako jedyną wypowiedź na temat swojego życia i pisarstwa, jaką chce nam pozostawić. Bronił się przed autokomentarzem, przed opowiadaniem o sobie, a jednak przez lata trochę się tego uzbierało. To jest jego powściągliwa, ale jednak bogata autobiografia. A równocześnie Jurek Illg słusznie pisze we wstępie, że to pisarska summa Myśliwskiego. Ta książka zbiera to, co zrobił, co przemyślał. Przywołuje różne momenty życia, i te dramatyczne, i te, które mogą się wydawać mało efektowne, a jednak zdecydowały o tym, kim jest Wiesław Myśliwski i dlaczego pisze tak, jak pisze.
Czytelniczki i czytelnicy powinni być zadowoleni, bo pierwszy raz mogą się tak bardzo do niego zbliżyć. To trochę jak na festiwalach w Szczebrzeszynie: podczas spotkań z Wiesławem bywały tam momenty, kiedy dystans między sceną a publicznością nagle się skracał. Coś takiego można przeżyć również przy tej książce.
Wojciech Bonowicz (ur. 1967) - poeta, publicysta, dziennikarz. Laureat Nagrody Literackiej Gdynia w kategorii poezji w 2007 r. Kilkakrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike i Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej. Ostatnio wydał: Dziennik końca świata (2019), Tischner. Biografia (2020) i Wiersze wybrane (2020). Stały felietonista „Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika „Znak". Mieszka w Krakowie. Wspólnie z Jerzym Illgiem pracował nad redakcją książki Wiesława Myśliwskiego „W środku jesteśmy baśnią". Obecnie przygotowuje edycję dramatów W. Myśliwskiego.
Fot. Premiera "Ucha igielnego", z Wojciechem Bonowiczem w Sandomierzu 2019, fot. Archiwum prywatne WM
Autoportret Mistrza.
"Myśliwski pozostaje we współczesnej literaturze zjawiskiem wyjątkowym i zasługującym na najwyższą uwagę. Jego powieści, pisane bez pośpiechu, ignorujące literackie mody i rynkowe targowisko próżności, to w rzeczy samej pełne mądrości i dojrzałej wiedzy o życiu traktaty, przypowieści czy – jak pisano – filozoficzne eseje, które nie przestają równocześnie być fascynującymi narracjami, zachęcającymi do lektury wielokrotnej. Dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć jak najwięcej o autorze Ucha Igielnego, o jego życiu, pisarstwie, istocie procesu twórczego i o tym, jaką rolę odgrywa w nim muzyka, o ważnych dla niego autorach, przemyśleniach filozoficznych, a także o roli pamięci, pojmowaniu ludzkiego losu, relacji między przypadkiem a przeznaczeniem, poetyką chaosu a żelazną logiką konstrukcji dzieła – zbiór ten jest lekturą obowiązkową, prawdziwą pisarską summą."
/Jerzy Illg/
Tom ukazuje się z okazji 90. urodzin Wiesława Myśliwskiego. Znalazły się w nim zarówno teksty jego publicznych wystąpień – w tym najsławniejszy: esej Kres kultury chłopskiej – jak i wybrane przez Autora wywiady. Dzięki temu mamy jedyną okazję dowiedzieć się więcej o dzieciństwie i młodości pisarza, o początkach jego literackiej kariery i pracy na etacie redaktora, o długim i szczęśliwym małżeństwie i o tym, dlaczego pisarz nie powinien się śpieszyć. „W środku jesteśmy baśnią”, twierdzi Myśliwski, a my – dzięki tej książce – możemy poznać przynajmniej cząstkę baśni, jaką jest on sam.