Ciasto bez jajek i mleka? Tak!
- Z jakimi mitami i błędnymi wyobrażeniami o diecie wegańskiej spotykasz się najczęściej?
- Najczęściej powielany mit to, że kuchnia roślinna jest dietą deficytową w białko, aminokwasy i witaminy. Białka i aminokwasów dostarczają rośliny strączkowe, kasze, ziarna i orzechy. Osobiście znam wielu sportowców wegan. Maratończyków, kulturystów i trenerów personalnych na diecie roślinnej. Doskonale sobie radzą, ich siła i osiągnięcia niczym się nie różnią od sportowców spożywających mięso. Jeśli chodzi o witaminy, to konieczne jest suplementowanie witaminy B12. W pełni przyswajalna jest tylko w produktach pochodzenia zwierzęcego. Nie ma potrzeby suplementacji np. żelaza. Rośliny zielone w połączeniu np. z sokiem z cytryny to skarbnica pełnowartościowego żelaza.
- O wyeliminowaniu ze swojej diety produktów pochodzenia zwierzęcego zadecydowałeś jako nastolatek, ponad dwadzieścia pięć lat temu. Skąd ten wybór, jaka była Twoja główna motywacją?
- Jedyną motywacją była empatia wobec wszystkich zwierząt, czyli aspekt etyczny. Na początku byłem wegetarianinem. Po kilku latach przyszedł czas na weganizm - z kuchnią tylko roślinną i wyeliminowaniem odzieży o kosmetyków zawierających produkty pochodzenia zwierzęcego.
- Jak wspominasz swoje pierwsze kroki? Co było dla Ciebie wtedy najtrudniejsze?
- O ile wegetarianizm był łatwy, to weganizm stawiał wiele wyzwań. Nie było w tamtych czasach internetu, blogów. Pojawiały się nieliczne książki i publikacje. To był czas wielu kulinarnych eksperymentów. Kotlety, zupy, zapiekanki, pasztety były łatwe w wykonaniu. Najgorzej było z ciastami. Co z czym połączyć, by wyglądało i smakowało. Było wiele prób, ale opłaciło się. Przerabiane przepisy z zeszytu mamy nabierały smaku. Stawały się czymś wyjątkowym. Zaskakiwały bliskich i znajomych. Ciasto bez jajek i mleka? Tak i w dodatku smaczne.
- Twój blog cieszy się rosnącą popularnością, wkrótce miną trzy lata od ukazania się pierwszego z setek wpisów. Widać, że pomysłów Ci nie brakuje. Czym lub kim się inspirujesz, wymyślając nowe potrawy?
- Popularność bloga bardzo mnie zaskoczyła. Myślałem, że z przepisów będą korzystali tylko znajomi. Okazało się, że liczba czytelników idzie w tysiące każdego dnia. Wtedy stwierdziłem, że przepisy i zdjęcia muszą być jeszcze bardziej wyjątkowe. Inspirację czerpię z własnej głowy i wyobrażeń o smaku i kształcie. Sukcesywnie upubliczniam przepisy ze swojego tajemnego kajetu. Są w nim zapiski z dawnych czasów. Przepisów jest ponad tysiąc, więc mam jeszcze kilka lat prowadzenia bloga. Inspirują mnie dania kuchni polskiej i światowej. Lubię weganizować klasyczne i znane potrawy. W ten sposób pokazuję, że tradycyjny obiad z mielonym, ziemniakami i buraczkami można zrobić w wersji roślinnej.
- W księgarniach pojawia się właśnie Twoja pierwsza książka „Pyszności z roślin. Proste wypieki, desery, śniadania bez jajek i nabiału". Według jakiego klucza dobierałeś przepisy, które w niej znajdziemy?
- Wiedziałem, że muszą pojawić się w niej klasyki kuchni polskiej i światowej. Desery z wykorzystaniem warzyw, które nie kojarzą się ze słodkościami. Odtworzyć smaki mojego dzieciństwa. Pokazać, że tłusty czwartek jest też dla wegan. Pierwszy rozdział poświęciłem tartom. Uwielbiam je tworzyć. Są proste w przygotowaniu i zjawiskowe. Możemy nimi zaskoczyć rodzinę czy przyjaciół. To od naszej fantazji zależy, jak je ozdabiamy.
- Z myślą, o jakim odbiorcy powstawały „Pyszności z roślin"? Komu poleciłbyś tę książkę szczególnie?
- Zamysł był taki, by była dla wszystkich. Bez wyjątku. Dla wegan, wegetarian, alergików, dzieci i dorosłych. Dla tych z dużych miast, miasteczek i wsi. Produkty są powszechnie dostępne, sezonowe. Trudność przepisów jest różna. Każdy znajdzie coś dla siebie.
- W swoim książkowym debiucie zdecydowałeś się wziąć na cel słodkości. Aż prosi się, by zapytać o plany na przyszłość... Co dalej?
- Gdzieś w głowie kiełkuje pomysł na kolejną książkę. Będzie również słodko, ale więcej pojawi się potraw wytrawnych. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale będzie pewnie sporo zaskoczeń. Kuchnia roślinna nie zna granic. To tylko od nas zależy, do czego wykorzystamy buraka, fasolę, kalafiora czy zioła.
Proste roślinne wypieki i desery mistrza słodkości
Słodycze kochamy wszyscy, zwłaszcza Paweł Ochman – weganin od 26 lat, autor popularnego bloga Weganon.pl. Jego kulinarna przygoda i miłość do cukiernictwa zaczęły się od zeszytu z przepisami mamy. Teraz w nowej roślinnej odsłonie wracamy z Weganonem do słodkości z dzieciństwa, smaków kuchni naszych mam i babć. Do niezapomnianego zapachu kruchych babeczek z kremem budyniowym, pischingerów i szyszek. Poznamy tajemnice robienia tart i prostych śniadań, świątecznych ciast oraz deserów z różnych stron świata.
Paweł Ochman w 100 nowych przepisach, których nie znajdziesz na blogu, podpowiada:
• Czym zastąpić nabiał i jajka?
• Jak łatwo połączyć podstawowe składniki?
• Co zrobić, by było szybko, zdrowo i pysznie?
Paweł Ochman – weganin, autor bloga Weganon, farmaceuta. Jak mawiają jego przyjaciele: „Rano miesza w probówkach, wieczorem w garach”. Potrafi skutecznie przekonać do kuchni roślinnej nawet najbardziej zaniepokojonych rodziców, których dzieci zdecydowały się na kuchnię wegańską. Prowadzi warsztaty kulinarne na terenie całej Polski.