Jedwabny szlak nadziei.
Ze stalinowskich łagrów i więzień NKWD przedostali się do Palestyny, a potem do Włoch. Byli pod Tobrukiem i Monte Cassino. Norman Davies w wywiadzie dla tygodnika „Newsweek" o przygotowywanej książce o ludziach z armii Andersa.
Mówił pan nieraz, że dzieje armii Andersa to jeden z ciekawszych wątków polskiej historii.
Powiedziałbym, że raczej dzieje żołnierzy Andersa, nie samej armii. Historię można pisać wielkimi literami, ale mnie zawsze bardziej pociągała ta mniejsza historia, widziana oczami zwykłych ludzi, a nie polityków, wodzów czy dyplomatów. Z historią andersowców żyję zresztą po sąsiedzku od 50 lat. Na naszej ulicy w Oksfordzie mieszkało kilku polskich weteranów, którzy dzielili się z nami swoimi wspomnieniami z czasów wojny. Najstarszy zmarł nie tak dawno, dożył 106 lat. Mojego syna uczyła polskiego pani Zosia Litewska, która w irańskim Isfahanie pracowała jako nauczycielka w polskiej szkole. Ilekroć odbierałem dziecko z zajęć, zawsze miałem z nią pół godziny fascynującej rozmowy o jej ucieczce z Syberii z dziećmi, poszukiwaniach męża uwięzionego gdzieś w gułagu, pobycie w Iranie i dalszej wędrówce z armią Andersa.
Myślę, że niewielu Polaków mieszkających nad Wisłą miało okazję zetknąć się z historią żołnierzy Andersa w tak bezpośrednim, osobistym wydaniu. W dodatku Władysław Anders przez niemal całą epokę PRL był w Polsce persona non grata, a nieliczne prace poświęcone Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie koncentrowały się na politycznym i militarnym aspekcie tej historii.
Dlatego teraz chcę pokazać, przez jakie piekło przeszli andersowcy i jednocześnie, jak fascynującą (...)
Przeczytaj cały wywiad > > >