Moja opowieść jest przestrogą - Małgorzata Wryk
Małgorzata Wryk - autorka książki „Opowieść mojej mamy" - opowiada o tym, co zmotywowało ją do spisania swojej historii rodzinnej.
Skąd wziął się pomysł na Pani książkę?
M.W.: Jeszcze parę lat temu do głowy by mi nie przyszło, że napiszę książkę, że ją wydam, i w dodatku opublikuję ją w tak prestiżowym wydawnictwie, jak Znak. I to w wieku, bez mała, lat siedemdziesięciu! Taki debiut to jest coś!
A pomysł na napisanie książki dojrzewał u mnie długo, całymi latami, ale tylko w wyobraźni. Zaczął urzeczywistniać się dopiero jakieś trzy lata temu, wtedy postawiłam kilka pierwszych znaków.
Z jakiego powodu postanowiła Pani spisać swoją rodzinną historię?
M.W.: A powodów do pisania było kilka. Zaczęło się od tego, że kiedy pod koniec lat 90. otrzymaliśmy nareszcie przydział na telefon, to okazało się, że numer mojego telefonu 702 337 jest taki sam, jak numer obozowy z Auschwitz mojej mamy 70 337 (bez jednej cyferki) . Wkrótce potem zaczęły pojawiać się kłamliwe określenia „polskie" obozy koncentracyjne, zamiast niemieckie - nazistowskie obozy koncentracyjne. Następnie zaczęto w niektórych środkach masowego przekazu za granicą negować istnienie obozów zagłady, wreszcie zaczęły „rozkręcać się" światowe totalitaryzmy, ruszyły fale nacjonalizmu i faszyzmu, a w Polsce powoli postępował demontaż demokracji wraz z łamaniem praw kobiet i mniejszości. Na to wszystko, na ten niepokój polityczny i społeczny, spadł koronawirus i uwięził nas wszystkich w naszych domach, a mnie przykuł do komputera i nieodwołalnie, „zaprosił" do krainy Auschwitz...
Dlaczego książka jest dla Pani ważna?
M.W.: Moja książka to opis dziejów moich rodziców i ich krewnych uwikłanych w dwa totalitaryzmy, faszystowski i stalinowski, a także traum - skutków życia w tych dramatycznych czasach, które przenoszą się z pokolenia na pokolenie. Moja opowieść jest więc przestrogą, ostrzeżeniem, jakie piekło mogą zgotować ludziom autorytarne nieludzkie rządy i jak łatwo mogą one, poprzez populistyczne hasła, oszukańcze obietnice i nienawistną retorykę, otumanić, przyciągnąć obywateli, a potem wydać ich samych na zgubę swojej agresywnej, niszczycielskiej, bezlitosnej polityki. Moja książka daje przykłady z życia moich rodziców świadczące o tym, że bardzo łatwo, my ludzie, przechodzimy z jednej katastrofy ludzkości w drugą. Moja mama była więźniarka Auschwitz w 1944 roku, a już w 1948 roku mój ojciec siedział w ubeckim więzieni. A zatem, zamiast świętować koniec wojny i odbudowywać kraj, sprawialiśmy sobie we własnym kraju następną „krwawą łaźnię". Ipsa historia repetit, czyli historia lubi się powtarzać! Wystarczy spojrzeć na dramat na Ukrainie...Strzeżmy się!
Obóz. Marsz śmierci. Rzeź Woli. Ubeckie tortury. Słowa te były wypowiadane w jej domu – szeptem lub krzykiem – odkąd pamięta. Wsiąkły w nią tak jak tusz w numerze wytatuowanym na przedramieniu matki. Małgorzata zaczyna pisać. Czas przekazać tę historię dalej.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
– Zgadnij, skąd dzwonię?! – każę mamie zgadywać, ale mój pełen radości i dumy głos zdradza szybko powód mojego podekscytowania. Cieszymy się razem, teraz będziemy sobie codziennie rozmawiać.
(…)
– No to podaj mi numer, proszę! – mówi mama na koniec rozmowy.
Podaję, a w słuchawce zapada głucha cisza.
– Hej, co się stało? Halo, halo! Dlaczego nic nie mówisz? Halo, słyszysz mnie? – Zaczynam się niepokoić.
(…)
Rozłączamy się. Czuję dziwny niepokój. Chodzę niespokojnie po korytarzu. Zamówię taksówkę i pojadę zobaczyć, co się dzieje. Moja zdyscyplinowana, opanowana z reguły mama tak się nie zachowuje. Zaczynam się ubierać.
Nagle dzwonek telefonu. Błyskawicznie podnoszę słuchawkę.
– Mama!
– Słuchaj, ja twój numer mam na ręce…
Fragment „Opowieść mojej mamy”